<!** Image 3 align=none alt="Image 216343" sub="Specjaliści tłumaczą, że im więcej punktów sprzedaży alkoholu na osiedlach, tym potencjalne niebezpieczeństwo „rozrzedza się”, więc blokowanie rozwoju sprzedaży alkoholu nie jest dobrym pomysłem [Fot.: Tomasz Czachorowski]">
W 550 sklepach w Bydgoszczy można kupić mocny alkohol. Szczególnie dużo funkcjonuje ich w centrum miasta i nie wszystkim to odpowiada.
- Mam wrażenie, że w centrum miasta rozwija się tylko branża alkoholowa. Piwo i wódka to chyba jedyna gwarancja na dobry biznes w tym miejscu. Normalne sklepy albo zwijają, albo ograniczają działalność. Skutki tego można oglądać od rana - przy Dworcowej na ławeczkach dla przechodniów zalega pijane towarzystwo. Im dalej w dzień i wieczór, tym gorzej - uważa pan Władysław ze Śródmieścia.
Wrażenia mieszkańców nie są specjalnie istotne, bowiem nie ma przepisów zabraniających prowadzenia sprzedaży alkoholu, w tym także całodobowej.<!** reklama>
- Ustawa o wychowaniu w trzeźwości nie daje nam możliwości ustalania godzin otwarcia punktów sprzedaży alkoholu, wszystko zależy od woli przedsiębiorcy i zgody właściciela obiektu. Jeśli jest to obiekt wielorodzinny, na przykład kamienica, zgodzić się musi wspólnota mieszkaniowa lub administrator - wyjaśnia Anna Wołos, kierownik referatu zezwoleń alkoholowych bydgoskiego ratusza.
1000 miejsc z procentami
Urząd nie ma zbyt wielkiej możliwości ograniczania punktów sprzedaży alkoholu w mieście. Nie widać też specjalnej woli, by do tego doprowadzić. - Rada miasta ustaliła, że na terenie Bydgoszczy może być 550 miejsc sprzedaży alkoholu powyżej 4,5 procent. Wszystkie miejsca są zajęte przez przedsiębiorców, ale kolejek po zezwolenie nie ma, oczekuje na zgodę zaledwie kilka osób - mówi Anna Wołos. Miasto ustaliło też limit 500 punktów gastronomicznych, w niektórych można sprzedawać alkohol, ale do wypełnienia ustalonego limitu jeszcze daleko - obecnie tylko 184 punkty sprzedają alkohol powyżej 4,5 procent zawartości.
Dziś przedsiębiorcy nie przekonują
Do 2002 roku, żeby sprzedawać alkohol na osiedlu, trzeba było najpierw przekonać do siebie mieszkańców, a właściwie ich przedstawicieli zgromadzonych w radzie osiedla. Nie było to łatwe, bo mieszkańcy niechętnie widzieli takie sąsiedztwo. To stało się z kolei powodem niezadowolenia przedsiębiorców, którym radni blokowali rozwój interesów.
- Dziś nikt nas nie pyta o opinie w sprawie nowych sklepów, a uważam, że powinien. Rada osiedla i mieszkańcy najlepiej wiedzą, w którym miejscu takie sklepy powinny powstawać, a w którym nie - twierdzi Teresa Krzycka, przewodnicząca Rady Osiedla Bocianowo-Śródmieście-Stare Miasto. - Mam wrażenie, że obecnie jedyna branża, która intensywnie rozwija się na terenie Śródmieścia to właśnie sklepy monopolowe.
Pragnę być jednak dobrze zrozumiana - rada osiedla nie jest przeciw sklepom z alkoholem, ale chcielibyśmy, aby te punkty były odpowiednio nadzorowane. Przyznać jednak trzeba, że właściciele takich sklepów całodobowych pilnują porządku wokół nich i nie zdarza się teraz zbyt często, by dochodziło pod nimi do bójek czy ekscesów. Owszem, są skargi od mieszkańców na niektóre punkty, na przykład na Bocianowie czy na Rycerskiej, ale zdarza się to coraz rzadziej. (BOB)
