Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Leszkiem Falkowskim, dyrektorem żnińskiej ciepłowni

Maria Warda
Leszek Falkowski z dumą pokazuje tablicę, na której spisana jest historia wszystkich inwestycji żnińskiej ciepłowni
Leszek Falkowski z dumą pokazuje tablicę, na której spisana jest historia wszystkich inwestycji żnińskiej ciepłowni Maria Warda
Arcymistrz Międzynarodowy Brydża Sportowego jest ekonomistą. Tajniki technologii zakładu, którym kieruje uczył się od… pracowników.

Od wielu lat kieruje pan dawnym Zakładem Energetyki Cieplnej, który dziś należy do spółki Veolia. Kiedy obejmował pan stanowisko dyrektora, ciepłownia była w tragicznej sytuacji.
Przyszedłem do Żnina, kiedy burmistrzem był Andrzej Rosiak, bardzo miły życzliwy człowiek. Sytuacja firmy była bardzo trudna, a ja nie byłem ciepłownikiem tylko ekonomistą, ukierunkowanym na rozliczanie inwestycji i budownictwa, ale wykształcenia technicznego nie miałem. Jednak ta część ekonomiczna była bardzo ważna, bo w ZEC-u trzeba było poukładać wiele spraw organizacyjnych. Technologia zakładu była dla mnie czarną magią, uczyłem się jej od pracowników. Dzięki nim poznałem bardzo dobrze sprawy techniczne, jest to wiedza oparta na praktyce.

Nie miał pan problemu z pytaniem podwładnych o tajemnice zakładu? Nie bał się pan utraty autorytetu szefa?
Oczywiście, że nie. Hołduję zasadzie, że z pracownika nie ma niewolnika. Już podczas pierwszego spotkania z załogą, powiedziałem, iż zarządzanie ma być oparte na partnerstwie, które polega na tym, że wzajemnie sobie pomagamy, ale też zaznaczyłem, że jeśli model partnerstwa się nie sprawdzi, to wprowadzę zasadę silnej ręki. Nie było takiej potrzeby. Okazało się, że z każdym pracownikiem się rozumiem. Nie ma problemu, kiedy trzeba zostać dłużej w pracy.

Jednak na początku musiał pan zwolnić ludzi.

To była bolesna, ale konieczna sprawa. Zastałem 36-osobową załogę, którą trzeba było zredukować do 18 osób, czyli o połowę. To było konieczne, bo w firmie działo się coraz gorzej. Do tej tragicznej sytuacji doprowadził między innymi, ówczesny główny udziałowiec. Sprowadził kotły fluidalne, ale ich budowy nie zakończył. Z gminą Żnin, która była wówczas 10-procentowym udziałowcem podpisano dziwną umowę z gminą w której była mowa o zaciągnięciu kredytu, ale nie było wskazane, kto ma ją spłacić. Musiałem prostować te wszystkie sprawy. Doszło do tego, że trzeba było obniżyć wysokość wypłat i o dziwo ludzie się na to zgodzili, aby ratować zakład. Później te wypłaty zostały wyrównane.

Nie było panu łatwo.

Przyznaję, że po raz drugi czegoś takiego bym nie przeżył. Było już tak źle, że byliśmy na czarnych listach dostawców węgla, banki odmawiały nam kredytów. Nie mieliśmy zapasów opału. Samochody wjeżdżały na ostatnią chwilę. Układałem się z wierzycielami, aby nie było wniosku o upadłość, walczyłem o zabezpieczenie paliwa, jednocześnie szukałem inwestora strategicznego.

Jak na froncie.
Prawie, bo nasz zakład, wchodzący obecnie w skład spółki Veolia Energia Poznań Północ, (kiedyś Dalkia, przyp. red.) jest wpisany na listę wojewody, jako zakład strategiczny i nie ma mowy, aby nas z tej listy wykreślono. Walkę o zakład udało się wygrać. Nadszedł czas inwestycji, które mają na celu poprawę ochrony środowiska. Niedawno nasza spółka, której głównymi udziałowcami są Francuzi, uruchomiła układ odpylania spalin ciepłowni. Dzięki tej inwestycji spełniamy normy, które według dyrektyw unijnych będą wymagane w 2022 roku.

Trudno uwierzyć, że Veolia zarządza ciepłownią już 10 lat.
Skromnie fetowaliśmy ten jubileusz, chociaż jest się z czego cieszyć. Udało się zrealizować daną odbiorcom obietnicę, że ceny ciepła nie będą rosły bez uzasadnienia. Ciągłe inwestycje, przyłączanie nowych obiektów sprawiło, że w tym roku cena za dostarczone ciepło spadła.

Ważne, że z komina nie leci do nieba czarny dym.

Właściciele są na to bardzo uczuleni. W 2005 roku, kiedy konklawe wybierało papieża, którym został Benedykt XVI, dzwoni do mnie ktoś z dyrekcji z Poznania i pyta jaki leci dym z komina, biały czy czarny. Mówię czarny, bo jeszcze papieża nie wybrali, więc innego wypuścić nie mogli (w Watykanie) Oczywiście dzwoniącemu nie o ten dym chodziło, ale mówi „to jak już papieża wybiorą, poprawcie te kotły”. Poprawiliśmy, bo z komina ciepłowni leciał czarny dym, jak węgiel był nie najlepszej jakości, albo praca kotła była niewłaściwa. Teraz już takie sytuacje się nie zdarzają.

LESZEK FALKOWSKI:

- Absolwent ekonomii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, ze specjalizacją inwestycje
i budownictwo.
- Długoletni dyrektor żnińskiej ciepłowni, wchodzącej w skład Veolia Energia Poznań.
- Arcymistrz Międzynarodowy Brydża Sportowego, związany z klubem Chemik w Bydgoszczy, który awansował do I ligi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty