<!** Image 1 align=left alt="Image 21124" >„Nigdy tu żadnych dziennikarzy nie będziemy mieć, nigdy tu żadnych nie wpuścimy” - usłyszała na pożegnanie dziennikarka „Nowości”, wyproszona przez panią prorektor z pierwszego wykładu studiów podyplomowych w toruńskiej Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej. To wersja samej dziennikarki (piszemy o tym obszernie w dzisiejszym Magazynie). Według dziekana WSKSiM, tak być nie mogło: „To insynuacje, że została wyproszona. To niemożliwe, żeby uzasadnieniem było to, że jest dziennikarzem”.
Rozmowy dziennikarki z prorektorką, oczywista, nie nagrywał żaden magnetofon. Pozostaje słowo przeciwko słowu. Kto komu uwierzy? Kwiestia wiary, co prawda, umyka rozumowemu poznaniu, ale mimo to odpowiedź wydaje się prosta. Ci, którzy wielbią Tadeusza Rydzyka, uznają, że kłamie dziennikarka, a ludzie niechętni ojcu dyrektorowi uwierzą jej słowom. Jak jednak zareagują wierni na list Stolicy Apostolskiej w sprawie Radia Maryja, który nuncjusz apostolski przekazał wczoraj prowincjałowi redemptorystów? Przekładając język kościelnej dyplomacji na potoczną polszczyznę, Stolica Apostolska apeluje do biskupów: „Radio Maryja zbyt angażuje się w politykę i proszę coś z tym zrobić”. Nie ma tu już słowa przeciwko słowu, jest fakt. Ale jestem przekonany, że to właśnie wiara zdecyduje o społecznym odbiorze przesłania z Rzymu. Ludzie, którzy wielbią ojca Rydzyka, nadal będą wierzyć, że to, co robi, jest najlepsze dla Kościoła. Zaś w ostrzegawczy głos Stolicy Apostolskiej, przekazany przez świeckie media, po prostu nie uwierzą. No bo przecież dziennikarze świeckich mediów kłamią i nienawidzą ojca Tadeusza. Jak natomiast zareagują na list jego adresaci oraz bohater? Podejrzewam, że i tu rewolucji nie będzie.
Ile już było podobnych napomnień i jaki dały efekt? Ojciec Rydzyk ma swoją misję i chyba nic go do jej wypełniania nie zniechęci. A biskupi? Raczej nie zdecydują się na ostrą konfrontację z człowiekiem z misją. Nie uczynią z ojca dyrektora męczennika, samemu przywdziewając szatę Piłata.