W czwartek w Parlamencie Europejskim odbędzie się głosowanie nad rezolucjami w sprawie „kryzysu praworządności w Polsce”. Europarlamentarzyści złożyli trzy projekty. Wyniki głosowania zostaną zaprezentowane o godzinie 16.30.
Projekt, który ma największe szanse na uzyskanie poparcia europarlamentu w Strasburgu, został przygotowany przez pięć grup: ludowców, socjaldemokratów, zielonych, lewicę i liberałów. W dokumencie przedstawiono opinię, że wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego „stanowi atak na całą europejską wspólnotę wartości i praw oraz podważa nadrzędność prawa UE jako jedną z jej fundamentalnych zasad zgodnie z utrwalonym orzecznictwem TSU”.
Skrytykowali również "jednoosobową decyzję premiera Polski, która doprowadziła do zakwestionowania porządku prawnego UE i jest przykładem wykorzystania sędziów do celów politycznych".
Politycy jednocześnie wyrazili uznanie dla „dziesiątek tysięcy polskich obywateli, którzy wyszli na ulice w masowych pokojowych protestach, walcząc o swoje prawa i wolności obywateli europejskich”. Podkreślili, że "żadne pieniądze podatników UE nie powinny być przekazywane rządom, które w sposób rażący, celowy i systematyczny podważają wartości zapisane w art. 2 TUE”.
Autorzy rezolucji wzywają KE do uruchomienia przeciwko Polsce procedury naruszeniowej, poszerzenia procedury art. 7, uruchomienia mechanizmu warunkowości i wstrzymania zatwierdzenia polskiego Krajowego Planu Odbudowy do momentu wypełnienia przez Polskę wyroków TSUE.
Pod dokumentem podpisało się kilkudziesięciu eurodeputowanych, w tym politycy z Polski - Marek Belka, Robert Biedroń, Leszek Miller, Łukasz Kohut, Włodzimierz Cimoszewicz (S&D) oraz Sylwia Spurek (Zieloni).
Sprzeciw Europejskich Konserwatystów i Reformatorów
Swój własny projekt rezolucji przygotowała frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należą posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Podkreślili w nim, że wyrok polskiego TK z 7 października jest zgodny z jego wcześniejszym orzecznictwem oraz z orzecznictwem wielu innych trybunałów konstytucyjnych w Europie. "Wyrok nie ma wpływu na żadne obszary, w których UE posiada kompetencje, a które zostały wyraźnie i dosłownie przyznane w traktatach UE" – wskazali.
Zaznaczyli, że „badanie zgodności prawa UE z krajowymi konstytucjami jest normalną praktyką w Europie i że samo to ogranicza stosowanie zasady nadrzędności prawa UE nad prawem krajowym”.
Europosłowie podkreślili również w swoim projekcie, że UE nie jest supermocarstwem, a sojuszem suwerennych państw.
Wyrazili także ubolewanie, że „ wyrok ten jest czasami określany przez jego przeciwników jako dowód na to, że Polska zamierza wyjść z UE;”
Projekt Tożsamości i Demokracji
Ostatni projekt zgłosiła eurosceptyczna i nacjonalistyczna frakcja Tożsamość i Demokracja, w którym wyrazili zaniepokojenie reakcją Komisji Europejskiej na wyrok polskiego TK. Przypomnieli także o rozdziale kompetencji Unii oraz państw członkowskich.
„Domniemana nadrzędność prawa UE nie jest wyraźnie wymieniona w traktatach, lecz jedynie w dołączonej do nich deklaracji, w której określa się ją jako pierwszeństwo, a nie nadrzędność, co sugeruje, że jest to domniemanie wzruszalne, a nie absolutna hierarchia, które w każdym razie należy interpretować zgodnie z brzmieniem samych postanowień traktatu” – podkreślili.
Wtorkowa debata
We wtorek w Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat praworządności w Polsce.
Głos zabierali: szef Rady UE, szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która wskazała, że obecnie komisja „w sposób uważny ocenia i analizuje ten wyrok TK”. - Ale mogę państwu powiedzieć już teraz, że mam głębokie obawy. Ten wyrok kwestionuje podstawy UE. To bezpośrednie wyzwanie dla europejskiego porządku prawnego - mówiła.
Po nich wypowiedział się premier Mateusz Morawiecki, który przekonywał, że Polska bezwzględnie chce być częścią Unii Europejskiej, a polski Trybunał Konstytucyjny nigdy nie wydał wyroku, w którym uznałby przepisy unijne za niezgodne z przepisami polskimi.
Jednocześnie zaznaczył, że nie można milczeć, gdy „nasz kraj jest atakowany w sposób niesprawiedliwy”. - Niedopuszczalne jest używanie języka szantażu finansowego (…) Nie zgadzam się, żeby szantaż stał się metodą uprawiania polityki wobec kraju członkowskiego – mówił.
Następnie przyszedł czas na wypowiedzi przewodniczących grup politycznych zasiadających w Europarlamencie, a także pytania o europosłów, na które premier Morawiecki później mógł odpowiedzieć na nie.
- Nie rozumie pan, czym jest Unia Europejska - mówiła do Morawieckiego liderka socjalistów Iratxe García Pérez. - Nikt nas nie zmuszał do bycia w Unii. Dzielenie się suwerennością to jedna z podstawowych zasad. To problem z rządami państw, które idą w stronę totalitarnej regresji - dodała.
