Coraz głośniej w Rosji o tym, że kibole Sbornej chcą zgotować Polakom piekło i zemścić się za burzenie w naszym kraju pomników Armii Czerwonej. Wprawdzie miejscowe służby nie bagatelizują sprawy i zapewniają, że nie dopuszczą do żadnych ekscesów, ale sprawa jest poważna. W Wołgogradzie, który każdego roku na kilka dni wraca do dawnej nazwy Stalingrad, Biało-Czerwoni zagrają 28 czerwca z Japonią.
Będzie to ostatni mecz grupowy dla naszej drużyny, który może być także kluczowy jeśli chodzi o awans do dalszej fazy turnieju. Czy Polacy, wybierający się do miasta, które zasłynęło tym, że nie dało się złamać hitlerowskim wojskom w zimie 1943 roku i odwróciło losy wojny, mają się czego obawiać? Czy na wypadek różnych zagrożeń w związku z mundialem, również z takimi, w Rosji podjęte są zakrojone na szeroką skalę środki bezpieczeństwa?
Uspokaja trochę Maciej Rybus, obrońca naszej kadry, który zna rosyjskie realia jak mało kto, bo przecież od 2012 roku z roczną przerwą na Olympique Lyon (sezon 2016/2017), gra w Rosji. Najpierw był to Tieriek Grozny, a w minionych rozgrywkach Lokomotiw Moskwa, z którym wywalczył mistrzostwo Rosji.
- Żyjemy w takich czasach, że nadzwyczajne środki bezpieczeństwa są konieczne. W tym regionie to normalne i im dalej na wschód, tym są one większe – wyjaśnia Rybus.
Polscy kibice, którzy wybierają się na mecze mistrzostw świata, muszą jednak zdawać sobie sprawę z zagrożeń. Dlatego muszą być przygotowani na to, że na stadionach przejdą bardzo szczegółowe kontrole i dotyczy to wszystkich. Specjalne procedury są zresztą wprowadzone również w takich miejscach, jak obiekt Sputnik Sport, gdzie na co dzień w Soczi trenują od Polacy. Nawet akredytowani dziennikarze (tylko tacy mogą wejść do ośrodka) za każdym razem przechodzą przez takie jak na lotnisku bramki i są poddawani szczegółowym kontrolom.
Nadzwyczajne środki bezpieczeństwa to jedno i tutejsze służby szczegółowo monitorują sytuację, ale trzeba pamiętać, że rosyjscy kibole potrafią być naprawdę niebezpieczni. Starli się przecież z Anglikami podczas Euro 2016 we Francji, u siebie też lubią narozrabiać. Jedno nie ulega wątpliwości. Rosyjskie służby, chcąc wyjść naprzeciw zapewnieniom Władimira Putina, że rosyjskie mistrzostwa będą wyjątkowo bezpieczne, będą miały przez najbliższy miesiąc pełne ręce roboty i muszą dmuchać na zimne. Zwłaszcza 28 czerwca w Wołgogradzie.
Bo miejsce, jakie wybrali rosyjscy chuligani, nie jest przypadkowe. Miasto noszące od 1925 do 1961 roku nazwę Stalingrad na cześć Józefa Stalina, to w Rosji miejsce szczególne. Tam odwróciły się losy II wojny światowej i właśnie dlatego w 2013 roku władze Wołgogradu uchwaliły, że w dniach, w których w Rosji świętowane są ważne dni z czasów tamtej wojny, będzie wracać do starej nazwy. Takich dni jest w roku sześć. Najbliższy 22 czerwca, upamiętniający dzień agresji Niemiec na Związek Radziecki w roku 1941.
