<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/bobbe_slawomir.jpg" >Mamy problem ze spalarnią zwłok, a właściwie z mieszkańcami, którzy jej w sąsiedztwie nie chcą. W Toruniu problemu nie ma o tyle, że ulica Grudziądzka, przy której rozciąga się cmentarz komunalny, jest oddalona od ludzkich siedzib, więc i towarzystwo krematorium mało kogo interesuje.
U nas kilkadziesiąt rodzin przy ul. Wiślanej narażonych jest na - zapewne niemiłą z psychologicznego punktu widzenia - perspektywę zerkania przy porannej kawie na pracę spopielarni. Pytanie jednak jest takie: Czy estetyczne problemy kilkudziesięciu osób mogą przesłonić interes pozostałych mieszkańców i miejskiego budżetu? Moim zdaniem, nie. Jeśli mieszkańcy nadal będą tkwić w ślepym uporze (ślepym, bo, jak wiadomo, żadnych uzasadnionych - zdrowotnych czy środowiskowych - przeciwwskazań do budowy spalarni w tym miejscu nie ma), trzeba zaproponować im inny wybór. Na przykład przeprowadzkę do jednego z lokali ADM w centrum miasta.
<!** reklama>Jeśli lokatorzy mieszkań przy Wiślanej nie skorzystaliby, można byłoby ze spokojnym sumieniem rozpocząć inwestycję. Jeśli skorzystaliby z oferty zresztą - też. Nie namawiam do rozwiązań wymuszających na mieszkańcach zgodę, ale dających im wybór. Bo miasto powoli przestaje wybór mieć. Albo zachęcić inwestorów do zbudowania spalarni (w Poznaniu już co piąty pochówek odbywa się poprzez kremację zwłok, więc i u nas może być podobnie), albo wyda ogromne pieniądze na rozszerzanie cmentarza komunalnego, a wiecznie też poszerzać go nie można.
