Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stefan P. udusił kablem 16-letnią dziewczynę i wyrzucił jej zwłoki na ulicę

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
archiwum/zdjęcie ilustracyjne
Ta przerażająca a jednocześnie bezsensowna zbrodnia długo była komentowana w Bydgoszczy. Mieszkańcom trudno było uwierzyć w to, że wśród nich żyją niby normalni ludzie o osobowości potwora i mordercy…

W marcu 1987 roku Jan W., palacz w kotłowni mieszczącej się na zapleczu ulic Dworcowej i ówczesnych Al. 1 Maja, szedł do pracy na nocną zmianę. Była godz. 22.30, gdy, blisko kotłowni, na ulicy Drukarskiej, natknął się na leżące w bramie sąsiedniej posesji ciało. Okazało się, że była to młoda dziewczyna. Niestety, nie dawała żadnego znaku życia.

Uciekinierka z domu

Wezwana natychmiast przez palacza milicja ustaliła, że dziewczyna została uduszona. Na jej szyi widniała gruba ciemna pręga. Nie znaleziono natomiast przy zwłokach żadnych dokumentów tożsamości.

Wszczęto natychmiast wielokierunkowe śledztwo, jeszcze wieczorem i następnego dnia od rana przepytano setki mieszkańców okolicznych posesji, drobiazgowo przeszukano okolicę. Pozwoliło to na ustalenie, że do zbrodni doszło w jednym z warsztatów mechanicznych mieszczących się w pobliżu miejsca znalezienia zwłok. Już następnego dnia w południe zatrzymano człowieka podejrzanego o dokonanie zbrodni, 25-letniego Stefana P., zatrudnionego w tym właśnie warsztacie. Jego ofiarą była ledwie 16-letnia uczennica drugiej klasy popularnej w Bydgoszczy szkoły zawodowej, która kilka dni wcześniej uciekła z domu i od tej pory błąkała się po mieście, nocując w przypadkowych miejscach.

Wszczęto natychmiast wielokierunkowe śledztwo, jeszcze wieczorem i następnego dnia od rana przepytano setki mieszkańców okolicznych posesji, drobiazgowo przeszukano okolicę.

Mężczyzna bezpośrednio po zatrzymaniu nie miał wcale zamiaru zaprzeczać skierowanym w jego stronę oskarżeniom i od razu przyznał się do zabójstwa, jakby sprawiało mu to ulgę, a może nawet satysfakcję. Jak wyjaśniał zaskoczonym milicjantom, poprzedniego dnia wieczorem spędził kilka godzin w jednym z najbardziej popularnych bydgoskich lokali gastronomicznych przy Al. 1 Maja, racząc się piwem. Ponieważ nie czuł się jeszcze należycie „dopity”, postanowił uraczyć się dodatkowo wódką. W lokalu kosztowała jednak zbyt dużo jak na zasobność jego kieszeni, dlatego miał zamiar nabyć ją w sklepie i wypić w jakiejś bramie.
Wychodząc z lokalu, zwrócił uwagę na młodą dziewczynę stojącą przy automacie telefonicznym zainstalowanym w holu. Była przygnębiona. Stefan „zagadał”, trochę pożartował, a potem zaproponował wspólne wypicie wódki. Dziewczyna zgodziła się. Z lokalu wyszli razem.

"Poszukaj sobie starszej"

Jak wyznał podejrzany w trakcie przesłuchania, po drodze zmienił zamiary wobec nowej znajomej. Ponieważ na zewnątrz było mroźno, zaproponował, aby kupioną wódkę wypili nie w bramie, ale w warsztacie, do którego posiadał klucze. Obiecał też, że zrobi obojgu gorącej herbaty. Po wejściu do środka warsztatu i wypiciu po łyku wódki, Stefan zaczął się do dziewczyny „dobierać”, ale ona zaczęła stawiać mu silny opór twierdząc, że jest za młoda i powinien poszukać sobie starszej partnerki.

W trakcie szarpaniny mężczyzna najpierw rękoma trochę „poddusił” swoją towarzyszkę, aż przestała się bronić. Potem jednak, jak twierdził, ze strachu, że znów dziewczyna będzie się szarpać, założył nieprzytomnej na szyję gruby kabel, jakich było pełno w warsztacie, po czym udusił dziewczynę już skutecznie.

Sadysta od dziecka

Potem czekał, aż ustanie ruch na ulicy, bo chciał gdzieś dalej ukryć ciało. Kiedy jednak opróżnił butelkę do końca, posprzątał w warsztacie, wyszedł na zewnątrz i porzucił zwłoki niemal na progu warsztatu, w najbliższej oddalonej ledwie o parę metrów bramie kolejnej posesji. Potem zwyczajnie, nie troszcząc się o nic już więcej, poszedł do domu.

Kilka lat wcześniej dopuścił się próby uduszenia spotkanej przygodnie kobiety. Ofiara okazał się jednak osobą silną i udało się jej wyrwać z rąk napastnika.

Wyznania podejrzane wywarły dziwne wrażenie na przesłuchujących. Stefan P. starał się nie umniejszać własnej winy, ale wręcz chwalił się swoim dokonaniem i często się śmiał. Zdecydowano o wysłaniu go na obserwację w szpitalu psychiatrycznym w Szczecinie. Ustalono też, że Stefan P. od dziecka przejawiał sadystyczne skłonności. Kilka lat wcześniej dopuścił się próby uduszenia spotkanej przygodnie kobiety. Ofiara okazał się jednak osobą silną i udało się jej wyrwać z rąk napastnika. Sprawę potraktowała z uwagi na taki finał pobłażliwie i nie zgłosiła jej nigdy nikomu. Być może, gdyby to zrobiła, losy mężczyzny potoczyłyby się inaczej…

Stefan P. nigdy przed sądem nie stanął. Uznano go za osobę wymagającą stałego leczenia psychiatrycznego w zakładzie zamkniętym.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera