W żnińskim Cechu Rzemiosł Różnych pracuje od 1969 roku. Od lipca 1981 roku kieruje biurem. Była świadkiem heroicznej walki właścicieli warsztatów w trudnych czasach minionej epoki.
<!** Image 2 align=none alt="Image 160518" sub="Danuta Łochowicz z rozrzewnieniem wspomina czasy, gdy Żnin stał rzemiosłem. Najznamienitsze nazwiska zapisane są w tej starej księdze / Fot. Maria Warda">Żnińscy rzemieślnicy tworzyli legendę tego miasta. Ich nazwiska wymawiało się z szacunkiem. Niestety, powoli pamięć o nich się zaciera...
To prawda. Kiedy zaczynałam pracę jako młoda dziewczyna, do cechu było zapisanych sporo członków, bo Żnin stał rzemiosłem. Z sentymentem wspominam Marię Skibińską i Helenę Bachorską. Obie miały pracownie kapeluszy. Bardzo eleganckie panie. Uczyły uczniów. Wtedy jeszcze kobiety chodziły w kapeluszach. Później czasy się zmieniły i pracownie nie miały racji bytu. Podobnie było z innymi zawodami. Kto dziś pamięta o kołodziejach Józefie Wojtaczaku z Dochanowa i Marianie Grajewskim ze Żnina, którzy robili bryczki? Ten ostatni zlikwidował warsztat, który mieścił się przy ulicy Kościuszki 26, 31 grudnia 1968 roku. Z wielkim sentymentem wspominam Edmunda Tomaszewskiego, kowala. Był najmłodszym mistrzem w powiecie żnińskim. Miał 16 lat, kiedy zdobył ten tytuł. Wszystko robił ręcznie.
<!** reklama>A ja pamiętam cukiernię pani Michalskiej przy ulicy Śniadeckich. Panował tam niepowtarzalny klimat.
Wszyscy ją pamiętają, ale właścicielem tej cukierni był jej mąż Wiktor Michalski. Ich pierwsza cukiernia mieściła się przy Placu Wolności 8, później zrobili tam PTTK, którego także już tam nie ma. Cukiernikom nie było łatwo w tamtych czasach. Przydziałem cukru i mąki, podobnie zresztą jak i innymi produktami dla rzemiosła, zajmował się wojewoda. Cukiernik dostał miesięcznie 50 kilogramów cukru. Co on z tym mógł zrobić? Jak się rozwijać?
To była polityka na wykończenie rzemiosła. O ile pamiętam oni nie mogli się nawet ubezpieczać...
Musieli pracować do końca swoich dni. Najczęściej, gdy już nie mogli pracować, utrzymywały ich dzieci. Dramatyczny był los wdów. Po śmierci mężów zostawały bez środków do życia. Dostawały zapomogi z cechów, ale to były małe kwoty. Później państwo poszło na ustępstwa. Wprowadzono zbiorowe ubezpieczenie i zaliczono im lata działalności do lat pracy.
Poprawiło się, ale szewców brakuje. Podobno ponad miesiąc trzeba czekać u nas na naprawę butów?
Brak chętnych do tego zawodu. Takich szewców z prawdziwego zdarzenia, jakimi byli panowie śp. Popielarz czy śp. Wit nie ma, chociaż zapotrzebowanie jest duże. Inni rzemieślnicy też narzekają. Z młodzieżą jest coś nie tak. Wydaje się, że to wina rodziców. Otaczają swe dzieci zbyt dużym parasolem ochronnym. Uważają, że ich pociechy są wykorzystywane przez rzemieślników, a przecież jakoś muszą nauczyć się zawodu. Tak źle przecież nie jest, aby uczeń terminujący u szewca szedł z tobołkiem od majstra do majstra. Jak się dobrze nauczy fachu ma szanse założyć własny warsztat, korzystając choćby z pieniędzy na otwarcie działalności gospodarczej.
Zasiada Pani w Powiatowej Radzie Zatrudnienia. Czy Pani zdaniem, trzymiesięczne kursy dla osób chcących zdobyć zawód to wystarczający czas?
Nikt nie nauczy się dobrze fryzjerstwa, fachu kosmetyczki czy innego zawodu przez tak krótki czas. Trzy lata potrzeba, aby dobrze poznać technologie włosa, właściwości skóry. Dotyczy to także innych zawodów. Z mojego doświadczenia wiem, że trzeba pięciu lat, żeby zaistnieć na rynku i zdobyć zaufanie klientów.
Pomówmy trochę o Pani. Należy Pani do kobiet palących...
Wstyd się przyznać, ale lubię sobie zapalić. Lepiej mi się wtedy myśli. Miło jest jak przyjdzie do biura rzemieślnik, usiądzie i przy herbatce lub kawie zapalimy sobie. Atmosfera robi się taka rodzinna. Chociaż ubolewam, że ludzie coraz mniej mają czasu. Spieszą się ciągle, a przecież kiedyś nasi rzemieślnicy byli bardziej zapracowani, a na rozmowę zawsze mieli czas.
Teczka personalnaDanuta Łochowicz, mieszkanka Żnina
Od 1969 roku pracuje w Żnińskim Biurze Cechu Rzemiosł Różnych. Od 1 lipca 1981 roku kieruje biurem. Zasiada w Powiatowej Radzie Zatrudnienia przy Powiatowym Urzędzie Pracy w Żninie. Nie lubi bezczynności. W wolnych chwilach wyszywa obrazki haftem krzyżykowym. Najważniejsze są dla niej wnuczki Ania i Olga, które bardzo troszczą się o zdrowie babci.