Zobacz wideo: Kryzys wieku średniego. Skąd się bierze i czy dotyka nas wszystkich?
Wyrok zapadł w środę, 30 czerwca, w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy. Zarówno Katarzyna F., matka 3-letniego Jakuba, który zmarł w 2019 roku z powodu obrzęku mózgu, jak i jej poznany przez internet znajomy, Daniel B. zostali uniewinni od zarzutu doprowadzenia do śmierci dziecka.
To Cię może też zainteresować
Sędzia Jarosław Całbecki w uzasadnieniu wyrok zwrócił uwagę na opinię biegłych z Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku, która okazała się kluczowa dla rozstrzygnięcia. Była to kolejna ekspertyza w sprawie, druga w kolejności po opinii biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy. Gdańscy biegli operując, między innymi na próbkach pobranych z jelit zmarłego 3-latka stwierdzili, że dziecko cierpiało na nieleczoną cukrzycę oraz, że wystąpił u niego stan zapalny skutkujący odwodnieniem.
- Biegli nie dopatrzyli się związku między podaniem dziecku leku nasennego, a obrzękiem mózgu dziecka. Nie ma dowodów na to, by to podanie leku diazepan było przyczyną zgonu - podkreślał sędzia Całbecki uzasadniając wyrok.
- Z opinii biegłych z gdańskiego uniwersytetu medycznego tak naprawdę nie wiemy, ile tabletek relanium podano dziecku. Jest mowa o tym, że podano mu trzykrotnie zawyżoną ilość leku - mówiła prokurator. - Wobec rozbieżności w opiniach biegłych, wnosimy o wystąpienie po kolejną opinię.
Tragiczne wydarzenia, które były przedmiotem procesu, rozegrały się 28 sierpnia 2019 roku. Tego dnia 37-letni Daniel B. spotkał się w swoim mieszkaniu z 29-letnią (obecnie) Katarzyną F. Kobiecie towarzyszył liczący 3-lata syn Jakub. Kuba był niespokojny, więc przenieśli się do jednego z hoteli. Dziecku podano lek nasenny na bazie diazepin. Zapadło w śpiączkę. Lekarzom nie udało się uratować jego życia.
Rozbieżne opinie biegłych
Wątpliwości sądu w trakcie procesu dotyczyły, m.in. liczby tabletek, która mogła wywołać u dziecka zapaść i śmierć. Inną kwestią, której wyjaśnienia chciał z kolei oskarżyciel, czyli prokuratura, dotyczyła przyczyn powstania hiperglikemii u małego Kuby. Jeden z biegłych stwierdził w toku procesu, że tak wysokie stężenie cukru we krwi mogłoby wystąpić po podaniu młodemu pacjentowi kilku opakowań leku.
Ostatecznie jednak po tym, kiedy swoją opinię przedstawili biegli (m.in. toksykolog) z Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku, nie powoływano już kolejnego zespołu ekspertów. Sąd uznał analizę medyków z Trójmiasta za "jasną i konkretną". Stwierdzili, że przyczyną zapaści, jaka wystąpiła u dziecka, nie mogły być podane mu leki nasenne, ale stan ten wywołany został utajoną i nieleczoną cukrzycą.
Już w trakcie procesu sąd zaznaczył, że kwalifikacja czynu, o który zostali oskarżeni Katarzyna F. i Daniel B., może zostać zmieniona. Stwierdził, brak dowodów na to, by oskarżeni działali z zamysłem pozbawienia dziecka życia.
Kwestia ewentualnych zaniedbań i braku leczenia malca przez matkę nie była rozpatrywana, ani oceniana przed sąd. A te okoliczności w ogóle nie znalazły się w oskarżeniu prokuratury skierowanym do SO w Bydgoszczy.
- Sąd jest związany aktem oskarżenia - wyjaśnił sędzia Jarosław Całbecki.
Nie było jednak żadnych wątpliwości, iż dziecko 28 sierpnia 2019 trafiło do szpitala w stanie krytycznym.
- W trakcie mojego dyżuru wykonywane były badania podstawowe przede wszystkim w kierunku infekcji. Natomiast potem były kontynuowane badania – zeznawała jedna z lekarek szpitala Biziela w Bydgoszczy na początku procesu. - Podejmowane były działania zmierzające do przywrócenia akcji serca. To udało się po północy. To nie był stan agonalny, ale śmierci klinicznej.
Dodała, że koncentrowała się na ratowaniu życia. - Dziecko wymagało podłączenia do respiratora, intubowania, wymagało podawania leków regulujących ciśnienie krwi. Kiedy wróciła akcja serca, można było ustalać przyczyny jego stanu – mówiła lekarka, która składała zeznania w charakterze świadka.
Matka mówiła - jak twierdzi świadek - że dzieci (drugie, 10-miesięczne) zostały w pokoju hotelowym, w którym mieszkała. Ona poszła przygotować jedzenie. Kuba miał w tym czasie oglądać telewizję. Kiedy wróciła, dziecko było nieprzytomne, właściwie nieżywe. Jak twierdzi świadek, z relacji matki wynikało, że nie było jej w pokoju jakieś 15-20 minut.
- Nie byliśmy w stanie określić, jak długi był okres bezdechu u dziecka. Dopytywałam, czy dziecko chorowało, czy dostawało jakieś leki. Mówiła, że tylko kiedy bolał brzuszek, to dostawał ibufen - zeznawała świadek.
Z kolei lekarz anestezjolog i specjalista medycyny paliatywnej z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy, gdzie chłopiec został przewieziony, stwierdził przed sądem, że trzeba podać "naprawdę dużą ilość leku, by wywołać efekt taki, jaki wynikał z wywiadu w sprawie stanu tego dziecka".
Daniel B. skazany za oszustwa
Wbrew temu, o czym prokuratura informowała na początku postępowania, para nie spotkała się w mieszkaniu Daniela B. w celach intymnego zbliżenia. Daniel B. umówił się z Katarzyną F., by dokonać oszustwa – wyłudzenia telefonu komórkowego. Gdyby plan doszedł do skutku, byłby to już kolejny taki czyn, którego dopuścił się mężczyzna.
Wczoraj zresztą B. uniewinniony w zakresie doprowadzenia do śmierci Kuby, został jednak skazany za szereg oszustw na szkodę, m.in. firm działających w telefonii komórkowej, wyłudzenie pożyczki i laptopa z jednego z bydgoskich sklepów RTV. Dostał za to 2 lata więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.
