Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siatkarz Łuczniczki wraca do zespołu po roku przerwy [ROZMOWA]

Marcin Karpiński
- Chcę grać, bo jestem już tym wszystkim zmęczony - nie ukrywa zawodnik. Rok temu już na inaugurację doznał kontuzji, która wyeliminowała go z gry na wiele miesięcy i spotkaniom bydgoskiego zespołu mógł się przyglądać tylko z boku. Co się działo z Wojciechem Ferensem od tamtego czasu i kiedy wróci do gry? - o tym w poniższym wywiadzie.

Jak się czuje największy pechowiec poprzedniego sezonu?
Mogę powiedzieć, że coraz lepiej, że idę do przodu. Chociaż, czego nie ukrywam, wszystko trochę się skomplikowało. Po pierwszej artroskopii kolana musiałem poddać się jeszcze drugiej, czysto kosmetycznej, ale z tego powodu czas mojego powrotu na parkiety trochę się wydłużył. Dziś mogę powiedzieć jedynie tyle, że w tym sezonie będę sprawny na sto procent, ale kiedy wrócę do pełni formy, trudno powiedzieć. Pracuję ze zdwojoną chęcią, w tym tygodniu wracam do zajęć z zespołem. Ale chciałbym też grać już w meczach.

Pierwszą operację przeszedł pan jeszcze w zeszłym roku, a kiedy i dlaczego musiał pan położyć się na stół po raz drugi?
Po pierwszym zabiegu musiałem trzymać nogę przez dwa miesiące w specjalnej ortezie, która miał pomóc w leczeniu naderwanego więzadła. To nie pozwalało przekroczyć pewnego zakresu zgięcia. Musiałem z tym żyć. Ale wszystko poszło zgodnie z planem, dobrze się zrosło. Jednak w pewnym momencie rehabilitacja stanęła w miejscu, ponieważ noga nie pozwalała na większe zgięcia. Jak się okazało, podczas - najprawdopodobniej - etapu zrastania pojawiły się zrosty. Było ich w kolanie tak dużo, że brakowało miejsca na naturalne ruchy. I trzeba było je usunąć. To działo się jeszcze w lipcu. Na szczęście wszystko zaczęło się szybko goić, zgięcie wróciło do normy, tyle że na pełnych obrotach zacząłem pracować dopiero od sierpnia. Co by nie mówić, to zbyt krótko, żeby dobrze przygotować się do trudów całego sezonu.

A co w tym czasie działo się w pana głowie?
Rozmawiałem z wieloma chłopakami, którzy przechodzili podobne kontuzje i wiedziałem, że okres rehabilitacji i powrotu może być pewną sinusoidą, że mogą pojawić się opuchlizny i bóle. A to, oczywiście, idzie w parze z psychiką, gdyż raz jest dobrze, a raz źle. I tak było. Sam jestem tym już trochę zmęczony, lecz nie poddaję się. Walczę, ile mam sił. Mam również do spłacenia dług wdzięczności wobec bydgoskiego klubu.

Łuczniczka podała panu rękę. To musiało pana podnieść na duchu...

Tak, ale nie oczekuję, że coś będzie mi dane na tacy. Wracam po ciężkiej kontuzji i będę musiał walczyć zarówno o uznanie w oczach trenera, jak też o własną formę. Na pewno dam z siebie maksa. Były już takie dni, że trenowałem trzy lub cztery razy dziennie. Czasem żartuję, że mój okres przygotowawczy trwa już wiele miesięcy.

A kiedy dołączy pan do zespołu prowadzonego przez Piotra Makowskiego i Mariana Kardasa, bo drużyna gra sparingi oraz bierze udział w turniejach?
Wróciłem do Bydgoszczy i w tym tygodniu będę z zespołem. Pewnie na sto procent nie będę mógł już trenować, pewne kwestie wymagają jeszcze czasu, ale wierzę, że jestem na dobrej drodze, żeby niedługo pomóc drużynie.

W ubiegłym sezonie Łuczniczkę rozbiły m.in. kontuzje i w efekcie drużyna spisała się słabo. Latem doszło do wielu roszad kadrowych. Czy nowy skład jest dla pana zaskoczeniem?
Zawsze imponowała mi polityka bydgoskiego klubu. Działacze wiele razy potrafili ze swojego potencjału budżetowego wycisnąć maksimum możliwości. Tak było między innymi w tamtym roku. Niestety, kontuzje i inne zrządzenia losu sprawiły, że nie wykorzystaliśmy szansy. W klubie nad Brdą nie zawsze jest kolorowo, lecz zarząd stara się, żeby zrobić wszystko co w jego mocy. Obecna Łuczniczka, to zespół wielu fajnych, młodych i ambitnych chłopaków. Myślę, że mają sobie i innym coś do udowodnienia. Mają okazję grać w większym wymiarze i w tym muszą upatrywać swojej szansy. Liczę, że wzmocnieniem zespołu będzie także Serb Milan Katić. To gracz perspektywiczny, który będzie chciał dodać tej drużynie jakości.

Już niebawem rozpocznie się nowy sezon w PlusLidze. Co pan sądzi o kolejnych zmianach dotyczących formuły rozgrywek, o poszerzeniu ligi i nowych zasadach walki o medale?
Pewne rzeczy wymusza na nas kadra narodowa, więc jesteśmy w tej kwestii bezradni. Co do poszerzenia ligi, to uważam to za dobry pomysł. Tych zespołów musi być jak najwięcej. Siatkówka musi dalej się promować i pokazywać z jak najlepszej strony. To bardzo fajny sport. A takie ośrodki, jak Katowice i Szczecin, zasługują na to, żeby mieć drużyny w najwyższej lidze. Jeżeli chodzi o grę o medale, jest tylu samo zwolenników, co przeciwników. Wśród siatkarzy też pewnie jesteśmy w tym temacie podzieleni. Ale nie my o tym decydujemy, jesteśmy na tej scenie tylko aktorami i musimy się temu podporządkować.

To dobrze byłoby na tej scenie, jako silny punkt zespołu, zobaczyć jeszcze Wojciecha Ferensa ...
Z całych sił do tego dążę. Kolano mam jak nowe, przygotowuje się do powrotu od długiego czasu, ale nie mogę na razie składać żadnych deklaracji. Nie chcę później czegoś prostować.

Zatem, dużo zdrowia. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję i do zobaczenia w hali Łuczniczka!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!