https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Serce w papierze

Mariusz Załuski
No cóż, nie szanują ich. Dogryzają, szydzą i odwracają się ze wstrętem. Jak na prawdziwych wykształciuchów przystało. Ale już zdecydowanie nie tak, jak kiedyś. Ba, w ostatnich latach kryminał - filar literackiej popkultury - robi w Polsce karierę, jak nigdy dotąd. A niektórzy autorzy zyskują status księgarskich gwiazd, dzięki czemu premiery ich książek pompuje się tak mocno, jak płyt topowych idoli.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >No cóż, nie szanują ich. Dogryzają, szydzą i odwracają się ze wstrętem. Jak na prawdziwych wykształciuchów przystało. Ale już zdecydowanie nie tak, jak kiedyś. Ba, w ostatnich latach kryminał - filar literackiej popkultury - robi w Polsce karierę, jak nigdy dotąd. A niektórzy autorzy zyskują status księgarskich gwiazd, dzięki czemu premiery ich książek pompuje się tak mocno, jak płyt topowych idoli.

Wyczytałem gdzieś ostatnio, jak doszło do tego, że Borys Akunin napisał swój pierwszy „kryminał historyczny” z nieśmiertelnym Fandorinem, odkrywającym przed nami cudaczny świat carskiej Rosji. Otóż Akunina rozbawiła własna żona, czytająca w metrze kryminał, skrupulatnie owinięty w papier - no bo wiadomo, przyzwoita inteligentka z dobrego domu poniżej pewnego poziomu nie schodzi. To znaczy oczywiście schodzi - bo serce mówi, żeby czytać - ale broń Boże się nie przyznaje. No i pan Borys postanowił zmajstrować coś mniej wstydliwego, dzięki czemu dostaliśmy serię książek, które zrobiły z niego postać znaną i kochaną, również w Polsce. Ba, między innymi za sprawą Akunina doczekaliśmy się nie tylko nobilitacji kryminału, ale też mody na kryminał nieamerykański. Moda, jak to moda, sprawiła, że znowu trochę przegięliśmy - ale spora część czytelników przekonała się, że zabawę formą czy nieco ciekawsze przemyślenia można znakomicie skleić z pełną krwistej emocji intrygą. A jak wiadomo nic tak w książkach nie boli, jak ukrywanie fabularnej nieporadności w pozorach sztuki wielkiej i wysokiej.

<!** reklama right>No ale wracając do mody. Oczywiście ciągle jest włoszczyzna, ciągle są Rosjanie, też ci nowi, z „miłosiernymi siekierami”, ale niewątpliwie największa gwiazda to dzisiaj Henning Mankell i jego komisarz Wallander. Mówiąc szczerze ta euforia ostatnich miesięcy jego starych fanów lekko dziwi, bo w końcu książki Szweda poważane są od lat w kręgach „kryminalistów” (zakonspirowanych oczywiście - wiadomo, trzeba owijać w papier). Jasne, że ta nagła histeria w sieciach sprzedaży podkręcana jest reklamą, ale to nie jedyny powód. Ostatnio w radiu słuchałem debaty o Mankellu z udziałem paru mędrców i telefonujących słuchaczy. Jeden z nich łamiącym się głosem opowiadał, że jak czyta książki o przeżywającym kryzys wieku średniego Wallanderze, to dobrze go rozumie, bo sam ma za sobą życiowe zakręty. A potem była rozmowa o tym, jak to Mankell opisuje koniec swojego kraju w tej wersji, do jakiej przywykliśmy - czystego, pięknego, wyidealizowanego i opartego na zasadach, które powoli zabija otwartość na świat. Bo globalizacja to też koszty, czasami wysokie. U Mankella idylla się kończy, tylko czy to naprawdę była idylla? W każdym razie tak naprawdę najmniej mówiono o samej sensacyjnej intrydze. Choć ta intryga u Mankella też nie jest zła.

Aż ckni się do takiego kryminału u nas. No, ale najgorzej nie jest. Na listy bestsellerów wróciły „Polska Piastów i „Polska Jagiellonów”. A to są dopiero kryminały.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski