
Piotr Król, poseł PiS z Bydgoszczy
- Jestem chłopakiem ze Starego Fordonu. Z sentymentem wspominam mojego dziadka, który miał oryginalne imię Poncjan. Razem z babcią mieszkali na osiedlu Leśnym i w każdym weekend przyjeżdżali do nas błękitną syrenką. Bardzo czekałem na te wizyty, bo gdy babcia wysiadała z auta, ja zajmowałem jej miejsce i jechałem z dziadkiem na przejażdżkę - mówi poseł Piotr Król.
- Nie pochodzę z zamożnej rodziny, a mój dziadek tej syrenki - królowej polskich szos - dorobił się ciężką pracą. Chwile spędzone wówczas z nim noszę do dziś głęboko w sercu. Szkoda, że dziadek Poncjan zmarł tak wcześnie. Byłem wtedy jeszcze uczniem szkoły podstawowej, ale te nasze wspólne wyprawy samochodowe po dzielnicy były tak dla mnie ważne, że pamiętam je jakby to było dosłownie wczoraj. Fajnie powspominać beztroskie lata dzieciństwa.

Grażyna Dziedzic, dyrektor III LO w Bydgoszczy
- Miałam niecałe cztery latka, gdy rodzice postanowili zabrać moją starszą siostrę Renię na spotkanie z Mikołajem. Tymczasem mnie malucha planowali zostawić z babcią w domu. Szybko zorientowałam się, co się święci i przystąpiłam do nieporadnego, ale samodzielnego i desperackiego ubierania się na to wydarzenie. Jako córeczka tatusia, oczywiście, zmiękczyłam serce rodziców i zabrali nas obie.
- Okazało się jednak, że nie sprostałam emocjonalnie spotkaniu oko w oko z Mikołajem. Nie przyjęłam nawet od niego misia w prezencie, tak jak zrobiła to moja siostra. Wszechogarniający strach zamiast uśmiechu wycisnął łezki na mojej twarzy. Na szczęście dziś już nie boję się takich przystojnych Mikołajów.

Dr nauk med. Paweł Rajewski, prof. WSG, wojewódzki konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych dla województwa kujawsko-pomorskiego
- Od dziecka chciałem być lekarzem i bawiłem się w doktora. Pacjentkami były koleżanki z bloku. Robiłem też operacje, zastrzyki i inne eksperymenty... na pluszowym misiu, który znaleziony po latach dziwnym trafem nie miał oczu i jednej ręki. W wieku pięciu lat podczas rodzinnego przyjęcia na zadane pytanie (było to nagrywane na magnetofon), kim chciałbym zostać w przyszłości... odpowiadałem zawsze bez zbędnej zwłoki "lekazzzem". Gdy pytano mnie, dlaczego? Mówiłem: „Rodzice koleżanek zawsze chcą, żeby ich mąż był lekarzem, albo prawnikiem”.
- I tak mi zostało, przez szkołę podstawową, liceum... Oczywiście, jak u każdego dziecka była przejściowa fascynacja zawodem policjanta, strażaka, czy bycia kowbojem, ale w konsekwencji zawsze pozostawał lekarz. Jak to w rodzinie lekarskiej...

Magdalena Popielewska, dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych w Bydgoszczy
- Mam wiele fajnych wspomnień z dzieciństwa. Gdy nad tym się zastanawiałam, lista zrobiła się długa. Pamiętam zapach i to niecodzienne uczucie spania w świeżo wymaglowanej pościeli. Smak ciemnego sosu mojej babci, który smakował najlepiej bezpośrednio z garnka i maczanej w nim bułki. Wspominam widok mamy malującej się do pracy przed małym lusterkiem. Tatę, który ciągnie mnie na sankach i wywraca na zakrętach. Wspominam też jazdę pomarańczowym maluchem na kolanach u taty. On zajmował się skrzynią biegów i pedałami, a ja byłam królową kierownicy. Jaka była radość, gdy dostałam chiński piórnik - taki zapinany na magnes i małpkę-maskotkę z palcem wkładanym do pyszczka.
- Ach, mogłabym tak długo wyliczać. Są to wspomnienia niezmiernie proste, ale łączą się z kochanymi osobami, które zawsze były ze mną, kochały mnie i dzięki nim moje dzieciństwo było piękne.