Real Madryt grał do końca i uratował remis z Borussią. Po dwóch kolejkach zamyka jednak grupę Ligi Mistrzów

Po przerwie na październikowe mecze reprezentacji Real Madryt wpadł w dołek. Najpierw przegrał 0:1 z Cadiz, później po fatalnej pierwszej połowie przegrywał z Szachtarem Donieck 0:3, a pogoń za wynikiem po przerwie przyniosła tylko dwie bramki (oba mecze na własnym terenie). Wydawało się, że po sobotnim El Classico - wygranym 3:1 na Camp Nou - pożar w drużynie Królewskich został zażegnany. W środę koszmar jednak powrócił, a piłkarze dopiero w końcówce pokazali się z nieco lepszej strony.

Katem Los Blancos okazał się Marcus Thuram, syn Liliana - legendy reprezentacji Francji, mistrza świata (1998) i Europy (2000), który karierę zakończył w... FC Barcelonie. Thuram senior do bramkostrzelnych nie należał, choć w półfinale mundialu jego dwie bramki dały Trójkolorowym zwycięstwo nad Chorwacją. Jego 23-letni syn to napastnik, pod względem trafień dawno już przerósł ojca. Dwa gole przeciwko Realowi będzie jednak pewnie wspominał jeszcze długo.

W 33. minucie ofensywa Borussii "rozklepała" bezradną obronę gości, a Thuram uprzedził rozpaczliwie interweniującego Lucasa i dał niemieckiej drużynie prowadzenie. Po przerwie podwyższył je, dobijając z najbliższej odległości strzał jednego z kolegów, który po rykoszecie trafił pod jego nogi.

Kontaktową bramkę dla Ralu zdobył w 87. minucie Karim Benzema. Kiedy wydawało się, że po dwóch kolejkach Champions League 13-krotni zdobywcy Pucharu Europy nie będą mieli na koncie nawet punktu, w doliczonym czasie gry remis uratował im Casemiro. Mimo tego Królewscy i tak zamykają tabelę grupy B. Przed nimi są Szachar (4 pkt), Borussia i Inter (po 2).