Wyobraźnia tych, którzy decydują się na seks poza sypialnią nie ma granic.
- Pamiętam jak swego czasu chodziłam z chłopakiem do lasu. Nie mieliśmy wtedy samochodu, więc braliśmy koc i szukaliśmy ustronnego miejsca. Jakiś czas później próbowaliśmy tego w uczelnianej toalecie. I chociaż nie jesteśmy już razem, miło wspominam te nasze eksperymenty - przyznaje Paulina.
- Bardzo to lubimy z mężem. W zasadzie nasze pierwsze zbliżenie też odbyło się w plenerze. To było podczas ogniska na działce u naszych znajomych. Teraz regularnie jeździmy już w plener. Jesteśmy po ślubie dwa lata. Dzieci jeszcze nie mamy. Nie mamy nic do stracenia. Uprawialiśmy seks w samochodzie kilka razy, ale nie jest wygodnie. W lesie, na polanie. Raz zdarzyło nam się nawet w pociągu. Dodam, że w nocnym pociągu i mieliśmy pusty przedział - dodaje z uśmiechem Aneta.
Konsekwencje takiego zachowanie mogą okazać się dotkliwe, zwłaszcza w kwestii finansowej. Jak ostrzega policja, osoby przyłapane na współżyciu w miejscu publicznym mogą zostać ukarane mandatem nawet do 500 zł każda. Jest to traktowane jako nieobyczajny wybryk, który zagrożony jest karą mandatu od 20 do 500 zł.
Jednak jest to o tyle skomplikowana sytuacja, że dodatkowo musi znaleźć się osoba, której będzie to przeszkadzać i będzie mogła złożyć zeznanie. O ile załatwienie swoich potrzeb w miejscu publicznym jest ogólnie przyjmowane jako coś nieobyczajnego, o tyle w przypadku współżycia nie wszystkim to przeszkadza...
Uprawiając seks na świeżym powietrzu, narażamy się nie tylko na mandat karny. Wiosną i latem, kiedy jest upalnie za sam wjazd do lasu można zostać ukaranym. Inne konsekwencje to narażenie się na pośmiewisko.
W dobie telefonów komórkowych i internetu zdjęcia i filmy w dwuznacznej sytuacji błyskawicznie mogą znaleźć się w sieci. Seks poza sypialnią od zawsze intrygował. Być może wielu z nas ma coś w sobie z ekshibicjonisty. Ważne by nie szkodzić i nie szokować innych.