https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Jackiem Woźniakiem, trenerem młodych żużlowców Polonii [CAŁY WYWIAD]

Krzysztof Wypijewski

<!** Image 3 align=none alt="Image 223877" sub="Jacek Woźniak wyszkolił jak dotąd 14 żużlowców i 6 miniżużlowców Polonii Bydgoszcz [Fot.: Michał Szmyd]">Jak oceni pan postawę Szymona Woźniaka i Mikołaj Curyły? Obaj mieli być czołowymi młodzieżowcami Enea Ekstraligi minionego sezonu...

Tak miało być. Kiedy analizowaliśmy przedsezonowe składy, wydawało się, że lepsi będą tylko rówieśnicy z Leszna. Niestety Woźniak i Curyło nie spełnili pokładanych w nich nadziei.

Dlaczego tak się stało?

Na początku musimy wyjaśnić sobie jedną rzecz: Szymon i Mikołaj są zawodowcami. Klub nie ma wpływu na przebieg ich zimowych treningów, przygotowanie sprzętu, dobór osób do teamu, wybór tunerów czy też częstotliwość oddawania silników do remontu.

Co do Mikołaja, to uważam, że zbyt lekko podchodzi do treningów ogólnorozwojowych. Jest sprawny, bo uprawiał kiedyś gimnastykę, ale samo podtrzymywanie formy nic nie daje. Trzeba dać z siebie więcej.

Szymon jest bardzo pracowity. Poważnie podchodzi do treningów zimą, ma swojego trenera. W sezonie nie potrafił jednak ustabilizować formy. Poza tym nie może się tłumaczyć, że z czwartego pola trudno wygrać wyścig. Albo wygrywasz start i zakładasz się na rywali albo przycinasz do krawężnika. Proste. Problem może tkwić w psychice.

Warto jednak zaznaczyć, że Mikołaja i Szymona stać na dobre wyniki, co pokazali w kilku meczach tego sezonu, gdy zdobywali dwucyfrową liczbę punktów.

A może wpływ na ich słabszą postawę miał brak kontroli rodzicielskiej? Nad karierami Macieja Janowskiego, Patryka Dudka, Bartosza Zmarzlika czy braci Pawlickich czuwają rodzice i wspomniani zawodnicy radzą sobie bardzo dobrze...

Piotr Pawlicki senior i Sławomir Dudek jeździli kiedyś na żużlu i doskonale znają środowisko. Wiedzą, jak prowadzić kariery synów, pilnują, aby woda sodowa nie uderzyła im do głów. Uważają też, aby synowie nie trafili pod skrzydła nieodpowiednich ludzi. Co do pozostałych wymienionych chłopaków, to mają oni swoje teamy, ale na czele stoją ojcowie. Ważną rzeczą jest, aby „głowa” teamu potrafiła utrzymać ten team w ryzach.

Trzeba jednak zaznaczyć, że nie zawsze można zastosować takie rozwiązanie. Niektórzy ojcowie otwarcie przyznają, że się nie znają, inni są pochłonięci pracą i nie mogą podróżować z synami.

O Szymona Woźniaka, który za rok nadal będzie juniorem, biją się zespoły ekstraligi. Co pan na to?

Jeżeli znajdzie się klub, który sprosta wymogom regulaminowym [zapłaci kilkaset tysięcy złotych ekwiwalentu za wyszkolenie - dod. red.], to przypuszczam, że Polonia nie będzie robić problemu. Szymon musi podjąć samodzielnie tę decyzję. Kto wie, czy nie będzie to życiowy wybór. Musi wziąć pod uwagę m.in. liczbę startów oraz to, czy będzie miał pewne miejsce w składzie. Bardzo istotny jest również fakt, czy pasuje mu tor nowego zespołu.

Mikołaj Curyło skończył wiek juniora. Jaką przyszłość wróży mu pan w kategorii seniorskiej?

Ma duży potencjał i talent. O większym zaangażowaniu w okresie przygotowawczym już wspominałem. Mikołaj musi też bardziej przyłożyć się do treningów na torze. Jego menedżer powinien również zadbać o to, aby nie brakowało mu jazdy. Warto podpisać kontrakt chociażby w drugiej lidze szwedzkiej, Danii czy Czechach.

<!** reklama>Porozmawiajmy o pozostałych młodzieżowcach. Zacznijmy od najbardziej doświadczonych, mam na myśli Mikołaja Drożdżowskiego (20 lat), Karola Jóźwika (19) i Bartosza Bietrackiego (18)...

Mikołaj jest w wieku Woźniaka. Spokojny, pracowity chłopak. Pech polegał na tym, że początki jego kariery zbiegły się ze startami Damiana Adamczaka, Curyły i Woźniaka. Oni byli lepsi, więcej jeździli, a „Drożdżu” został w tyle.

„Gumiś” [Jóźwik - red.] musi poważniej podejść do treningów i wyeliminować pewne zachowania poza torem. Osobna sprawa, że prześladuje go pech. W tym sezonie miał dwie poważne kontuzje [stłuczona miednica i złamany nadgarstek - red.], które wykluczyły go z jazdy na dwa miesiące.

Bietracki, choć najmłodszy z tego grona, zrobił w minionym sezonie największy postęp. Pracowity, wiążemy z nim spore nadzieje.

Pierwszy rok startów mają za sobą Szymon Grobelski i Patryk Wolniewiński (po 17 lat) oraz Mikołaj Trępała (16). Jak pan ich oceni?

Było sporo upadków, połamanych ram, ale na szczęście obyło się bez poważnych kontuzji. Najlepiej prezentował się „Sołtys”, czyli Grobelski. Przed tą trójką, jak i pozostałymi młodymi żużlowcami, jeszcze bardzo dużo pracy. Nie wolno osiąść na laurach. Tak było w przypadku Jóźwika, gdy pokonał Magnusa Zetterstroema, a prasa pisała, jak to „Gumiś” wygrał z „Zorro”. Wtedy Karol za bardzo uwierzył, że już wszystko potrafi.

Jedyną radość dali nam w tym sezonie miniżużlowcy, którzy wywalczyli brązowy medal drużynowych mistrzostw Polski...

Przed sezonem mówiłem, że trzecie miejsce jest w naszym zasięgu, ale bałem się kontuzji, upadków, defektów. Na szczęście udało się. Przy okazji chciałbym podziękować Patrykowi Sitarkowi, który we wrześniu mógł zdawać egzamin na licencję „Ż”, ale odpuścił i dokończył sezon na miniżużlu [po uzyskaniu certyfikatu „Ż” nie mógłby startować na „osiemdziesiątkach” - red.]. Równie duży wkład w zdobyciu medalu mieli także Patryk Rydlewski i Damian Stalkowski. Warto też wspomnieć o rezerwowym. Marcin Sitarek był w gotowości w parkingu i w każdej chwili mógł zastąpić któregoś z kolegów.

Patryk Sitarek i Patryk Rydlewski przystąpią wiosną do egzaminu na licencję „Ż”...

Z obu będziemy mieli dużą pociechę. Oni już jeżdżą na „pięćsetkach” i na treningach dobrze radzą sobie w starciach ze starszymi kolegami. Dodam, że Sitarek będzie miał szesnaście lat i będzie mógł jeździć nawet w lidze. Z kolei Rydlewski jest o rok młodszy i na razie będzie mógł startować tylko w rozgrywkach młodzieżowych.

Być może wiosną przyszłego roku do egzaminu na licencję „Ż” przystąpi również Arkadiusz Andrzejewski.

Jaka przyszłość czeka brązową drużynę miniżużlowców po odejściu dwóch podstawowych zawodników?

Skład się kurczy, bo jeszcze Szymon Frątczak, który wprawdzie nie startował w drużynowych mistrzostwach Polski, ale miał licencję „MŻ”, postanowił zakończyć swoją przygodę z miniżużlem. Ale spokojnie, wystartujemy w DMP. Zostają Damian Stalkowski i Marcin Sitarek. Na wiosnę certyfikat „MŻ” powinien uzyskać Kacper Łobodziński, który w marcu kończy 10 lat. Z pozostałych szkółkowiczów miniżużla wyróżniają się ponadto Mateusz Jagła i Kuba Michalski.

Kibice Polonii marzą o składzie, w którym większość stanowić będą wychowankowie. Wyszkolić żużlowca to nie jest jednak łatwa sprawa...

Na początku jest duży zapał, ale po zdaniu licencji i pierwszych zawodach niektórzy rezygnują. Okazuje się wówczas, że droga do sukcesów jest naprawdę trudna.

Osobna sprawa to względy finansowe. Kiedy w 2008 roku zaczynałem pracę z młodzieżą, przez półtora roku mieliśmy w szkółce jeden motocykl. Każdy chętny mógł się przejechać i sprawdzić, czy się nadaje do tego sportu. Po tym czasie motor się rozpadł i nie było już czego remontować. Tylko dzięki zaangażowaniu rodziców, którzy za własne pieniądze kupują sprzęt, szkółka może się rozwijać i funkcjonować. Bardzo im za to dziękuję. Słowa uznania należą się też sponsorom oraz kibicom, którzy nam pomagali i pomagają nadal.

Trochę ciężko opierać szkółkę na pieniądzach rodziców i drobnych sponsorów...

Takie czasy. Już nie wrócą lata, gdy w klubie stało dziesięć motocykli dla szkółkowiczów. Niemniej, przynajmniej o jeden motor dla bydgoskiej młodzieży warto byłoby się postarać.

Jak jest w innych żużlowych ośrodkach w Polsce?

Różnie. Są kluby, w których jest lepiej niż w Polonii, ale są też ośrodki, gdzie jest jeszcze gorzej.

Dziękuję za rozmowę.


Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
MAX OBSERWATOR
PANIE TRENERZE TO NIE TEATR Z LALKAMI ZE CHODZI PAN PO TORZE BEZ KAMIZELKI ODBLASKOWEJ

CHWILA NIE UWAGI ZAWODNIKA I TRAGEDIA GOTOWA

WIĘCEJ WYOBRAŹNI W SZKOLENIU I NA TORZE ŻUŻLOWYM
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski