Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzemiosło wraca do tradycji

Renata Napierkowska
Powrót do dobrych tradycji rzemieślniczych oraz przywrócenie dawnej rangi i znaczenia Cechowi Rzemiosł Różnych skupiającemu przedstawicieli wielu zawodów - to główne cele Piotra Jóźwiaka.

Powrót do dobrych tradycji rzemieślniczych oraz przywrócenie dawnej rangi i znaczenia Cechowi Rzemiosł Różnych skupiającemu przedstawicieli wielu zawodów - to główne cele Piotra Jóźwiaka. <!** Image 2 align=none alt="Image 212122" sub="Znany inowrocławski mistrz piekarski Piotr Jóźwiak kilka dni temu został starszym Cechu Rzemiosł Różnych / Fot. Renata Napierkowska">

Co sprawiło, że zdecydował się Pan stanąć na czele inowrocławskiego cechu?

W zarządzie cechu już kilka razy zasiadałem, więc to dla mnie nie nowość. Zgodziłem się zostać starszym cechu za namową grupki rzemieślników. Kampanii żadnej nie prowadziłem, ale powiedziałem, że jak wybór padnie na mnie, to go przyjmę. Na brak pracy i zajęć nie narzekam, ale jak się już tego zadania podjąłem, to zamierzam też przeprowadzić kilka zmian.

Co, Pana zdaniem, wymaga pilnej zmiany?

W cechu jest dużo pracy. Zanikło wiele dobrych tradycji. Na przykład dawniej były specjalne odznaczenia dla mistrzów i członków cechu, którzy szkolą uczniów. Chciałbym, by ci ludzie byli wyróżniani za to, że zapewniają nam następców i na przykład wspólnie obchodzili Dzień Edukacji z nauczycielami. Jako starszy cechu, chcę zacieśnić współpracę z emerytami, którzy dawniej byli naszymi członkami. Dziś są trochę zapomniani. W tym roku mija 25 lat od czasu oddania Domu Rzemiosła przy Poznańskiej. Odtworzona została restauracja w Domu Rzemiosła, która cieszy się dużym zainteresowaniem. W czasach, gdy mieliśmy swoją siedzibę w ciasnych pomieszczeniach przy Armii Koreańskiej, cech liczył 300 członków, a dziś, gdy mamy obszerny lokal, jest nas około 120. Chciałbym, by cech na powrót skupiał wszystkich rzemieślników. Planujemy też oddać do renowacji zniszczone stare sztandary i umieścić je w Izbie Pamięci, która mieści się w naszej szkole. Mamy już tam zgromadzonych trochę pamiątek, ale chcemy się zwrócić do rzemieślników, by przekazywali nam kolejne eksponaty.

Dwa lata temu cech założył własną szkołę, by kształcić rzemieślników. Czy tutaj też planuje Pan jakieś zmiany?

Szkoła to był strzał w dziesiątkę. Chociaż na cały zarząd, jako organ prowadzący, spadają dodatkowe obowiązki. Dyrektor Halina Peta prowadzi szkołę na wysokim poziomie. Utworzyliśmy ją, by kształcić tam młodych ludzi w różnych zawodach. Zwracamy dużą uwagę na kształcenie bezpośrednie, na wzór tego, jakie dawniej musiał przejść każdy uczeń, który szkolił się pod okiem mistrza. Wychowankowie naszej szkoły nie mają problemu z praktykami, bo my im je zapewniamy. Są już plany rozszerzenia nauki o kolejne kierunki. W szkołach zawodowych i technikach przeważa branża spożywcza - piekarz, cukiernik. My chcemy wzmocnić rzeźnictwo. Z tego, co słyszałem, jest zapotrzebowanie na utworzenie klasy rzeźnickiej. Od 1 września wchodzą nowe kierunki - sprzedawca i kucharz. Myślałem, że nie uda się ich utworzyć, bo mamy przecież szkołę gastronomiczną z dobrymi tradycjami. My jednak chcemy uczyć sprzedawców pod branżę cukierniczą i mięsną. Sprzedawca w cukierni powinien mieć rozeznanie w składzie produktów użytych do wypieków, a w sklepie rzeźnickim musi umieć porąbać dobrze schab na kotlety, a z tym bywa różnie. Czasami zamiast schabowego klient dostaje rąbankę. Zależy mi też na tym, by szkoła miała sztandar i by ten pierwszy rocznik, który opuści mury w przyszłym roku, kończył naukę pod sztandarem.

Jakie zawody rzemieślnicze przetrwały w Inowrocławiu i okolicy, a jakie zaniknęły bądź zanikają?

Najwięcej mamy fryzjerów. Widać to gołym okiem - wystarczy przejść się po ulicach. Niemal zupełnie, wraz z tym, jak furmanki zostały zastąpione przez samochody, zniknął zawód kowala, chociaż teraz powraca, bo ludzie zaczynają hodować konie dla sportu i rekreacji. Zniknęły takie zawody jak kołodziej, bednarz czy studniarz, który w Inowrocławiu został tylko jeden. Coraz mniej mamy zegarmistrzów, zawód złotnika też zanika. Nie ma już takich branży jak siodlarz, parasolnik, cholewkarz, zostało tylko paru szewców i kaletników. To są ginące zawody. Moim marzeniem jest, by ożywić inowrocławskie rzemiosło. <!** reklama>

Ilu Pan uczniów wykształcił i jak wspomina czasy, kiedy uczył się zawodu?

Wychowywałem się przy piekarni, więc jak rozpocząłem naukę u Marcina Robaka, to niemal wszystko było mi znane. Przeszedłem tam jednak dobrą szkołę. Sam wyszkoliłem blisko 200 piekarzy i nie wstydzę się za uczniów, którzy wyszli spod mojej ręki. Cieszę się, że mój syn Maciej przejmuje po mnie firmę nie z przymusu, ale z własnej woli, choć dziś czasy dla rzemieślników nie są łatwe. Trzeba zadbać o zmianę przepisów, bo teraz jak się przekroczy zatrudnienie o 25 etatów, to traktuje się takie przedsiębiorstwo tak samo jak firmę , która zatrudnia trzy tysiące ludzi. To też wpływa na zanikanie rzemiosła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!