<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy pierwszy raz kopnął mnie zaszczyt objęcia kierowniczego stanowiska w redakcji, zleciłem młodemu reporterowi przeprowadzenie sondy. Miał przepytać bydgoszczan, czy znają nazwisko radnego, który reprezentuje w miejskim samorządzie ich dzielnicę. Chciałem w ten sposób sprawdzić, czy odzyskana niedawno wolność zachęciła ludzi do większego zainteresowania publiczną sferą życia. Sonda wypadła kiepsko. Jeśli dobrze pamiętam, tylko jedna osoba potrafiła wskazać rajcę ze swej dzielnicy.
W późniejszych latach ten temat pojawiał się w sondach wielokrotnie - zawsze z podobnym wynikiem. A skoro ludzie słabo znają radnych miejskich, którzy mają realny wpływ na losy Bydgoszczy, to jeszcze słabiej muszą znać radnych osiedlowych. Tych władza bowiem była i jest mikra, żeby nie powiedzieć - iluzoryczna. Myślę, że dlatego rzadko garnęli się do rad osiedlowych ludzie w sile wieku i z siłą przebicia, oddając je bez walki emerytom i pięknoduchom, beznadziejnie zakochanym w swej bardzo małej ojczyźnie. Z góry przepraszam za to uogólnienie działaczy, którzy poczuli się nim dotknięci. Prawda jednak jest taka, że aktywność w bardzo małych ojczyznach zabiera masę czasu i energii, a widoki na karierę daje skromne. Samców (i samic) alfa próżno więc szukać w osiedlowej samorządności.
<!** reklama>
Miałem cichą nadzieję, że ten stan rzeczy zmieni ekipa Rafała Bruskiego, dzięki Programowi Inicjatyw Lokalnych 5/6. Był to, w mojej opinii, pierwszy program, który dowartościowywał rady osiedli. To przede wszystkim ich głosy miały decydować o tym, jak zostanie wydanych pięć milionów złotych z budżetu miasta. Pięć milionów stanowi mniej niż pół procent rocznych wydatków miasta, jednak w skali osiedlowych potrzeb jest to kwota, za którą można trochę zaszaleć, i ktoś, kto decyduje o jej wydaniu, budzić musi pewien respekt wśród sąsiadów. Program 5/6 był zatem dobrym rozwiązaniem, budującym prestiż demokracji lokalnej na najniższym szczeblu. Radnych miejskich mamy w Bydgoszczy 31, a więc mniej niż jednego na 10 tysięcy mieszkańców. Trudno, by taka persona dobrze znała potrzeby ludzi, których w ratuszu reprezentuje. Co innego grupa radnych osiedlowych, zbierających się o dwie przecznice od naszego domu.
Po paru miesiącach od startu projektu 5/6 rozpoczęły się jednak schody i darcie na nich kotów. Najszerzej dziennikarze opisywali ostatnią awanturę o budowę skateparku na Osowej Górze. Sam miałem okazję wysłuchać jeremiady mieszkanki bloku przy ul. Kormoranów 54, obok którego, w odległości ledwie 30 metrów, rozpoczęto budowę hałaśliwej rozrywki dla nastolatków. Pani ta zarzekała się, że nikt nie pytał jej o opinię, a o skateparku dowiedziała się, gdy traktory wjechały na teren budowy. Fakt, „Express” pisał o planach postawienia tego ustrojstwa na Osowej Górze kilka tygodni wcześniej - i to bodaj dwa razy. Nikt jednak nie ma - niestety - obowiązku pilnej lektury lokalnych gazet. Skoro więc Rada Osiedla Osowa Góra w imieniu mieszkańców wnioskowała o budowę skateparku, to ona powinna pytać o zdanie. I to nie pro forma, na przykład wywieszając kartkę na tablicy ogłoszeń, lecz bardziej skutecznie docierać do zainteresowanych. A już zupełnie nie wyobrażam sobie braku bezpośrednich konsultacji, gdy funduje się komuś pod oknem taki pasztet. W moim wyobrażeniu, po to jest właśnie ów najniższy szczebel samorządu, by jego działacze, nie bacząc na żylaki i odciski, obchodzili mieszkania zainteresowanych, drzwi po drzwiach, i zbierali podpisy „za” lub „przeciw”.
Z drugiej strony, prezydent chyba zbyt pochopnie cofnął mandat zaufania wszystkim radnym osiedlowym w mieście. W przyszłym roku bowiem każdy mieszkaniec będzie mógł powędrować do ratusza z własnym pomysłem na osiedlową inwestycję. Rady osiedli mają zaś stać się organem opiniującym te pomysły przed władzami miasta - jak się domyślam, bez gwarancji, że opinie zostaną uwzględnione. A skoro tak, to znów trzeba byłoby zastanowić się, po co nam bezradne rady osiedli. I jak mają one przyciągać do swego grona młodych i przedsiębiorczych bydgoszczan? Obawiam się, że odbierając radom osiedli prawo decyzji w programie 5/6, ratusz pokazuje im nie żółtą kartkę, lecz akt zgonu.
Jarosław Reszka