Henryk L., ps. Lewatywa, został już wydany Polsce. Sąd Okręgowy w Bydgoszczy sporządził pisemne uzasadnienie wyroku w sprawie zabójstwa Piotra Karpowicza.
[break]
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Tomasz G. przebywa w Zakładzie Karnym w Potulicach.
- Mój klient uważa, że wyrok zapadł na podstawie zeznań osób wątpliwej konduity. Rzeczywisty sprawca zabójstwa został wskazany przez jedynego uczciwego świadka w tej sprawie. Niestety, sąd nie wziął tego pod uwagę - mówi mec. Krzysztof Ogrodowicz, obrońca Tomasza G., byłego dealera Mercedesa z podbydgoskiej Brzozy.
Zniknęli po wyroku
Sąd - niemal pół roku po wydaniu wyroku - sporządził pisemne uzasadnienie. Obrońcy mogli wnieść apelacje do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
- Po 20 czerwca komplet akt sprawy powinien zostać wysłany do Gdańska. Sędzia sprawozdawca będzie potrzebował zapewne dwóch-trzech miesięcy na zapoznanie się z dokumentacją - przewiduje mec. Ogrodowicz.
Pod koniec ubiegłego roku Tomasz G. został skazany na 25 lat więzienia za zlecenie zabójstwa Piotra Karpowicza. Dyrektor Centrum Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka w bydgoskim oddziale PZU został zastrzelony na parkingu przed PZU przy ul. Wojska Polskiego w styczniu 1999 roku.
Taki sam wyrok usłyszeli: Henryk L., ps. Lewatywa, którego uznano za winnego tego, że pośredniczył w zleceniu zabójstwa (miał wziąć za to 50 tys. dolarów) oraz Adam S., ps. Smoła, zdaniem sądu bezpośredni wykonawca mordu.
Skazani zostali też pomocnicy „Smoły” - Tomasz Z. na 12, a Krzysztof Barańczyk na 9 lat pozbawienia wolności.
Dziwne rzeczy działy się po ogłoszeniu wyroku. Wprawdzie sąd zastosował trzymiesięczny areszt wszystkich oskarżonych, ale Tomasz G. swobodnie opuścił budynek. Pozostałych w chwili ogłaszania wyroku nie było w sądzie. Henryk L. miał przerwę w wykonywaniu kary z powodów zdrowotnych, a reszta oskarżonych odpowiadała z wolnej stopy.
Został jeszcze jeden
Tomasz G. zniknął, ale po kilku dniach zgłosił się wraz z adwokatem do Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. Zaproponował 10 mln zł poręczenia majątkowego w zamian za wolność, ale sąd nie wyraził na to zgody.
Tomasza Z. zatrzymano jeszcze w grudniu w Poznaniu, gdy wsiadał do autobusu do Berlina.
Wobec Henryka L., ps. Lewatywa, Adama S., ps. Smoła, oraz Krzysztofa B. wydano listy gończe i europejskie nakazy aresztowania. Te ostatnie stosuje się, gdy zachodzi podejrzenie, że poszukiwani mogą ukrywać się za granicą.
Śledczy mieli nosa. Adam S. na początku stycznia zgłosił się do komisariatu policji w powiecie Steinfurt w Niemczech. Za Odrą ukrywał się też Henryk L. Aż do maja, kiedy go zatrzymano. Jak się dowiedzieliśmy, w środę został wydany stronie polskiej. Jego obrońca od nas dowiedział się o tym fakcie. - Mój klient jest w bardzo ciężkim stanie zdrowia, zagrażającym jego życiu. Wystąpię do sądu o uchylenie aresztu w celu umożliwienia kontynuowania leczenia
- mówi mec. Wojciech
Makara.
Listem gończym i ENA wciąż ścigany jest Krzysztof Barańczyk.