Dzięki niemu można zobaczyć urokliwe zakątki Borów Tucholskich, czy Pojeziera Brodnickiego albo zwiedzić Zamek Bierzgłowski. Łączy małżeństwa, pozwala zaoszczędzić i ma wpływ na charakter.
<!** Image 2 align=right alt="Image 23683" >Na pięćdziesiąte urodziny pan Marek dostał od córki rower. Spojrzał, podziękował, poszedł na piwo i nawet nie pomyślał, że będzie nim kiedykolwiek jeździł. Po dziesięciu latach od otrzymania niechcianego prezentu trasę z Bydgoszczy do Torunia pokonuje bez zsiadania z roweru. Z powrotem też.
Miłość do roweru może pojawić się w dowolnym okresie życia i nie zawsze musi wiązać się z zainteresowaniem wyścigami kolarskimi. Okazuje się, że bicykl potrafi pozytywnie wpłynąć na przyzwyczajenia, życie małżeńskie, samopoczucie, kondycję, w ogóle na zdrowie psychiczne i fizyczne. A do tego można zobaczyć rzeczy, o których nam się nie śniło.
Podróżujesz za darmo
Marek po latach przerwy wsiadł na rower ze względów ekonomicznych. W Brodnicy, gdzie mieszkał, wszędzie chodził pieszo. Po przenosinach do Bydgoszczy zaczął pracować w miejscu odległym od domu. Zarabiał mało, a bilety komunikacji miejskiej sporo kosztowały. Z oszczędności wsiadł na rower. - Jeżdżenie w mieście to żadna przyjemność. Trzeba ciągle uważać, ale podróżujesz za darmo - mówi Marek. - Przez pierwszych kilka miesięcy pokonywałem zaledwie po kilka kilometrów dziennie.
Okazało się jednak, że mimo palenia papierosów, czuje się coraz lepiej. Postanowił pokonać dalszą trasę. Najpierw były to wypady za miasto, a później odważył się wybrać do rodzinnej Brodnicy. Dziś przejechanie ponad stu kilometrów w ciągu dnia nie robi na nim wrażenia. Szczególnie, że teraz jeździ bez przyczepki. Przez wiele lat podróżował bowiem z psem. Zbudował specjalny wózek z plestiglasową osłoną i do ostatnich dni swojego żywota foksterier York poznawał Polskę ze swoim panem.
- Interesuje mnie pokonywanie odległości. Rekord to wyprawa z Bydgoszczy do Tomaszowa Mazowieckiego. Ponad 200 kilometrów - mówi Marek. - Podczas przerw w podróży lubię rozmawiać z miejscowymi ludźmi. Czasami można się dowiedzieć rzeczy, o których w żadnych gazetach nie piszą.
Jazda rowerem pogłębiła jego zainteresowanie przyrodą. Wcześniej wyprawy do lasu zdarzały mu się sporadycznie i były wymuszane przez psa. Teraz w każdej wolnej chwili jeździ po podbydgoskich lasach i zwozi fantazyjne korzenie, z których robi świeczniki i ścienne ozdoby. Jego ulubiona trasa znajduje się na Pojezierzu Brodnickim. - Startuję z Tamy Brodzkiej. Czasami docieram tam pociągiem. Obowiązkowo objeżdżam jezioro Bachotek. A dalej różnie - w zależności od nastroju - mówi Marek. - Teren znam na pamięć.
Widzisz i czujesz więcej
Życie małżeńskie Ewy i Patryka to, między innymi, wspólne wypady rowerowe. Opowiadają o nich z błyskiem w oku, jaki pojawia się u zakochanych po udanych randkach. Rower do małżeńskiego pożycia wprowadził Patryk, który od lat uprawia kolarstwo. Ściga się z kolegami na szosie, startuje w amatorskich wyścigach górskich. Dla Ewy jazda rowerem to relaks. Kiedy pokonała najdłuższą swoją trasę o długości 55 kilometrów, rodzina przez tydzień upewniała się, czy to prawda i czy nadal żyje. - Każda wyprawa jest miła, bo jesteśmy razem - mówią Ewa i Patryk. - Fajne jest zmęczenie, gdy wiesz, że dałeś z siebie wszystko.
Podczas wspólnych wypraw szukają przede wszystkim spokoju. Dla nich największą frajdą jest podziwianie przyrody, odkrywanie nowych zakątków regionu. Dlatego przed każdym wyjazdem szukają informacji o miejscach, przez które będą przejeżdżać. Sprawdzają, co warto zobaczyć. Nie trzymają się wytyczonych szlaków. Gdy zaciekawi ich jakieś miejsce, a mają mało czasu na wyprawę, podjeżdżają w pobliże samochodem z rowerami na dachu, zostawiają auto w bezpiecznym miejscu i bicyklami docierają do starej zagrody czy ruin zamku. Ze wskazaniem ulubionej trasy mają problem. Zaczynają wyliczać. Jar Brynicy, rezerwat przyrody Czarny Bryńsk w okolicach Górzna, przejazd przez toruński poligon w okolice Aleksandrowa... W końcu się decydują: - Tleń. Jezioro Żurskie. Tam w nadleśnictwie Osiek można zostawić samochód i pojeździć po ścieżkach dydaktycznych. Ścieżki są tak urokliwe, że czasami trudno się zdecydować, którą wybrać - mówią Ewa i Patryk.
- Na studiach musiałam wybrać formę zajęć wychowania fizycznego. Basenu miałam dość po szkole średniej, zapisałam się zatem na turystykę rowerową - opowiada o swoich doświadczeniach z rowerem Marta. Myślała, że będą to miłe przejażdżki, dające możliwość poflirtowania z kolegami. Okazało się, że tych interesowało przede wszystkim intensywne pedałowanie. Mogła zrezygnować albo pokazać, że nie jest gorsza. - Zacisnęłam zęby i jeździłam - wspomina Marta. - Miałam satysfakcję, że nie byłam ostatnia. Flirtów nie było, ale poznałam za to okolice Torunia.
Jej ulubione miejsce wypraw to „Las Piwnicki” w okolicach obserwatorium astronomicznego. Poleca nie tylko rowerzystom, ale wszystkim szukającym ciekawych widoków przyrody. Marta nie ukrywa, że jeździ ze względu na kalorie. Dba bowiem o figurę, a bicykl pomaga w utrzymaniu zgrabnej sylwetki. Jeździła rowerem nawet podczas zagranicznych wyjazdów. W Anglii zaliczyła wywrotkę, która skończyła się interwencją chirurga. Po tamtej przygodzie pozostały blizny na twarzy i niechęć do Albionu. Jazdę rowerem lubi nadal, choć teraz już zakłada kask.
Poznajesz rower i siebie
Kupno roweru może stać się początkiem albo końcem przygody z dwoma kółkami. Kilka przejażdżek po okolicy, próba wypadu za miasto i bicykl trafia do piwnicy lub na balkon. Pozostajemy z przekonaniem, że to nie dla nas. - Dlatego też zanim wyruszymy na długą wycieczką, trzeba sprawdzić możliwości pojazdu i swoje własne. Warto zamontować licznik - dowiemy się, po ilu kilometrach pojawia się zmęczenie - tłumaczy Patryk.
Organizm nie jest przygotowany do nadmiernego wysiłku. Dlatego wstępne przejażdżki po najbliższej okolicy są ważne przed wyruszeniem w dalszą trasę. W ten sposób płuca, serce i mięśnie przyzwyczajają się do nowych obciążeń.
- Jeździłam z kuzynką co niedzielę do Myślęcinka. Sam dojazd i powrót to była półtoragodzinna rundka. Jak nam się chciało, to krążyłyśmy jeszcze po parku - wspomina Marta. - Po paru tygodniach przejechanie 30 kilometrów nie stanowiło problemu.
Ci, którzy zamierzają pojechać rowerem dalej niż do sklepu po zakupy, powinni pamiętać o paru drobiazgach. Mogą one znacznie ułatwić wyprawę i pozwolą unikąć przykrych niespodzianek.
- Ważny jest strój. Nigdy nie wsiądę na rower w luźnych ciuchach Tylko obcisłe - mówi Patryk. - Do tego ciemne okulary przylegające do twarzy. Jak komuś takie przeszkadzają, to czapeczka z daszkiem. I rękawiczki, bo od długiego trzymania kierownicy robią się odciski na dłoniach, a nawet krwiaki.
Doświadczeni rowerzyści na wycieczki nie zabierają plecaków, bo obciążają one ramiona. Napoje wożą w bidonach przymocowanych do ramy, a posiłek upychają w kieszeniach koszulki. Na odpowiedni strój do jazdy wcale nie trzeba wydać dużo pieniędzy. Wystarczy poszperać w sklepach z używaną odzieżą, by znaleźć coś za grosze, m.in. przeciwdeszczową pelerynkę. Najważniejsza jest jednak pompka i zapasowa dętka. O ile jeździć rowerem potrafi prawie każdy, o tyle zmiana pękniętej detki wymaga odrobny wprawy. Warto przed wyjazdem to potrenować.
- Ludzie nie chcą się oddalać od miasta, bo boją się ruchliwych szos, którymi trzeba dojechać do ciekawych zakątków regionu - mówi Marek. - To błąd, bo jeżeli nawet nie ma się własnego auta, to można przecież pojechać pociągiem.
Bory Tucholskie, Pojezierze Brodnickie czy powiat aleksandrowski z Ciechocinkiem, Nieszawą to raj dla turystów - kolarzy. Lasy, jeziora, zabytki. Do tego dogodne połączenia kolejowe. Z rowerem wsiadamy do pociągu i jesteśmy w dowolnym miejscu Kujawsko-Pomorskiego.Reszta to przygoda.