Były lider „Solidarności” i były prezydent przybył do gmachu parlamentu ok. godz. 10.00. Już na samym początku zapowiedział, że chciałby „wnieść wkład do walki” jaką prowadzą osoby okupujące sejmowy korytarz.
Opiekunowie i ich podopieczni po raz kolejny przedstawili swój postulat, który ich zdaniem nie został spełniony przez rząd - wypłata 500 zł w gotówce co miesiąc na potrzeby niepełnosprawnych.
Lider opozycji w czasach PRL zapewnił o swoim poparciu dla ich sprawy. - Powinniśmy z wami być solidarni i was zrozumieć. W zależności od porządkowania Polski, nabierania jakiegoś rytmu i dobrobytu powinniśmy powiedzieć o waszych potrzebach i wykazywać się tu solidarnością i mądrością - mówił.
Przyznał jednocześnie, że „na razie się to nie udaje”. – Gdybym ja dzisiaj miał stocznię, był w Solidarności, już dawno by tej władzy nie było. Jakie szkody robią Polskę, jak niszczą nasz dorobek, to się nie mieści w głowie. Trzeba jak najszybciej tych ludzi odsunąć od władzy, ale musimy pamiętać o demokracji - przekonywał.
Przestrzegł jednocześnie, że ich protest będzie wykorzystywany w celach politycznych przez różne ugrupowania.
Protestujący zapytali Wałęsę, w jaki sposób mógłby im pomóc. – Gdybym wiedział, to bym to zrobił. Też nie wiem - odpowiedział były prezydent.
Lech Wałęsa zasugerował opiekunom, aby poszukali wsparcia w innych grupach społecznych, np. u górników. Ci poprosili byłego związkowca, aby to on napisał w ich imieniu list do górników i przekonał do poparcia postulatów opiekunów i ich podopiecznych. - Być może z pana ust, jeśli pan to powie, może oni wtedy pochylą nad tym problemem i będzie ta solidarność, o którą tak bardzo prosimy - mówiła jedna z protestujących.
Wałęsa odpowiedział, że być może należy także rozważyć wystosowanie apelu do innej grupy, która może być „jeszcze bardziej skuteczna, a niekoniecznie liczebna”. – Trzeba poszukać grupy, która mogłaby być z wami solidarna i nawet przejąc od was te wszystkie postulaty z gwarancjami - mówił Wałęsa.
Opiekunowie odpowiedzieli, że postulat jest tylko jeden. - Przecież ja nie wchodzę w szczegóły - stwierdził Wałęsa. Dopytywali byłego prezydenta, czy jego zdaniem 900 zł wystarczy na przeżycie w Polsce. Ten zasugerował, że kwestia przeżycia i zarobków jest bardzo indywidualna. - Ja zarabiam 5 tys., a moja żona wydaje 6 tys. - oznajmił.
Protestujący opiekunowie poprosili również byłego prezydenta, aby został z nimi w Sejmie i wspomógł protest. Dodali, że mają wolny materac. - Chcę z wami zwyciężać, a nie siedzieć. Oni (PiS-red.) by chcieli, żebym siedział - odpowiedział były prezydent.
Dodał, że jeszcze dziś o godz. 18.00 musi być na spotkaniu w Puławach. - Ja się z wami zgadzam, macie rację. Zrobiłem za mało, tylko nie byłem w stanie. Chcę razem z wami zwyciężać, ale zwyciężać, a nie cierpieć - mówił.
Zapewnił jednak, że podczas wizyty w Puławach poruszy problem niepełnosprawnych. - Będę o was mówił, gdzie jest ta solidarność, że nie widzicie ich krzywdy, ze rząd z ich kpi? - przekonywał. – Nic więcej nie mam dla was. Przykro mi. Tak się stało, jak się stało. Rozbroiłem się, więc nie mam siły wykonawczej. Na razie nie wiem co zrobię, będę zachęcał, publikował, o was mówił, a co z tego wyniknie, to zobaczymy – tłumaczył.
Na koniec spotkania Lech Wałęsa zaproponował, aby w ostateczności protestujący powołali się na jego prośbę, żeby protest w Sejmie zakończyć. Ci poprosili byłego prezydenta, aby „zastanowił się nad możliwymi rozwiązaniami” ich sprawy.
Do wizyty Wałęsy w Sejmie odniosła się rzeczniczka PiS Beata Mazurek, która stwierdziła, że były prezydent jest „kolejną osobą, która wykorzystuje protest by uderzyć w polski rząd”.
POLECAMY: