Tuż po zakończeniu zmagań w finale Drużynowego Pucharu Świata zawodnicy naszej reprezentacji podkreślali znakomitą atmosferę w ekipie i historyczne znaczenie sukcesu.
- Czekaliśmy bardzo długo - powiedział Jarek Hampel - My, kibice, działacze. Cały polski żużel!
Przed tym, co stanie się w przyszłości, ostrzegał Piotr Protasiewicz.
- Jesteśmy, co najmniej przez rok, najlepsi na świecie. Ważne, że nie było animozji i wszyscy zapomnieliśmy o rzeczach, które kiedyś się zdarzały. Chciałbym, żeby nikt nie podważał naszego sukcesu czy próbował umniejszać go - mówił Protasiewicz.
Zwycięstwo biało-czerwonych jest jednak nie w smak zagranicznym żurnalistom podrażnionym stylem zwycięstwa. Miażdżącego zwycięstwa.
- Skąd jest ten zawodnik? - pytali, wskazując na Holtę.
Prześmiewcy wykombinowali nawet nazwę dla naszego złotego teamu. NO-LAND! Połączenie Norway i Poland. Wygląda na to, że udało się opanować polskie piekiełko, ale za granicą też mają niewiele lepiej! Argument, że skoro Jason Crump urodził się w Anglii, w Bristolu, to mógłby też reprezentować Wielką Brytanię, ale Anglicy to naród „cacy” i nigdy czegoś takiego by nie zrobili A kto im broni przekonać rzeczonego zawodnika, by zrezygnował ze startu w barwach australijskich? A co z Markiem Loranem, który urodził się na Malcie?
Wypada przypomnieć tylko starty reprezentacji z „Union Jackiem” na plastronie z początku lat siedemdziesiątych. Z Ivanem Maugerem i Barry Briggsem w składzie! Mentalność Kalego całą gębą! „Jak Kali komuś ukraść krowy, to dobrze, ale jak ktoś ukraść krowy Kalemu, to źle!”. A my - przeciwnie. Powinniśmy przekuć ten sukces na sukces jeszcze większy. Podkreślać, że Holta, który jest „pokłócony” z rodziną Kasprzaków, nie zawahał się podstawić mu motocykla w eliminacjach w Eskilstunie. Udział sztabu ludzi, którym pozornie nie jest ze sobą za bardzo „po drodze”: Marek Karwan, Szczepan Bukowski, Andrzej Rusko, Stanisław Chomski, Zenon Plech. Wszyscy oni mają swój udział w sukcesie. Cały polski żużel. Łącznie z ludźmi przygotowującymi wrocławski finał.
- Nikt nam tu nie mógł podskoczyć - powiedział Marek Cieślak, obserwujący zawody z podestu dla fotoreporterów.
W tym składzie naprawdę nikt. Nawet szczekające wokół naszej karawany psy. „We are the champions!”