Premier Beata Szydło pod koniec listopada ubiegłego roku zapewniła, że w czasie pierwszych stu dni rząd PiS zgłosi projekty ustaw dotyczących najważniejszych obietnic wyborczych. Wśród nich znalazł się program „500+”, czyli 500 złotych na dziecko. Inne obietnice to obniżenie wieku emerytalnego, podwyższenie do ośmiu tysięcy złotych kwoty wolnej od podatku i bezpłatne leki dla starszych od 75. roku życia. Rząd chciał też podwyższenie minimalnej stawki za pracę do 12 złotych za godzinę.
To dopiero sto dni
Tylko „500+” zostało podpisane przez prezydenta, a Andrzej Duda skierował do Sejmu własny projekt obniżenia wieku emerytalnego. W sumie Sejm z większością posłów PiS przyjął w 100 dni 43 ustawy. Są wśród nich m.in. przepisy o podatku od niektórych instytucji finansowych, zmiana przepisów o policji, regulująca wykorzystywanie podsłuchów, czy zmiany dotyczące wieku szkolnego dzieci, która nakłada obowiązek szkolny od 7. roku życia.
Sto dni niepodzielnych rządów Prawa i Sprawiedliwości mija dziś. Ocena rządów - jak łatwo się domyślić - zależy od tego, z której strony sceny politycznej pada opinia.
PRZECZYTAJ:W sto dni dookoła rządu
PiS o porażkach nie mówi wcale. - Na pewno nie planowaliśmy pułapki, naruszającej porządek konstytucyjny, którą zastawiła na nas w Trybunale Platforma - mówi Piotr Król, poseł PiS z Bydgoszczy. - Ale nie traktowałbym tego w kategoriach porażki, tylko właśnie tego, czego nie udało nam się przewidzieć. Program „500+” już został przyjęty i podpisany przez prezydenta. W Sejmie jest już także ustawa emerytalna. To bardzo dobry wynik. Możemy mówić nie o stu dniach rządu, ale o dopiero stu dniach.
Suchej nitki na PiS nie zostawia Platforma Obywatelska. Wczoraj zapowiedziała złożenie wniosku o wotum nieufności dla szefa MSW, Mariusza Błaszczaka. - To 100 dni rządów Jarosława Kaczyńskiego. To nie przejęzyczenie, to opis i ocena tych stu dni, tego, co działo się w tym czasie - ocenił Grzegorz Schetyna.
Prezydent notariuszem
Co według PO rządowi Prawa i Sprawiedliwości nie udało?
- Rządowi PiS udało się przeprowadzić największe kłamstwo wyborcze od 1989 roku - uważa Paweł Olszewski, poseł PO z Bydgoszczy. - Prezydent Duda deklarował całkowitą apolityczność i to, że będzie prezydentem wszystkich Polaków. Tymczasem stał się jedynie notariuszem opcji rządowej.
Olszewski jako sukcesy rządu wymienia wszystko to, co nie podoba się PO. - PiS-owi udało się podzielić społeczeństwo i ubezwłasnowolnić Trybunał Konstytucyjny - mówi poseł PO. - W sto dni przejęto służby specjalne, nadając im prawo do inwigilacji. PiS zdewastował stosunki międzynarodowe w ramach Unii Europejskiej, unieważniło przetarg na S10, zrezygnowało z planów utworzenia w Bydgoszczy Zarządu Dorzecza Wisły...
Sortowanie dzieci
Dr Marek Jeleniewski, dawny radny Sojuszu Lewicy Demokratycznej, także wyraża jednoznaczną ocenę działań rządu.
- Przez te sto dni nie zrobiono nic - mówi „Expressowi”. - Miało być 500 złotych na dziecko, ale na pierwsze nie ma. Zrealizowano ten pomysł wbrew zdrowemu rozsądkowi i zgodnie z tym, co PiS-owi najlepiej wychodzi - sortując dzieci. Idea „500+” jest słuszna, pod warunkiem odpowiedniego jej przeprowadzenia - pieniądze powinny trafiać do tych, którzy ich naprawdę potrzebują, i także do tych, którzy zarabiają 100 tys. złotych miesięcznie - bo to z ich podatków rząd będzie mógł realizować swoje obietnice.
Na barkach gmin
Marek Jeleniewski zwraca także uwagę na projekt ustawy emerytalnej, złożonej przez prezydenta w Sejmie. - Tyle że nic na razie z tego nie wynika - uważa. O kwocie wolnej od podatku też już się nie mówi. Jednak najgłupszym posunięciem rządu Prawa i Sprawiedliwości jest cofnięcie reformy edukacji. Wszystkie cywilizowane kraje zaczynają posyłać dzieci do szkół coraz wcześniej, a my ten czas odsuwamy. W ten sposób nigdy żadnego cywilizowanego kraju nie dogonimy. Dodatkowym skutkiem tej „rewolucji” jest kłopot dla rodziców, bo w przedszkolach zabraknie miejsc dla trzylatków.
Były radny zwraca też uwagę na to, że znaczna część zadań zostanie teraz przerzucona przez rząd na gminy.
- Skończy się na tym, że do samorządów trafią z budżetu państwa tylko jakieś niewielkie pieniądze, ale za skutki decyzji, podejmowanych przez sejmową większość PiS, będą musieli zapłacić mieszkańcy, na przykład Bydgoszczy czy Torunia...