Raz na 182 biliony losowań

4, 15, 23, 24, 35, 42 - te numery wylosowano w bułgarskim totolotku 6 i 10 września. Padły podejrzenia, że ktoś oszukuje.

Sprawa była na tyle poważna, że zaangażował się w nią minister sportu. Specjalnie powołana komisja nie dopatrzyła się jednak nieprawidłowości. Maria Janewa, szefowa totolotka, od samego początku broniła się, że to czysty przypadek, jako dowód podawała różną kolejność, w której wylosowano liczby oraz obecność podczas losowania przedstawiciela Państwowej Komisji Hazardu, który nie miał zastrzeżeń.

<!** reklama>Zastrzeżeń nie mają również matematycy, choć przyznają, że to dość rzadka sytuacja, która może zdarzyć się raz na... 182 biliony losowań.

Takim prawdopodobieństwem nie zraziło się 18 osób, które 10 września postawiły na liczby sprzed czterech dni. Każda z nich zgarnęła niewiele, jak na główną wygraną, bo po 7,7 tysiąca dolarów.

Nie wszyscy podejrzliwi Bułgarzy jednak dają się przekonać. Ich wątpliwości wzrosły już 10 lat temu, gdy wprowadzono elektroniczne rejestrowanie zawieranych zakładów. Gracze są przekonani, że organizatorzy wiedzą, jakie kombinacje zgłoszono i są w stanie zmieniać wyniki. Kontrowersję podniosło wprowadzenie nowej maszyny losującej.

Pozostaje tylko pytanie, czy ktoś, kto chciałby oszukać i zarobić na ustawionym losowaniu, wybrałby tak kontrowersyjną metodę? W Bułgarii bowiem podobna sytuacja nie zdarzyła się jeszcze nigdy w półwiecznej historii lotto.(sier, tvn24.pl)