Podczas papieskich pielgrzymek do Polski był blisko Jana Pawła II i wiele wtedy widział i słyszał. Teraz swymi wspomnieniami podzielił się z mieszkańcami Nakła.
<!** Image 2 align=left alt="Image 20651" >Spotkania z księdzem profesorem nauk teologicznych Jerzym Stefańskim zorganizowała nakielska biblioteka. Jej gość, jako specjalista do spraw liturgii, był współorganizatorem papieskich pielgrzymek od roku 1979 do 1999. W bibliotece opowiadał o człowieku, którego wszyscy znają, ale nie wszystko o nim wiedzą.
- Transmisję z pogrzebu Jana Pawła II oglądało na całym świecie ponad miliard ludzi - mówił profesor. - Papież sobie na to zasłużył stylem sprawowania swego pontyfikatu. Cały czas starał się być blisko ludzi, obojętnie, czy byli to wielcy, czy mali tego świata. Dopóki mu zdrowie dopisywało, spotykał się z każdą grupą Polaków przyjeżdżających do Watykanu, którzy robili sobie z nim indywidualne pamiątkowe zdjęcia. Potem zabronili mu tego lekarze.
Niemiecki żart
Chęć bycia blisko każdego, nieplanowane rozmowy z ludźmi z tłumu pielgrzymów, spełnianie nagłych próśb o poświęcenie czegoś - miało swoją cenę.
- Papież wszędzie się spóźniał, bo ciągle ulegał takim prośbom. Tu porozmawiał, choć nie było tego w planie, z proboszczem małej parafii, który przypadkowo stanął na jego drodze. Tam poświęcił epitafium. Niemcy żartowali nawet, że to nie jest Heilige Vater (Ojciec Święty), a Eilige Vater (ojciec śpieszący się). Chcąc być z wszystkimi i blisko nich, musiał się spieszyć. Pontyfikat był długi, prawie 27 lat, ale wypełniły go 104 wielkie pielgrzymki, każda połączona z celebracją, wizytował 317 rzymskich parafii, beatyfikował 1460 osób, a kanonizował 482, spotkał się z 1600 wielkimi osobistościami całego świata.
Dzień pielgrzyma
- Podczas pielgrzymki w 1999 roku, 11 czerwca dzień rozpoczął w nuncjaturze mszą z siostrami zakonnymi. Potem było święcenie pomnika Armii Krajowej, spotkanie w Sejmie i Senacie. A po drodze rozmowy i zdjęcia, o które prosili nawet tak bardzo niewierzący, jak posłanka Sierakowska i Miller. Spotkanie na Umschlagplatzu w byłej dzielnicy żydowskiej, msza, w warszawskiej katedrze i spotkanie w bibliotece uniwersyteckiej. Nie dziwi, że po powrocie do Watykanu był wyczerpany. I to nie tylko po tej pielgrzymce. Ciągle jednak widział drugiego człowieka, potrafił żartować. W Gnieźnie, podczas kolacji, spojrzał na mnie i powiedział: „Taki chudy jesteś. Oszczędzasz?” I nałożył mi na talerz jedzenie.