Dyrektor sportowy ŻKS Polonia Bydgoszcz SA oraz menedżer zespołu specjalnie dla Czytelników "Expressu Bydgoskiego".
Pierwszy raz uczestniczył pan w tak gorącym okresie transferowym. Jakie wrażenia?
Przez czternaście dni, wraz z prezesem Jarosławem Deresińskim, mieliśmy prawdziwe urwanie głowy. Rozmowy z zawodnikami przypominają pokera. Liczy się odpowiednie włączenie do gry, odpowiednia licytacja. Przekonałem się, że nie ma sentymentów. Żużlowcy wybierają przede wszystkim wiarygodne kluby; takie, w których płacą dużo i na czas.
Jest pan zadowolony ze składu, jaki udało się wam zbudować?
Udało się nam skleić ciekawą drużynę, która może powalczyć o dobrą lokatę. Kibic patrzący na skład Polonii na pewno nie powie, że jest to drużyna skazana na porażkę i nie ma po co przychodzić na stadion.<!** Image 3 alt="Image 202501" sub="Jerzy Kanclerz (na pierwszym planie), w tle Jarosław Deresiński Fot. Michał Szmyd">
Wielu do spadku typuje jednak Polonię, Start Gniezno i Betard Wrocław...
Dream teamy są dwa: Falubaz i Unibax. Pozostałe ekipy będą groźne, zwłaszcza u siebie. Typowanie w żużlu kandydatów do spadku przypomina wróżenie z fusów. Dużo zależy od ewentualnych kontuzji, przygotowania toru czy dobrania odpowiednich przełożeń. Uważam, że z wymienionej trójki przynajmniej jedna, a może nawet i dwie drużyny zdołają się utrzymać.
Wróćmy do rozmów transferowych. Naprawdę nie było szans na zatrzymanie Emila Sajfutdinowa?
Kiedy z prezesem Deresińskim zaczęliśmy pracę na Sportowej, od razu spotkaliśmy się z Tomaszem Suskiewiczem, menedżerem Rosjanina. Można powiedzieć tylko tyle, że rozmowa się odbyła. Uważam, że o zmianie pracodawcy przesądziły nie tylko finanse, ale też inne względy. Nie chcę jednak mówić o szczegółach. Jedyne o co mam pretensje to fakt, że team zawodnika nie poinformował wcześniej o swojej decyzji. Mielibyśmy więcej czasu na budowanie drużyny.
Nadal będę jednak kibicował Emilowi w Grand Prix. Rozmawiałem z Tomkiem Suskiewiczem i ustaliliśmy, że Sajfutdinow będzie mógł od czasu do czasu przyjechać na Sportową i potrenować na naszym torze. W końcu w biało-czerwonych barwach ścigał się siedem lat i dużo zrobił dla bydgoskiego klubu. „Susi” nie wyklucza ponadto, że w 2014 roku jego zawodnik wróci do Polonii.<!** reklama>
Tuż po ogłoszeniu przez Emila decyzji o przeprowadzce do Częstochowy wydawało się, że jego następcą zostanie Nicki Pedersen...
Było blisko i jednocześnie daleko. Ostatnie dni nauczyły mnie, że dopóki kontrakt nie jest podpisany, nie można niczego przesądzać. Uważam, że w przypadku Pedersena nie zadecydowały pieniądze. Według mnie Duńczyk już wcześniej dał słowo Marcie Półtorak [prezes PGE Marmy Rzeszów - red.] i nie chciał się z niego wycofywać.
Spekulowano także, że na Sportową może trafić Darcy Ward z Unibaksu...
Torunianie nie chcą wypożyczać Warda, bo nie wiedzą w jakiej formie po kontuzji będzie Chris Holder. Wolą dmuchać na zimne.
Liderem Polonii został ostatecznie Greg Hancock, ale krążyły plotki o rozmowach z Jarosławem Hampelem, któremu nasz klub miał ponoć oferować 2,2 miliona złotych za sezon...
Ostatni raz zamieniłem z Hampelem kilka słów podczas październikowego turnieju Grand Prix w Toruniu. Od tego czasu nie kontaktowaliśmy się, mimo że mam numer telefonu do Jarka. Zależało nam na wypożyczeniu z Falubazu Aleksandra Łoktajewa i dlatego obiecałem Robertowi Dowhanowi [prezes zielonogórskiego klubu - red.], że nie będę negocjował z Hampelem. Słowa dotrzymałem, tak więc doniesienia o rzekomych rozmowach tego zawodnika z Polonią były jedynie dziennikarską kaczką.
A propos Łokatjewa. Ponoć zielonogórscy działacze nie chcieli się zgodzić, aby 18-latek startował w meczach przeciwko Falubazowi...
Początkowo Falubaz nie zgadzał się na start Aleksa w meczu w Bydgoszczy. Nie miał natomiast nic przeciwko jego występowi w Zielonej Górze. Tamtejsi działacze chcieli, aby Łoktajew pokazał się ich kibicom, poza tym uważali, że i tak pokonają u siebie Polonię, nawet jeżeli przyjedziemy w optymalnym składzie. Nie chcieliśmy zgodzić się na takie rozwiązanie, telefony się grzały. Ostatecznie dogadaliśmy się i Aleks pojedzie w obu meczach.
Czy Polonia będzie szukać szóstego, rezerwowego seniora?
Na rynku są jeszcze zawodnicy, którzy nie podpisali kontraktów na sezon 2013, na przykład Davey Watt czy Mateusz Szczepaniak. Prowadzimy pewne rozmowy, ale nic na siłę. Wiadomo, że to wiąże się z dodatkowymi kosztami.
Wspomniał pan o finansach. Jaka jest szansa, aby najbliższy sezon Polonia wreszcie zakończyła bez długów?
Bardzo duża. Jestem optymistą, że wraz z prezesem Deresińskim zamkniemy sezon „na zero”. Mamy dużą pomoc ze strony miasta, będą zyski z Grand Prix, liczę też na większą niż w tym roku frekwencję na trybunach. Mamy wiele pomysłów, jak przyciągnąć kibiców. Idzie ku lepszemu o czym przekonują mnie pierwsze dni sprzedaży karnetów. Zainteresowanie jest naprawdę spore.
Prezydent Rafał Bruski dwukrotnie obiecywał publicznie, że miasto zakupi telebim, na którym wyświetlane będą powtórki wyścigów, rozmowy z zawodnikami. Jaka jest szansa na realizację tego pomysłu?
Przyznam szczerze, że niewiele o tym wiem. O telebimie usłyszałem podczas konferencji prasowej, na której przedstawiano nowego prezesa spółki. Trzymam jednak prezydenta Bruskiego za słowo.
Jak będą wyglądały przygotowania do sezonu? Planuje pan, wzorem minionego sezonu, wyjazd integracyjny?
Przed sezonem 2012 byliśmy w Arka Medical Spa w Kołobrzegu. Rozmawiałem już z właścicielami hotelu o naszej ewentualnej wizycie także w przyszłym roku. Co do treningów, to wszystko uzależnione jest od pogody. Jeżeli aura będzie łaskawa, to będziemy jeździć u siebie. Jeżeli nie, możemy pojechać do Krsko lub Gorican. Zobaczymy na wiosnę.
W sezonie 2012 zdążył pan poprowadzić Polonię tylko w jednym meczu. Wtedy pomagał panu trener młodzieży Jacek Woźniak. Jak będzie teraz?
Jacek Woźniak pozostaje w klubie, liczę na jego doświadczenie. Treningi będą odbywały się pod moim i jego nadzorem.
Dziękuję za rozmowę.