Polscy eksperci niemal w całości odczytali nagrania rozmów z kabinie pilotów prezydenckiego samolotu, który rozbił się 10 kwietnia. Udało się to dzięki metodzie opracowanej przez ekspertów ABW.
<!** Image 2 align=none alt="Image 154117" sub="Fot. mwmedia">Do informacji o kończących się pracach nad pełnym stenogramem rozmów w kabinie pilotów dotarł „Dziennik Gazeta Prawna”.
<!** reklama>Stenogram bez białych plam
We wczorajszym wydaniu pisze, że opracowany w moskiewskim laboratorium stenogram zawiera aż 110 niezrozumiałych fragmentów. Ten, który powstaje w Polsce i lada dzień będzie gotowy, nie będzie miał białych plam. Chcąc uniknąć oskarżeń o manipulacje, nie zastosowano żadnych metod poprawy jakości dźwięku. Nagranie z czarnych skrzynek zostało jedynie oczyszczone z szumów. Jedna z najnowocześniejszych na świecie metodą, która opracowana została przez specjalistów z ABW, w tym przypadku zadziałała bez zarzutu. Gazeta, która powołuje się na anonimowego rozmówcę, stwierdza, że według naszych ekspertów, w nagraniu nie wykryto żadnych ingerencji. W kraju badane są dwie kopie. Jedna trafiła do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, a druga do Biura Badań Kryminalistycznych ABW.
Jak zapewniają rozmówcy gazety, stenogram budowany jest wyjątkowo skrupulatnie, ponieważ każda źle zinterpretowana końcówka jakiegoś słowa mogłaby wypaczyć wynik dochodzenia. Przypominają fragment, który przedostał się do mediów kilka tygodni temu. Według TVN24, kapitan samolotu niedługo przed podjęciem próby lądowania, miał powiedzieć: „Jak nie wylądujemy, to mnie zabiją”. Pojawiła się też wersja: „Będę miał przechlapane”
Całość zapisu nie będzie ogłoszona publicznie. Z pełnymi wynikami prac ekspertów zapoznają się jedynie komisje badające przyczyny katastrofy 10 kwietnia.
Zdaniem ministra spraw wewnętrznych i szefa komisji śledczej Jerzego Millera, zwykły obywatel nie ma wystarczającej wiedzy, by zrozumieć stenogram i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Jak stwierdził, interpretowanie suchych sformułowań bez kontekstu i wiedzy lotniczej może prowadzić do opacznego zrozumienia tego, co mogło dziać się w kabinie pilotów.
Katastrofa a polityka
Nie milkną komentarze związane z powołaniem przez PiS sejmowego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej. Przeciwko wykorzystywaniu tragedii do celów politycznych zaprotestowała na antenie TVN24 Izabela Sariusz-Skąpska, córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. - Ja ani nikt z moich bliskich nie dawał Antoniemu Macierewiczowi mandatu, by mówić w naszym imieniu - stwierdziła Izabela Sariusz-Skąpska, która nie otrzymała zaproszenia do zespołu.
- Mój ojciec nie był politykiem, więc nie sądzę, żeby jego nazwisko było potrzebne do rozgrywek politycznych. 10 kwietnia nie było żadnego drugiego Katynia. Żyję w państwie prawa i wierzę, że jego struktury wyjaśnią przyczyny katastrofy, której nikt nie ma prawa zawłaszczać. To, że nie zgadzam się ze sposobem działania zespołu Macierewicza, nie znaczy, że jestem po drugiej stronie sceny politycznej. My jesteśmy poza sceną, a sprawa smoleńska po raz kolejny została wpisana w politykę. Tego, co się stało, nie nazywałabym zbrodnią. Ofiarą zbrodni był mój dziadek Bolesław Skąpski, prokurator i pracownik ministerstwa sprawiedliwości, który w 1940 roku został zamordowany w Katyniu.
- Ja o każdej sprawie, o której będą rozmawiać w zespole, myślę inaczej - twierdzi z kolei Ewa Komorowska, wdowa po Stanisławie Komorowskim, wiceministrze obrony narodowej. - Kiedy wypowiadają się posłowie PiS, czuję jakby przejeżdżał po mnie walec.
Takiego poczucia nie ma córka Zbigniewa Wassermanna. - Ja i moja rodzina liczymy na rzetelne wyjaśnienie sprawy. Jesteśmy zadowoleni, że zespół powstał. Cieszymy się, że jest komórka, która będzie nas wspierać w tym, by poznać prawdę o tym, co się stało - mówiła w TVN24. - Mój ojciec, gdyby zginęli jego koledzy, nie zostawiłby tej sprawy - dodała.
Pytana, czy szef PiS-owskiego zespołu Antoni Macierewicz dopuścił się nadużycia, mówią o katastrofie smoleńskiej, stwierdziła, że najwyraźniej mamy w tym przypadku do czynienia z przejęzyczeniem. Jednocześnie zastrzegła, że będą się budzić różne skojarzenia związane z tragedią. - Będą tym większe, im dalej będzie od wyjaśnienia sprawy - podkreśliła.
Chcą przesłuchać ministra
Do prokuratury trafił wczoraj wniosek o przesłuchanie ministra obrony narodowej Bogdana Klicha.
Złożył go w imieniu Jarosława Kaczyńskiego mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy. Janusz Sejmej, rzecznik MON, stwierdził na antenie TVP Info, że minister jest do dyspozycji organów śledczych, ale mec. Rogalski niewłaściwie zinterpretował tę decyzję. Chodziło bowiem o dodatkowe maszyny, żeby lepiej wykonywać zadania.
Tymczasem „Nasz Dziennik”, specjalizujący się w sensacyjnych doniesieniach na temat katastrofy, wczoraj podrzucił opinii publicznej kolejne. Po sztucznej mgle i tajnych broniach, których rzekomo użyto do strącenia prezydenckiego samolotu, teraz mamy rzekomy przeciek z rosyjskiej dokumentacji medycznej. Według „ND”, co najmniej jedna ofiara katastrofy miała stracić życie dopiero po 10-19 minutach, które upłynęły od katastrofy. Eksperci są jednak pewni, że w tamtych okolicznościach było to niemożliwe.
Warto wiedzieć
Do prokuratury trafił wczoraj wniosek o przesłuchanie ministra obrony narodowej Bogdana Klicha.
Według osób, które złożyły wniosek, Klich powinien wytłumaczyć się ze swojej decyzji nr 40, dotyczącej pilnej potrzeby zawarcia umowy na wynajem samolotów „Embraer” dla vip-ów. Minister miał stwierdzić w tym dokumencie, że samoloty, którymi dysponuje 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego, nie spełniają warunków bezpieczeństwa.
MON i EuroLOT umowę w sprawie czarteru dwóch samolotów „Embraer 175” dla najważniejszych osób w państwie podpisały na początku czerwca. Umowa obowiązuje do końca 2013 roku.