<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/napierkowska_renata.jpg" >Dawniej mi się wydawało, że taki właściciel kamienicy to ma dobrze, a jak ktoś ma kilka takich budynków, to już żyć nie umierać, po prostu Ameryka. I nieraz z pewną zazdrością zerkałam, jak jeden czy drugi kamienicznik, podjeżdża luksusowym autem pod swoją posesję ze skórzaną teczką w ręku, by skasować czynsze. Cała jego praca polega przecież w sumie na tym, że raz w miesiącu pojawia się przed domem i odbiera pieniądze.
Tak pięknie to wszystko wygląda jednak tylko z boku, bo jak się już przestąpi próg tej kamienicy, to człowiek zastanawia się, jak w takich warunkach można mieszkać w XXI wieku, gdzie wszystko się wali, schody są bez balustrady, na ścianach widnieją resztki farby z czasów II wojny światowej, a gzymsy i połacie tynku spadają przechodniom na głowy. Aby ratować to, co się do dziś uchowało, właściciele kamienic podnoszą więc co jakiś czas lokatorom czynsze.
<!** reklama>Dziś już w Inowrocławiu za metr płaci się dziesięć złotych i więcej. I niby wszystko na pozór jest ok, tylko, że jak przeciętny inowrocławianin zarabia od półtora do dwóch tysięcy złotych, a za mieszkanie musi oddać połowę właścicielowi kamienicy, to na pozostałe opłaty i tzw. życie, niewiele mu już zostaje. Mając jednak do wyboru pełny brzuch swój i rodziny, albo wypchaną banknotami teczkę kamienicznika, całkiem rozsądnie wybiera to pierwsze, tym bardziej, że zgodnie z obowiązującym u nas prawem, skutki niepłacenia czynszu odczuje w bliżej nieokreślonej dalekiej przyszłości, a to, jak żołądek ściska i kurczy się z głodu, daje się we znaki od razu.
<!** Image 2 align=none alt="Image 172698" sub="W dzisiejszych czasach pracodawca sprawdza najpierw fach i umiejętności, a dopiero później dyplomy Fot. Renata Napierkowska">Wydaje się, że najlepszym wyjściem z impasu dla lokatorów czynszowych kamienic byłaby zmiana pracy na lepiej płatną. Gdzie jednak tej dobrej roboty szukać, muszę przyznać, że sama nie bardzo wiem, skoro nawet na targach pracy, ofert jest co kot napłakał, a jeśli już są, to głównie dla mechaników, tokarzy, ślusarzy czy drogowców. Nie każdy, mimo najszczerszych chęci nauczy się od razu spawania, czy po kursie zbuduje drogę, autostradę, a najlepiej to od razu obwodnicę wokół Inowrocławia. Ktoś mi zarzuci, co mają kamienice i drogi ze sobą wspólnego? Ano jednak mają. Bo kamienice sypią się nie tylko dlatego, że liczą po sto lat i więcej, ale też przyczyniają się do tego tysiące ciężarówek, które każdego dnia jadą przez miasto. Gdyby te domy były w lepszym stanie, kamienicznicy nie podnosiliby ciągle w górę czynszów, najemcy nie musieliby się głowić skąd wziąć pieniądze, by odpalić comiesięczną dolę właścicielowi, a władze miasta nie szukałyby na gwałt mieszkań dla lokatorów, którzy mają zasądzone wyroki eksmisyjne. I wszystkim żyłoby się wtedy lepiej, łatwiej i szczęśliwiej, więc może to wcale nie jest taki niedorzeczny pomysł, byśmy wszyscy razem przekwalifikowali się na drogowców i pobudowali jednak tę obwodnicę.... w czynie społecznym.