https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przy każdym domu krzyż

Weronika Bogusławska
Wtorek. Jeszcze nie było ciemno, kiedy pan Mateusz wracał do domu ze szkoły. Żeby się do niego dostać, musiał przebiec przez ulicę. Nie zdążył... Zginął pod kołami samochodu.

Wtorek. Jeszcze nie było ciemno, kiedy pan Mateusz wracał do domu ze szkoły. Żeby się do niego dostać, musiał przebiec przez ulicę. Nie zdążył... Zginął pod kołami samochodu.

<!** Image 2 align=right alt="Image 145741" sub="W Prądocinie nie ma przejść dla pieszych ani zatoczek przy przystankach. Mieszkańcy codziennie muszą przebiegać przez niebezpieczną ulicę. Fot. Miłosz Sałaciński">Na wspomnienie historii 20-latka mieszkańcy Prądocina spuszczają wzrok. Myślą: „To mogło być moje dziecko. To mogłem być ja”.

W miejscu, gdzie pan Mateusz przebiegał przez ulicę, nie było pasów. Nie ma ich również dwadzieścia, trzydzieści, pięćdziesiąt, a nawet sto metrów dalej. Jest za to krajowa droga nr 25 i dwa przystanki autobusowe, z których codziennie korzysta około trzystu osób - dzieci i dorosłych. Przy tych przystankach bardzo rzadko jest cicho. Właściwie tylko wtedy, kiedy samochody zatrzymują się przy przejeździe kolejowym w Nowej Wsi Wielkiej lub wtedy, kiedy stoją na światłach w Brzozie. Jest bardzo głośno i niebezpiecznie, a sznur samochodów najróżniejszych marek i gabarytów ciągnie się bez końca. Droga jest prosta i gładka. Mieszkańcy nawet się nie dziwią, że wielu kierowców lubi sobie tutaj „depnąć”.

<!** reklama>W czasie, kiedy 20-letni mężczyzna umierał pod kołami audi, mieszkańcy Prądocina po raz kolejny rozmawiali z przedstawicielami bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad... - Sprawa ciągnie się od lat - mówi Bolesław Zbolanowski, który w Prądocinie mieszka od piętnastu lat. Przez połowę tego czasu wraz z innymi walczy o poprawienie bezpieczeństwa przy głównej drodze. Co trzeba zrobić? - Zatoczki przy przystankach autobusowych i przejście dla pieszych z tzw. azylem między pasami ruchu i pas do lewoskrętu - wylicza.

<!** Image 3 align=right alt="Image 145741" sub="We wtorek
20-letni pan Mateusz zginął, gdy próbował dostać się do domu. Wracał ze szkoły. Kierowca audi, który w niego uderzył, był trzeźwy">Korespondencja, którą mieszkańcy prowadzili z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, jest imponująca. Kilkadziesiąt kartek i kilkadziesiąt odpowiedzi, że na przebudowę ulicy pieniędzy nie ma. Fundusze znalazły się tylko na znak ograniczenia prędkości do 70 kilometrów na godzinę i namalowanie podwójnej ciągłej linii. - Tylko że nikt tego nie przestrzega - mówią z goryczą. Mają rację. Wystarczy stanąć przy przystanku. Większość kierowców samochodów jedzie za szybko.

Niedawno mieszkańcy wystosowali kolejną petycję do GDDKiA, w której napisali: „Nasuwa się pytanie! Co musiałoby się wydarzyć, aby przemówić do wyobraźni urzędników”.

Prawda jest okrutna i bolesna dla każdego z nich. - Gdybyśmy mogli, już dawno zrobilibyśmy tam porządek. Tylko że pieniądze pomiędzy szesnaście oddziałów dzieli centrala, a dla nich liczy się liczba wypadków na odcinku drogi. Im jest ich więcej, tym szanse na pieniądze większe - mówi Zdzisław Glonek, zastępca dyrektora bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Doskonale zna sprawę. To jego nazwisko widnieje pod większością odpowiedzi na pisma mieszkańców. Pechowym odcinkiem krajówki w Prądocinie sam przejeżdża kilka razy miesiącu. Wie, że przejście dla pieszych jest potrzebne... Przykłady skarg i informacji, wskazujących niebezpieczne odcinki drogi w tej okolicy, może wyliczać bez końca. - Wiele osób ocenia negatywnie nasze działania. Tymczasem my często mamy związane ręce. Ruch na polskich drogach wzrósł kilkakrotnie, a nakłady na remonty nie. Chyba nic więcej nie trzeba dodawać.

Choć propozycje wysuwane przez mieszkańców Prądocina są racjonalne, na ich wykonanie potrzeba byłoby kilku milionów złotych. Bo, oprócz materiałów budowalnych, trzeba przygotować dokumentację, plany... To wiąże się i z czasem, i z kosztami. Jest jeszcze wiele innych przeszkód, włączając w to złą wolę urzędników, które z pozornie prostej inwestycji uczyniły ośmioletnią uciążliwą walkę.

Mieszkańcy Prądocina nikogo głośno nie oskarżają. Nie poddają się i cierpliwie robią swoje... Szukają pomocy, gdzie tylko mogą. Pukają do drzwi gabientów urzędników, posłów, a nawet policjantów, prosząc o większą liczbę patroli na drodze. I choć w wieloletnie działania zaangażowanych jest wiele osób, wliczając w to władze gminy Nowej Wsi Wielkiej, to wciąż za mało. Mieszkańcy już wiedzą, że ich szansą jest stworzenie silne lobby, które mogłoby skutecznie oddziaływać na centralę Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Są w trakcie zakładania stowarzyszenia „Lepszy Prądocin”. - Chcielibyśmy tylko nie martwić się o nasze dzieci. Tutaj prawie przy każdym domu stoi krzyż. Wiele rodzin ze swoich okien ogląda miejsca, w których umierali ich bliscy... - mówi z rozgoryczeniem Bolesław Zbolanowski.

Szukają wsparcia

  • Mieszkańcy Prądocina proszą o kontakt stowarzyszenia, organizacje lub osoby i społeczności, które podobnie do nich walczą o bezpieczeństwo na drodze.
  • Kontakt mailowy: [email protected]
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski