Wkrótce rusza sezon rowerowy. Jeśli ktoś liczył na kilometry nowych tras dla cyklistów, to się przeliczył.
Na oficjalnej stronie Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej nadal wisi mapa aktualnych i planowanych ścieżek rowerowych w mieście. Najwięcej tam koloru zielonego i czerwonego. Zielony oznacza trasy w... perspektywie. Czerwony - trasy, które powstaną za pieniądze z Regionalnego Programu Operacyjnego. To imponujące plany. Gdyby udało się je zrealizować, można byłoby przejechać miasto z jednego końca na drugi praktycznie nie zjeżdżając z rowerowej ścieżki. Tylko że to science fiction. - W projektach kluczowych RPO nie ma pieniędzy dla Bydgoszczy na ścieżki rowerowe - powiedziała „Expressowi” Joanna Araszewicz z Departamentu Polityki Regionalnej Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu.
Co gorsza, pieniędzy nie dostaniemy też w konkursach. Wszystko dlatego, że zwiększono pulę z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego na ścieżki rowerowe dla powiatów. - Powiat toruński otrzymał grubo ponad 3 miliony euro - mówi Joanna Araszewicz. - Powiat bydgoski otrzyma milion 230 tysięcy euro.
<!** reklama>- To wystarczy na budowę około 35 kilometrów ścieżek rowerowych. Chcą to robić wszystkie gminy w powiecie. Najbardziej zaangażowany w projekt, także środkami z własnego budżetu, jest Solec Kujawski - wyjaśnia Dariusz Czyżewski ze Starostwa Powiatowego w Bydgoszczy. - Ostatecznie wszystko zależy od tego, za ile uda się wykupić grunty. Zależy nam, żeby te ścieżki były ze sobą połączone i stanowiły całość. Dotyczy to również połączeń z powiatem toruńskim.
Tymczasem bydgoscy fanatycy dwóch kółek mają już dość czekania na lepsze jutro.
- Znam przynaj- mniej dwadzieścia osób, które biorą rower do pociągu i jadą do Gdańska. Kiwamy potem do siebie gdzieś na szlaku. A ponieważ wszyscy mamy flagi Bydgoszczy, to natychmiast wiadomo, że przyjechaliśmy z rowerowej prowincji - irytuje się Włodzimierz Wójciak, wiceprezes Bydgoskiego Klubu Turystyki Rowerowej „Turkole”.
W niektórych jednak wypadkach nie trzeba wielkich inwestycji. - Ulica Grunwaldzka miała kiedyś ścieżkę rowerową. Wystarczy odrobina dobrych chęci i oznakowanie, aby można było tamtędy znów jeździć - uważa prezes. - Nie potrafimy wykorzystywać takich szans, które daje nam choćby osoba Zbigniewa Borońskiego. Bydgoszczanin jest absolutnym numerem jeden w kraju, jeśli chodzi o wytyczanie rowerowych szlaków - uważa Wójciak. - Nie ma w Bydgoszczy klimatu dla rowerów, mimo że mamy setki aktywnych cyklistów. Proponowaliśmy, żeby na weekend zamykać do pewnej godziny ulice Mostową i Grodzką dla samochodów, aby mogli tu zjawić się rowerzyści, deskarze czy rolkowcy. Policja była nawet „za”, niestety, pomysłu nikt nie podjął. Gdy zamykano ulicę Szeroką w Toruniu, też był lament, a teraz wszyscy są zadowoleni, bo ulica przestała być parkingiem, a stała się deptakiem.