“Zabawa zabawa”, film pani Kingi Dębskiej – a w “Spod ekranu“ mały remanencik urlopy - to wydawałoby się kino idealne. Pani reżyserka umie opowiadać o sprawach mądrych i ważnych, do tego w takiej rzadkiej w Polsce śmieszno-przejmującej tonacji. Co zresztą skutecznie udowodniła „Moimi córkami krowami”. Do tego panie aktorki przygarnęła absolutnie ekstraligowe, bo panie Kulesza i Kolak to top topów, a wspiera je młoda pani Dębska, której wyraźnie takie kino bardziej pasuje niż głupiutkie komedyjki. Ba, temat mamy niby ograny, ale przecież nie zgrany do końca – bo o alkoholowej pułapce nigdy dosyć. A mimo wszystko nie zagrało to do końca.
Bo przynajmniej ja mam takie dziwaczne wrażenie, jakbym oglądał zilustrowaną punkt po punkcie rozprawkę jakiegoś terapeuty o piciu w dzisiejszej klasie średniej. Jest tu wszystko, co trzeba - alkoholizmu powody, fazy, reakcje otoczenia, alkoholowe mity itd. Picie w warunkach stabilności finansowej, sprawiającej, że pokory brakuje, też jest. Jakby twórcy bali się czegokolwiek pominąć.
W każdym razie właśnie przedstawicielki klasy średniej, a nawet średniej wyższej tu oglądamy. Reprezentują świat sukcesu i trzy różne pokolenia - pani chirurg od dzieci, gwiazda prokuratury i wzorowa studentka, która już zaczepiła się w korpo. Poznajemy je, kiedy jeszcze dają radę. Jeszcze łączą pracę z piciem, jeszcze są w stanie powiedzieć, że przecież wszyscy tak mają, ale widzimy, że to równia pochyła. I że w pewnej chwili nadejdzie kac, i to nie tylko fizjologiczny, ale też życiowy.
Jakie są plusy? Klasa narracji i klasa aktorek. Do tego świetny balans dramatu i uśmiechu - czyli specjalność pani Dębskiej. Co zgrzyta? Mam wrażenie, że twórcy filmu chcieli w nim powiedzieć za dużo. No i włożyli w film wszystko, co o alkoholizmie czytaliśmy przez lata, od banałów, że jak się wino pije, to się przecież alkoholikiem nie jest, bo ci łoją wódę, po powody picia.
Ale żeby nie było - „Zabawa zabawa” to kino dla myślących, które stara się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego bohaterki piją i dlaczego nie przestają pić, kiedy już wszystko się sypie. Nie czarujmy się, każdy w tym kraju miał kolegę alkoholika lub koleżankę alkoholiczkę. I kiedy wszystko się posypało, każdy wyrzucał sobie, że trzeba było inaczej. Choćby pomagać. Bo mruganie okiem, krycie, udawanie, że deszcz pada i zastępowanie w razie czego, to żadna pomoc. To tylko kopniak w dół.