Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Retro Bydgoszcz. 17-latek nie wrócił z dyskoteki. Co się stało podczas zabawy?

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Narodowe Archiwum Cyfrowe/zdjęcie ilustracyjne
Przedstawiamy przebieg głośnej rozprawy sądowej, która miała miejsce w Bydgoszczy w poprzednim stuleciu. Te wydarzenia przed laty wstrząsnęły Bydgoszczą.

Zobacz wideo: Rewitalizacja Starego Fordonu. Co się zmieni?

Był koniec maja 1984 roku, kiedy 17-letni bydgoszczanin Mirosław G. oznajmił rodzicom, że w sobotę wybiera się na dyskotekę do jednej z podbydgoskich miejscowości. Nikt nie robił z tego powodu problemu, jako że młodzian podobne wyprawy urządzał stosunkowo często i zawsze wracał w niedzielę rano, ponadto nie pił alkoholu.

Kolega (prawie) z wojska

26 maja 1984 Mirek z domu wyszedł po godzinie 17. Zabrał ze sobą tylko pieniądze na oranżadę, jakieś przekąski, bilet wstępu i bilety autobusowe w obie strony. Na następnej ulicy spotkał się z Wieśkiem, kolegą, z którym wspólnie wybierał się na dyskotekę. Chłopcy doszli do przystanku na Błoniu i tam wsiedli w autobus.

Na miejsce dotarli około godz. 18.30. Usiedli przy stoliku wspólnie ze miejscowym Piotrkiem, którego znali z wcześniejszych dyskotek. Potem zamówili oranżadę, pojawiły się jakieś dziewczyny, aż wreszcie do kompanii dołączył Grzegorz, który żegnał się ze wszystkimi, bo właśnie za kilka dni wybierał się do wojska. Na stole pojawiła się wódka i Mirosław G. nagle uznał, że czas już na dorosłość. Wypił kilka kieliszków, co mu się nigdy wcześniej nie zdarzyło.

Dalszego ciągu zdarzeń nikomu już nie udało się nigdy ustalić. Ktoś z uczestników dyskoteki twierdził, że Mirek zasnął przy stoliku, ktoś inny zapamiętał, że szarpał się z ochroniarzami, którzy usiłowali wyprowadzić go na zewnątrz.

Nad ranem w niedzielę nadszedł czas powrotu do Bydgoszczy porannym autobusem. Wiesiek zaczął szukać Mirka, jednak nie mógł go znaleźć ani na sali, ani na zewnątrz. Nikt też nie potrafił powiedzieć, co się z chłopakiem stało. W przekonaniu, że zdecydował się wrócić do Bydgoszczy na własną rękę, Wiesiek wsiadł do autobusu i dotarł do domu. W południe do jego mieszkania przyszła zdenerwowana matka Mirka z pytaniem, gdzie jest jej syn, bo do tej pory nie pojawił się w domu.

2,5 promila alkoholu

Po południu rodzicie Mirosława G. zawiadomili milicję o jego zaginięciu. Posterunkowy z miejscowości, w której odbyła się dyskoteka przeszukał jej teren i sąsiednie pola oraz ogrody, ale niczego nie znalazł. Dopiero w poniedziałek po południu nadszedł sygnał, że w rowie oddalonym o co najmniej kilometr od dyskotekowej sali, częściowo wypełnionym wodą, przypadkowo znaleziono zwłoki młodego mężczyzny. Okazało się, że jest to Mirosław G.

Mimo iż ciało nosiło ślady drobnych obrażeń, trudno było uwierzyć, by one stały się przyczyną zgonu. Po przeprowadzeniu sekcji zwłok biegli nie umieli jednoznacznie określić powodu śmierci Mirka. W grę wchodziło uduszenie na skutek upadnięcia w stanie bez przytomności twarzą do wody, atak serca lub śmiertelne zatrucie alkoholem. Jeszcze po takim czasie zmarły miał we krwi około 2,5 promila alkoholu.

Przy dokładnych oględzinach zauważono u zmarłego ślady obdrapań na nadgarstkach. Ponadto ustalono, że Mirek raczej nie mógł sam wpaść do rowu i znaleźć się w takiej pozycji, w jakiej ciało zostało odkryte. Ktoś w tym zapewne mu pomógł. A to oznaczało, że w grę wchodziło albo zabójstwo albo zamiar ukrycia zwłok.

Ochroniarze nie zapamiętali

Rozpoczęło się żmudne, drobiazgowe śledztwo. Przesłuchania uczestników dyskotek niewiele wniosły do sprawy. Zdecydowana większość zabawowiczów tego wieczoru szybko „odleciała”.

Mirosław G. był tu, mimo paru wcześniejszych wizyt, obcym, więc na ogół nie zwracano na niego uwagi. Jedno tylko było pewne: dość szybko musiał opuścić salę, w której odbywała się dyskoteka. Ponieważ wielu ludzi także wyszło na zewnątrz, jako że panowała ładna pogoda, a noc była ciemna, wszelkie ślady ginęły w mroku...

Ostatnią deską ratunku byli ochroniarze, należeli oni do nielicznego grona osób trzeźwych na tej dyskotece. Podczas przesłuchania zgodnie stwierdzili, że podczas zabawy nie doszło ani do jednej bójki na sali, nie musieli nikogo wyprowadzać na zewnątrz, ani też interweniować z użyciem siły. Mirosława G. nie umieli sobie w ogóle przypomnieć. Poza terenem dyskoteki nie interesowali się już tym, co się dzieje z uczestnikami zabawy...

Zagadka ostatnich chwil życia Mirosława G. i tajemnica jego śmierci nigdy nie zostały rozwiązane.

17 lat miał Mirosław G., bydgoszczanin, który poniósł śmierć podczas zabawy dyskotekowej w jednej z podbydgoskich miejscowości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo