Podobno wszystko zaczęło się od okupacyjnej akcji małego sabotażu. Skutkiem tego co rusz, dla kilku złotych, próbujemy obchodzić wszelkie zakazy, blokady. Często wbrew prawu.
<!** Image 2 align=none alt="Image 156022" sub="Piotr Winiatowski potrafi postawić na nogi uszkodzoną Nokię, LG, Samsunga. Jego zdaniem najwięcej pracy jest z Motorolą. / Fot. Tadeusz Pawłowski">- Z chwilą, gdy zaczęła spadać liczba kradzieży radioodbiorników samochodowych, coraz częściej klienci pytający o możliwości odkodowania radia czynią tak z powodów czysto praktycznych - przekonuje inż. Marian Lipiński z toruńskiej firmy Auto Alarm Radio. - Producenci samochodów odstępują od skomplikowanych systemów elektronicznych zabezpieczeń radioodbiorników, czy całych zestawów audio i dvd zamontowanych w autach.
<!** reklama>Okazuje się, że zamiast skomplikowanych kart kodujących wystarczy kilkucyfrowy kod, blokujący radio w chwili np. odłączenia akumulatora na dłuższy czas. Po jego ponownym zamontowaniu kierowca wciska znany sobie kod i radio... gra.
Znacznie powszechniejszym problemem ostatnich lat dla zmotoryzowanych jest nagminne znikanie anten od CB-Radia. Okazuje się, że pozostawienie anteny nawet na krótki czas może się wiązać z jej zniknięciem.
Wydaje się, że policjanta z drogówki sprawność i ewentualne przekręcanie prędkościomierza w samochodzie nie powinny interesować. W końcu korzysta on ze służbowej, legalizowanej „suszarki”, której może w pełni ufać, zarówno funkcjonariusz jak i kontrolowany kierowca. Zresztą dziś, kiedy samochody mają elektroniczne urządzenia monitorujące prędkość i liczbę przemierzanych kilometrów, nieuczciwi sprzedawcy aut „skręcają” liczniki komputerowo.
- Jednak miernik prędkości w aucie powinien być sprawny i właściciel musi o to zadbać - mówi nadkomisarz Wiesław Rzyduch, szef kujawsko-pomorskiej drogówki.
Powinien, ale na drodze tego ocenić, obiektywnie żaden patrol nie jest w stanie. Jedyne co może uczynić to skierować podejrzanego, na kontrolę do stacji diagnostycznej.
- Coś takiego może wyniknąć z rozmowy policjanta wykonującego pomiar z kierowcą, który mówi, że jechał ze skrajnie mniejszą prędkością i uważa, że któreś z urządzeń jest niesprawne - dodaje nadkomisarz.
Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do swego prędkościomierza, może to sam zweryfikować korzystając z nawigacji satelitarnej. Jej pomiar nie jest uzależniony od ciśnienia w kołach czy zastosowania niewłaściwego rozmiaru ogumienia. Można powiedzieć, że przychodzi prosto z nieba - żartuje pan Tomasz, kierowca z dwudziestoletnim stażem z bydgoskiego Błonia. Jeśli zaś chodzi o skręcanie przebiegu, to jego zdaniem jest to już bez sensu, ponieważ serwisowane auto wystarczy podłączyć do komputera i cała jego historia jest podana jak na talerzu. - Zresztą jeżeli kierownica i gałka dźwigni zmiany biegów lśnią od wieloletniego używania, to już na oko widać, że wózek nie może mieć 50, a ze 200 tys. przejechanych kilometrów - stwierdza kierowca.
Zmniejszanie liczby przejechanych kilometrów, szczególnie w przypadku aut sprowadzonych z Europy Zachodniej, nie ma większego sensu, bowiem cała historia życia auta jest do odczytania w komputerach.
Z kolei w telefonach komórkowych są simlocki, skazujące użytkownika aparatu na korzystanie z usług tylko jednej sieci, to swego rodzaju smycz na klienta. Sieć kusi ceną telefonu niższą niż u producenta i zachwala swoje taryfy, które oczywiście mają być najtańsze, itd. Klient nie jest w ciemię bity, wertuje taryfy innych firm, szuka możliwości jak najtańszego gadania.
- Ludzie kupują tanie telefony i przechodzą do innych sieci. Jednak Era i Play już od chyba pół roku w ogóle nie zakładają blokad w swych telefonach - informuje Piotr Winiatowski, prowadzący w Bydgoszczy firmę Pama, parającą się naprawą komórek.
Za to np. w Orange jest inaczej.
- W zależności od modelu, może to kosztować u nich nawet 500 złotych - mówi Winiatowski.
Co ciekawe, w jego firmie płaci się za to samo znacznie mniej, do 100 zł. Jednak nie zawsze.
- Z niektórymi najnowszymi modelami jest problem, ale walczymy z tym - zapewnia przedsiębiorca. Ma on zresztą internetową konkurencję działającą gratis. Z sieci można ściągać rozmaite programiki „rozbrajające” telefony. - Można to robić na własne ryzyko. Czasem się uda - najczęściej ze starszymi modelami - czasem nie. Można nawet aparat tak uszkodzić, że koszt naprawy przewyższy wartość telefonu. Ja nie mam problemu z simlockami nawet najnowszych edycji komórek z dotykowymi ekranami LG, Samsunga, a nawet Nokii. Kłopot bywa z Motorolą, gdzie trzeba telefon rozbierać i wpinać się igłami w procesory - opowiada Winiatowski.
Elektronik odradza jednak samodzielne majstrowanie przy telefonach. - Mnie się też zdarzy błąd, ale jestem w stanie odzyskać dane z telefonu. Nie da się zrobić z nokii 3310, nowocześniejszego modelu 3510. Niedawno trafiła do mnie bizneswoman, która po podobnych zabiegach straciła kilkaset bezcennych adresów. Książki adresowej nie udało się już odzyskać. Nerwy puściły, nieszczęsna kobieta szlochała jak bóbr - mówi szef Pamy.