Zobacz wideo: Pandemia przybiera na sile. Coraz więcej zgonów chorych na Covid-19
Wracamy do sprawy 62-letniej pacjentki, u której 15 lutego przeprowadzono zabieg "korekty" odźwiernika żołądka. Operowana zmarła 18 marca po trzytygodniowym pobycie na OIOM-ie. Córka zmarłej podnosi, że wbrew temu, co mówili lekarze, przyczyną śmierci jej mamy nie był koronawirus, ale zaniedbania, jakich mieli dopuścić się pracownicy szpitala.
- Mama zanim poszła do szpitala była w świetnej kondycji. To osoba pełna energii, nie dolegało jej nic poza problemem, z jakim borykała się od kilku lat - mówiła córka operowanej kobiety. - Stwierdzono u niej wadę odźwiernika żołądka. Wcześniej miała wrzód, ale został on "zaleczony".
Kiedy opisaliśmy sprawę, postępowanie przeprowadził Rzecznik Praw Pacjenta. W piśmie podsumowującym jego ustalenia stwierdza: "(...) personel medyczny zlekceważył objawy wskazujące na rozejście się zespolenia żołądkowo-dwunastniczego". Dalej czytamy, że "postępowanie personelu medycznego było zgodne z aktualną wiedzą medyczną, ale bez należytej staranności".
To Cię może też zainteresować
Kobieta podkreślała, że jej mama od samego początku po zabiegu bardzo źle się czuła. - Myśleliśmy z tatą, że tak jest po wszystkich operacjach. W drugiej dobie wyjęto jej sondę i zaczęto podawać wodę, herbatę, kleiki. Złe samopoczucie się nasilało - wyjaśnia nasza Czytelniczka. - Czwartego dnia po operacji wymiotowała pół dnia. Cały czas zgłaszała silny ból w brzuchu i uczucie ciężkości. Nikt nawet nie dotknął jej brzucha, jedynie wkładali i na drugi dzień wykładali jej sondę. Nikt nie zrobił jej USG czy TK jamy brzusznej, mimo że prosiliśmy o to usilnie. Powiedzieli, że mama jest psychicznie nieprzygotowana, cokolwiek to miało znaczyć. Kiedy rozmawiałam z nią po raz ostatni, gdy była jeszcze na oddziale chirurgicznym, plątały jej się słowa, nie mogłam jej zrozumieć.
Rzecznik może żądać postępowania dyscyplinarnego
Stan pacjentki - jak relacjonowała córka - pogarszał się, aż 22 lutego postanowiono przeprowadzić drugi zabieg. Po nim umieszczono chorą na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. - W szpitalu powiedziano mojemu ojcu, że mama trafiła tam, żeby mogła odpocząć! Była intubowana. Potem przeprowadzono jeszcze dwa zabiegi. Po wszystkim dowiedziałam się, że doszło u niej do perforacji, do zapalenia otrzewnej i zakażenia organizmu. A 22 lutego lutego miała mieć problemy z oddychaniem, krztusiła się treścią żołądka. Krótko przed jej śmiercią powiedziano mi, że zakaziła się Covid-19, ponad 80 proc. tkanki płuc było zajętych prze infekcję. Ale ona miała negatywny test przed przyjęciem na oddział.
RPP wystąpił do szpitala o przeprowadzenie szkolenia personelu w zakresie postępowania z pacjentami w sytuacji ogniska epidemicznego, a ponadto zaznaczył, że może zażądać wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Sprawa jest też równolegle prowadzona przez prokuraturę. Początkowo postępowanie nadzorowała Prokuratura Rejonowa w Bydgoszczy, obecnie zajmuje się nim Prokuratura Okręgowa.
Szpital nie chciał komentować sprawy. "SP WZOZ MSWiA w Bydgoszczy nie przekazuje informacji o danych medycznych pacjentów, nie złoży również wyjaśnień co do treści przesłanych (pytań, red.)" - to stanowisko Marka Lewandowskiego, dyrektora szpitala MSWiA w Bydgoszczy.
