<!** Image 1 align=left alt="Image 17687" >Na Podkarpaciu ponad tysiąc lekarzy nie przyszło w poniedziałek do pracy, protestując przeciwko zbyt niskim pensjom. W strajkowe barwy malują się także lekarze w Łódzkiem, Lubelskiem i Opolskiem. Wygląda więc na to, że fala niepokoju może się wkrótce rozlać po całym kraju.
Protesty służby zdrowia, zwłaszcza lekarzy, zawsze w Polsce wywoływały sporo kontrowersji. Przypomnijmy sobie strajk anestezjologów sprzed kilku lat. Pamiętam, że jeden z wybitnych publicystów, Jerzy Trammer, skomentował go wtedy krótkim tytułem: „Hańba”. Także w prywatnych rozmowach, które prowadziłem, kiedy pojawiały się informacje o żądaniach płacowych lekarzy, często słyszałem opinie w rodzaju: „Nie ma co ich żałować. Kto jak kto, ale oni to sobie poradzą”.
Niezbyt podoba mi się taki sposób myślenia. Jak bowiem lekarze mogą sobie poradzić? Albo biorąc łapówki, albo zarzynając się dyżurami i chałturami, wskutek czego, zmęczeni, leczyć będą byle szybciej i byle jak. Czyżbyśmy do tego chcieli ich zachęcać?
Na całym świecie zawód lekarza należy do najbardziej prestiżowych, bo też wiąże się z dużą odpowiedzialnością, wiedzą i koniecznością stałego tej wiedzy pogłębiania. I za to się lekarzom dobrze płaci. Na całym świecie, ale nie u nas. U nas oferuje się im głównie frazesy o przysiędze Hipokratesa i pustkach w państwowym skarbcu.