Sport wysokiego ryzyka

<!** Image 1 align=left alt="Image 25851" >Znajomy, który wie o zakładach bukmacherskich niemal wszystko - i nie jest to wiedza z Internetu - ostrzegał mnie niedawno: nie zakładaj się o wynik piłkarskiego meczu. Początkowo wyglądało mi to na teorię spiskową ale znajomy miał argumenty. Piłka nożna jest sportem niespotykanym, a chyba nawet jedynym pod względem sposobu wyłaniania zwycięzcy. W większości dyscyplin rywale udowadniają sobie wzajemną wyższość od pierwszego do ostatniego gwizdka. Każda akcja przekłada się na jakieś rozstrzygnięcie, a suma rozstrzygnięć na wynik. Lepszy wygrywa. W futbolu efektywny czas gry to ledwie połowa z 90 minut. Drugą połowę zawodnicy czekają na piłkę, nosze i gwizdek. W czasie efektywnym natomiast biegają, podają, strzelają, kiwają się, ale z tego jeszcze nic nie wynika. Żeby był wynik, trzeba strzelić bramkę. Czasem nawet ktoś strzeli, ale sędzia jej nie uznaje, bo przykładowo: „był spalony”. Być może dlatego właśnie zdecydowana większość kobiet nie rozumie tego sportu. Na tej pustyni rozstrzygnięć swoją rolę mają również elementy pozasportowe. O tytule mistrza świata w tej dyscyplinie może zadecydować więc krótkowzroczność sędziego, artystyczny upadek, mocny chwyt za koszulkę, nierówność murawy, kierunek wiatru lub oślepiające słońce. W niedzielę awans Zawiszy do ekstraklasy rozstrzygnął się w centralnym układzie nerwowym sędziego Gilewskiego. Układ nerwowy sędziego bocznego, który nie podejmuje decyzji, ale wskazuje fakty, nie zadziałał wcale. Skutek był podobny do sytuacji pod niemal każdym przyblokowym trzepakiem. Zaiskrzyło od licznych relacji, gdzie była piłka, gdzie ręka i co by było, gdyby... W Bydgoszczy będzie II liga. Choć zależy to jeszcze od układu nerwowego szefów Hydrobudowy...