Zanim Sąd Najwyższy wydał uchwałę ws. ważności wyborów, musiał rozpatrzyć wszystkie protesty wyborcze. Po wyborach prezydenckich, których druga tura odbyła się 12 lipca, do SN wpłynęło prawie 6 tys. protestów. Ich rozpatrywanie zakończono w niedzielę 2 sierpnia.
W sumie zarejestrowano ok. 5800 protestów, z czego 92 uznano w całości lub częściowo za zasadne. Zdaniem oceniających, nie miało to jednak wpływu na ostateczny wynik głosowania. A właśnie ta przesłanka może decydować o stwierdzeniu nieważności wyborów prezydenckich.
Ogromna liczba protestów wyborczych
Eksperci zwracają uwagę, że w przypadku tegorocznych wyborów prezydenckich do Sądu Najwyższego wpłynęła ogromna liczba protestów wyborczych, porównując je z kilkoma poprzednimi wyborami. Np. w przypadku poprzednich wyborów prezydenckich w 2015 roku zgłoszono 58 protestów wyborczych. Z kolei przy okazji wyborów parlamentarnych w 2015 roku SN otrzymał 77 protestów.
Jeśli natomiast chodzi o ubiegłoroczne wybory parlamentarne, to Sąd Najwyższy rozpatrzył w sumie 274 protestów.
Opozycja krytyczna wobec decyzji Sądu Najwyższego
Opozycja przekonuje, że wybory prezydenckie nie były w pełni uczciwe. "Sąd Najwyższy ocenia bardzo wąsko tylko poprawność dnia wyborów, szkoda. Nieuczciwość tych wyborów polega na tym co było wcześniej np: działania legislacyjne, 4 ustawy wyborcze, skandaliczne zachowanie TVP i członków rządu czy trzy razy większy budżet Dudy niż Rafała Trzaskowskiego" - napisał na Twitterze poseł KO Robert Kropiwnicki.
W podobnym tonie wypowiadają się inni politycy opozycji.
