Zmiażdżone kości twarzy, zmasakrowana głowa. Maciej J. nie miał szans przeżyć pobicia, do którego doszło przy ruchliwej ulicy w centrum miasta.<!** Image 3 align=none alt="Image 156409" sub="Na Gdańskiej 110 wciąż jeszcze leżą wiązanki kwiatów i palą się znicze. W tym miejscu został zmasakrowany Maciej J. Fot. Dariusz Bloch.">
Świadków jest niewielu, ale nawet oni nie chcą mówić, przynajmniej nie wszystko. Czy na ulicy Gdańskiej rządzą gangi młodocianych?
- Ten mężczyzna został skopany na śmierć. Napastnik atakował tylko głowę. Pęknięte kości twarzy. Prawdopodobnie przyczyną śmierci było stłuczenie pnia mózgu. Ostatecznie przyczynę śmierci ustali sekcja zwłok - mówi jeden z prokuratorów.<!** reklama>
Minęło 15 dni od pobicia. Oprawca Macieja J. wciąż jest nieuchwytny. Tego wieczora Maciej wyszedł z pubu z kolegami. Co się wydarzyło później na Gdańskiej, ustalają śledczy.
- My wiemy, kto pobił naszego syna - mówi matka Macieja. - Recydywista, który trzy miesiące temu wyszedł z zakładu karnego. Mieszka niedaleko. Liczymy na to, że policja go wkrótce zatrzyma.
To był ich jedyny syn. Przyjechał na urlop ze Szkocji, gdzie pracował w fabryce spożywczej. Poszedł odwiedzić znajomego. - W czasie zajścia nie było przy synie kolegi. Podobno wszedł do kamienicy - dodaje matka Macieja.
Zmowa nad grobem
Mieszkańcy kamienicy i pobliskich sklepów nie chcą mówić. - Byłem na wakacjach - wyjaśnia lokator, pod którego oknami doszło do pobicia.
- Od policjantów dowiedziałam się, co się stało. Tu pod oknami zawsze jest jakiś hałas - dodaje lokator z pierwszego piętra.
Zmowa milczenia dotyczy nie tylko mieszkańców ulicy. Do pobicia doszło o godzinie 20 w środku lata. Świadków nie powinno brakować.
- A jednak jest ich niewielu. Nie mówią chętnie i nie wszystko - mówi Janusz Kaczmarek, zastępca szefa Prokuratury Bydgoszcz-Północ.
Kamera miejskiego monitoringu jest zaledwie kilkanaście metrów od miejsca pobicia. - Przeglądamy jej zapis. Nie ma potrzeby publikowania wizerunku sprawcy - dodaje prokurator Kaczmarek. Zdaniem prokuratorów ofiara i oprawca musieli się znać.
Kopał tylko jeden?
Sprawca jest poszukiwany, ale może nie tylko on przyczynił się do śmierci Macieja.
- Nie chce mi się wierzyć, żeby to zrobił tylko jeden napastnik. W tej bramie siedzi zwykle grupka młodych ludzi. Niektórzy mają wiele na sumieniu. Pobicia, rozboje, kradzieże. Jednak policja nie może im wiele udowodnić. Często zwijają ich na komendę. To ich podejrzewałem w pierwszej kolejności - mówi nasz informator, według którego ulicę Gdańską opanowały dwie grupki. Jedna od ulicy Kamiennej do Chodkiewicza. - Mój znajomy opowiadał, że widział, jak gość, wychodząc ze sklepu monopolowego, podszedł do leżącego i po prostu kopnął go z całej siły w głowę. Miał nie więcej niż dwadzieścia lat - dodaje nasz informator i przypomina, że w pobliżu miała miejsce jeszcze jedna tajemnicza śmierć:
- Jakieś dwa lata temu. Niedaleko od tego miejsca mieszkał bezdomny. Niby nieszczęśliwie uderzył głową o krawężnik. Jednak dzień wcześniej wieczorem widziałem go trzeźwego.
Druga grupka młodych zadziorów działa w pobliżu placu Wolności, gdzie mieszka słynna Damiana W. Nastolatka siedzi za kratkami. Trwa jej proces. Odpowiada za usiłowanie zabójstwa. Pchnęła nożem dziewczynę, która z koleżankami szła chodnikiem. Jedna z nich miała potrącić jej znajomą. Damiana wyjęła z torebki nóż i uderzyła nim w klatkę piersiową jedną z młodych kobiet. Napadnięte schroniły się w jednym z klubów. Po aresztowaniu Damiany wielu mieszkańców ulicy Gdańskiej odetchnęło z ulgą.
- Ta grupka to jej znajomi. Małolaty. Nie kozaczą, jak ci z Chodkiewicza, ale to tylko kwestia czasu - mówi nasz informator.
Prokurator Janusz Kaczmarek doskonale zna sprawę Damiany W.
- Nie wiążemy tych zajść z tymi grupkami. Sprawca pobicia i jego znajomi mają około 30 lat. Wydawałoby się, że są to już ustabilizowani ludzie - mówi Janusz Kaczmarek.