https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Smak tataraku

Jarosław Reszka
Kto dziś czyta Iwaszkiewicza? Student polonistyki, nauczycielka, emeryt? Szkoda, że ta struna wrażliwości już nie brzmi, podobnie jak nie ma świata przedstawionego w jego prozie. „Tatarak” Andrzeja Wajdy według Iwaszkiewicza trafił do wypożyczalni i tam na cichej półce może będzie czuł się lepiej niż w hałaśliwych multipleksach.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Kto dziś czyta Iwaszkiewicza? Student polonistyki, nauczycielka, emeryt? Szkoda, że ta struna wrażliwości już nie brzmi, podobnie jak nie ma świata przedstawionego w jego prozie. „Tatarak” Andrzeja Wajdy według Iwaszkiewicza trafił do wypożyczalni i tam na cichej półce może będzie czuł się lepiej niż w hałaśliwych multipleksach.

Do konsumpcji „Tataraku” nie pasuje coca-cola z plastikową słomką. Przyznam się, że siedząc w kapciach z kubkiem herbaty, mniej chłonąłem Iwaszkiewiczowskie rozterki nad umykającym czasem i uwiądem ciała. Nie pochłonęły mnie też psychoanalityczne zagadki w rodzaju: czy Pani Marta, zacna doktorowa w średnim wieku, to może sam Iwaszkiewicz, zafascynowany młodym, wysportowanym Bogusiem i na tle jego tężyzny opłakujący własną słabość? Zapatrzyłem się natomiast w dom Doktora - oazę w prostackiej współczesności. To znaczy Iwaszkiewiczowskiej współczesności.

<!** reklama>Opowiadanie zostało wydane w 1960 r. Wajda pokazuje Polskę mniej więcej z tego okresu. Socjalistyczna gospodarka nie zdążyła jeszcze całkiem zepsuć miasteczka. Wyziera z plakatu na murze, odrapanego autobusu, ale w domu doktorostwa nowego nie widać. Zostało za progiem. Doktor na wejście żony do jadalni zakłada marynarkę, wstaje i nalewa jej herbaty do filiżanki z porcelany. Nic nie zwiastuje końca ziemiańskich obyczajów ani męczeństwa starej inteligencji. Prywatny gabinet doktora jest oblegany, on sam sporo czasu spędza też w szpitalu, dojeżdżając doń wypolerowaną warszawą. Pod jego nieobecność żona wydaje polecenia służącej, dba o kartotekę pacjentów, wspomina synów, których zabrało powstanie. I przeżywa niezbyt zdrową fascynację młodym robotnikiem, który ma płytkie wyrzuty sumienia z tego powodu, że nie czyta książek.

Ktoś rozczytany w Iwaszkiewiczu wytknie mi może, że podkreślam nie to, co dla opowiadania najważniejsze. Ktoś rozmiłowany w kinie Wajdy, obruszy się, iż nie zauważyłem w „Tataraku” formalnego nowatorstwa, zadziwiającego u 83-letniego twórcy. Dla kogoś jeszcze innego najistotniejszy w filmie okaże się klucz osobisty - monologi Krystyny Jandy, wspominającej ostatnie miesiące z odchodzącym ze świata mężem, Edwardem Kłosińskim. Wszyscy ci widzowie mają i rację, i prawo do takiego odbioru filmu. Tak jak ja do swojego. I skoro każdy w swoim fotelu czuje przy „Tataraku” swoisty komfort, to znak, że Wajda, Edelman i cała kompania starych znajomych realizatorów i aktorów nie zmarnowali czasu. Jest w tym filmie po trochu różnych dokonań literackich, nie tylko Iwaszkiewicza. Jest wstydliwa fascynacja śmiercią, ale i hymn na cześć życia w każdym przejawie. Nawet w ostatnich chwilach konającego na raka.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski