Zobacz wideo: Żywność drożeje szybciej niż przewidywano
W Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy w piątek 5 marca miał się rozpocząć proces apelacyjny w sprawie skazanych jesienią 2020 roku hodowców psów z podbydgoskiego Dobrcza. Rozprawa została jednak odroczona ze względów formalnych. Sąd nie uznał apelacji oskarżonej Izabeli C.-G., ponieważ ta złożyła pismo już po terminie.
Niemniej drugi proces odbędzie się, ponieważ odwołanie od wyroku, jaki zapadł w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy w ubiegłym roku złożył również, m.in. prokurator. Oskarżyciel publiczny żądał kary trzech lat pozbawienia wolności wobec byłego małżeństwa hodowców odpowiadających za nieludzkie traktowanie zwierząt.
Sąd rejonowy natomiast wyrokiem w pierwszej instancji skazał Izabelę C.-G. na rok pozbawienia wolności, a jej byłego partnera na 8 miesięcy kary więzienia. Na poczet wykonania kar zaliczono oskarżonym czas, jaki spędzili w areszcie śledczym. Poza tym mieli zapłacić 20 tys. zł zadośćuczynienia i zostali objęci pięcioletnim zakazem prowadzenia hodowli psów. Sąd uznał, że kilkaset zwierząt na posesji w Dobrczu było trzymanych w nieludzkich warunkach, ale uniewinnił oskarżonych od zarzutów oszustw na rzecz klientów, którzy kupowali od nich psy.
To Cię może też zainteresować
Psy brodziły w odchodach
Przypomnijmy, że hodowla zwierząt w Dobrczu została zlikwidowana na początku lutego 2017 roku. Wkroczyli tam pracownicy Pogotowia dla Zwierząt oraz policjanci z bydgoskiej komendy. Psy i koty mieszkały w skrzyniach i klatkach. Miesiącami nie wychodziły na dwór. 170 zwierząt żyło w ciemnościach. Brodziły w odchodach.
Izabela i Roman G. zostali wtedy aresztowani. Przepisy, które obowiązują od 2012 roku, zakazują rozmnażania zwierząt w celach handlowych z wyjątkiem zarejestrowanych hodowli. W efekcie powstało mnóstwo stowarzyszeń, których nikt nie nadzoruje. Właśnie w takim działali właściciele zwierząt z hodowli w Dobrczu.
Była to największa zlikwidowana hodowla psów rasowych w Polsce, jaką do tej pory udało się odkryć. Nikt wcześniej nie odebrał bowiem z jednego miejsca aż 170 czworonogów.
G. hodowali buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, owczarki border collie, bulteriery, shih tzu oraz koty norweskie. Małżeństwo G. zamieszczało ogłoszenia o sprzedaży zwierząt w internecie. Większość z nich wymagała pilnej pomocy weterynaryjnej.
Klienci, którzy przyjeżdżali na miejsce, nie mieli dostępu do miejsca, w którym przebywały wszystkie zwierzęta. Przynoszono im tylko zamówione psy i koty, przygotowane do sprzedaży.
- Zapewniano klientów, że zwierzęta są w dobrej kondycji, podczas gdy po kilku dniach, tygodniach zwierzęta te chorowały, padały - mówił prokurator Adam Lis z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.
W procesie zeznawało kilkudziesięciu klientów hodowców, którzy przyjeżdżali do Dobrcza po psy z różnych części Polski.
Kolejna rozprawa w tym procesie odbędzie się w kwietniu.
