Jeremi P. to ofiara pobicia, w tej chwili występująca przed sądem jako oskarżyciel posiłkowy. Do zdarzenia miało dojść w nocy 5 lipca ubiegłego roku. Poszkodowany i jeszcze jedna osoba mili wracać z imprezy, wtedy zatrzymał ich patrol policji. Jednego zabrano na komisariat.
Oficjalne stanowisko policji po zdarzeniu było takie, że pokrzywdzony dokonał samookaleczenia, uderzając głowa w biurko, z którym go posadzono.
Po wyborach banery z kandydatami zawisną w schroniskach dla zwierząt? Apelują o to internauci
Obrońcy oskarżonych - Janusz Olkiewicz i Krzysztof Olkiewicz - wnieśli na początku pierwszej rozprawy o wyłączenie jawności procesu. Argumentowali, że obaj oskarżeni są funkcjonariuszami publicznymi, rozważają powrót do służby, a media opisując tę głośna sprawę już im zaszkodziły "wydając wyrok". Poza tym obrońcy podnosili, że w toku postępowania będą przedstawiać dowody, których ujawnienie jest niepożądane.
Innego zdania był prokurator oraz adw. Janusz Mazur, pełnomocnik poszkodowanego. Ostatecznie sędzia Karol Przybysz postępowania nie utajnił.
- Postawienie w stan oskarżenia jest już w pewnym sensie obciążający dla oskarżonych, ale pamiętajmy o zasadzie domniemania niewinności - mówił.
Ostatecznie prokurator Adam Kuraś z Prokuratury Rejonowej w Nakle nad Notecią odczytał akt oskarżenia, zarzucając obu policjantom, że działali wspólnie i w porozumieniu, a w łazience komisariatu w Fordonie uderzali nieuzbrojonymi rękoma po twarzy i głowie poszkodowanego, powodując u niego liczne obrażenia.
Policjanci nie przyznają się do winy, a w toku śledztwa odmówili składania wyjaśnień.
Piraci drogowi w regionie. Niemal doprowadzili do tragedii! [wideo - program Stop Agresji Drogowej 4]