Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Wiesławem Bardyszem, twórcą szkoły dżudo na Pałukach

Maria Warda
Wiesław Berdysz po mieście jeździ rowerem, ale najlepiej czuje się wznosząc w podniebną przestrzeń na motolotni
Wiesław Berdysz po mieście jeździ rowerem, ale najlepiej czuje się wznosząc w podniebną przestrzeń na motolotni Maria Warda
Ponad 25 lat temu, dzięki zaangażowaniu Wiesława Berdysza, żnińska młodzież pokochała dżudo. Po rozstaniu z matą, wybrał podniebne przygody na motolotni.

Niewiele osób w Żninie wie, że był pan prekursorem dżudo na Pałukach.
To się zrodziło z pasji do aktywnego trybu życia, którą zaraził mnie Zygmunt Nyka. Dawne dzieje, byliśmy młodzi. Pracowałem w Kombinacie Bielawy, w Zakładzie Remontowym, a po pracy spotykaliśmy się w Ośrodku Sportu i Rekreacji, w którego ramach działało Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Zygmunt już był liczącą się postacią. Mawiał, że ochotnik WOPR-u musi być szybki i zdeterminowany, bo kiedy tonie człowiek, trzeba szybko podejmować decyzje. Te cechy musi także posiadać zawodnik wschodnich sztuk walki. Byliśmy wszyscy zafascynowani filmem „Wejście Smoka”. Ja już trenowałem dżudo w nieistniejącym dziś Spomaszu. Ta sekcja upadła, ale ja już się zaraziłem, udało mi się zdobyć czarny pas, czyli drugi stopień mistrzowski, uprawniający mnie do nauki innych.

Pamiętam pana jako instruktora Młodzieżowego Domu Kultury, dziś już nikt nie pamięta co to był za twór.
To była wspaniała instytucja, prawdziwa kuźnia talentów, przekształcona z Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ulicy Szkolnej. Zostałem instruktorem sportu. Nie mogłem się opędzić od młodzieży. Przyjąłem zasadę, że przyjmuję wszystkich chętnych. Na próby przychodziło około 70 dzieciaków. Wiele z nich się wykruszyło, bo zasady były jasne, selekcja musiała być naturalna. Zostawali najlepsi. Stanowili elitę dżudo.

Walczyliście w wielu krajach Europy.
I zdobywaliśmy medale. Dzięki tym wyjazdom wiejskie dzieci, które nie miały szansy wyjazdu na wakacje, zobaczyły Hiszpanię, Włochy, Niemcy, Austrię , Węgry i wiele innych państw. Kiedy wracaliśmy wstawialiśmy w kabinie kierowcy puchary i nikt nas nie kontrolował. Mówili z zachwytem „dżudo, dżudo, jechać dalej”.

Który kraj wspomina pan najmilej?

Zdecydowanie Włochy. Przyjmowano nas po królewsku, towarzyszyła nam tłumaczka. Mieli o nas bardzo dobre mniemanie, bo to był czas, gdy papieżem był Jan Paweł II. Mieszkaliśmy między innymi niedaleko Wenecji u Marina di Carrara. Był niezwykły. Przed obiadem z wielkim szacunkiem zachęcał nas: „proszę się nie krępować, możecie się pomodlić, nikt nie będzie się dziwił” , trochę nieswojo się poczułem, bo nikomu do głowy nie przyszło aby modlić się przed posiłkiem, wszyscy myśleli już o dyskotece. Młodzież dostała piękne prezenty, dziewczyny sukienki, a ja otrzymałem biało-czerwoną torbę, mam ją do dziś. Byliśmy też w Wenecji. Do dziś nie mogę zrozumieć dlaczego to miasto uważa się za miasto zakochanych. Tam z powodu zapachu wody można jedynie się odkochać.

Jak to możliwe, że dziś jest pan mało widoczny, żeby nie powiedzieć, zapomniany.

Wiatr historii wiał tak, że w końcu zabrakło pieniędzy na zajęcia pozalekcyjne. Było mi przykro, kiedy MDK się rozpadał, ale kolega mi wytłumaczył „Wiesław musisz pogodzić się, niektóre rzeczy odpływają, pogodziłem się i wziąłem się za motolotniarstwo. To sport dla bogatych, a ja bogaty nie jestem, więc żona kazała mi wybierać, między nią, a pasją. Wybrałem motolotnię, wkrótce był rozwód.

Ma pan dużo przyjaciół?
Nazwać kogoś przyjacielem, to jakby nadać najwyższy tytuł jaki można dać człowiekowi. Uważam, że niewielu ludzi ma przyjaciół, ja mam jednego. Jest nim Roman Nyka, dobrze czułem się też w towarzystwie Romana Blei. Lubię ludzi, którzy coś wnoszą do naszego życia, mają głębsze przemyślenia na temat sensu tego co nas otacza i pokorę w sercu.

WIESŁAW BERDYSZ:


Absolwent Akademii Techniczno Rolniczej w Żninie.
Prekursor dżudo na Pałukach, pasjonat motolotni.
Pogodnie nastawiony do życia, ma umysł ścisły.
Uważa, iż najwyższy tytuł jaki można dać drugiemu człowiekowi, to możliwość nazwania go przyjacielem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!