Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedsiębiorca ze Ślesina chciał otworzyć swoją restaurację wbrew zakazom, bo nie ma na kredyt i życie. Przestraszył się kary...

Agnieszka Domka-Rybka
Agnieszka Domka-Rybka
Covid-19 mocno uderzył w branżę gastronomiczną, m.in. w restauracje
Covid-19 mocno uderzył w branżę gastronomiczną, m.in. w restauracje Pixabay.com/zdjęcie ilustracyjne
- Mam kredyt do spłacenia i roczne dziecko. Boję się, że pewnego dnia nie będę miał na jedzenie. Dlatego, wbrew zakazom, muszę 11 stycznia otworzyć biznes - mówił właściciel restauracji "Jaśkowa Dolina" w Ślesinie. Ostatecznie wycofał się z tego, bo przestraszył się 30 tys. zł kary.

Przedsiębiorca Jan Latajka ogłosił w mediach społecznościowych, że nie chce jałmużny, a zamierza normalnie pracować i otwiera w poniedziałek swoją restaurację "Jaśkowa Dolina" w Ślesinie przy drodze krajowej nr 25 z Konina do Bydgoszczy.

Tłumaczył, że sprzedaż na wynos to zaledwie 10-15 proc. normalnego obrotu.

Przetrwamy także drugi lockdown...

Boję się, że pewnego dnia nie będę miał za co tego jedzenia kupić. Pracowników już zwolniłem, więcej oszczędzić się nie da, muszę płacić ZUS, raty kredytu i podatki gminie, nie wiem nawet, czy rozłożą mi je na raty" - żalił się w portalu naszapolska.pl Jan Latajka.

Dlatego postanowił otworzyć restaurację. Tymczasem wczoraj ogłosił na Facebooku: "Po dłuższej analizie nie jesteśmy w stanie wpuścić gości do naszej knajpy, musimy działać na wynos i przez okienko Drive Thuru, jest to podyktowane 30 tys. zł kary. Chcemy jednak uspokoić i zapewnić, że przetrwamy także drugi lockdown, jak pierwszy, a jeśli będziemy musieli to i trzeci. Wiele firm gastro tego nie wytrzyma i wielu ludzi, którzy włożyli w swoje biznesy całe serce i dobytek pójdzie na bruk".

Trudno się dziwić decyzji właściciela "Jaśkowej Doliny".

Bo, jak wiadomo, wbrew zakazom, 8 stycznia otworzył się lokal "U Trzech Braci" w Cieszynie na Śląsku i... interweniowała policja i sanepid.

Przypadki przedsiębiorców, którzy chcą otwierać biznesy mnożą się.

Polecamy także: Przedsiębiorcy łamią zakazy: "Otwieramy firmy, żeby przeżyć". Tłumy w górach i nad morzem, ale turyści śpią u... "rodziny"

O wznowieniu działalności mimo narodowej kwarantanny poinformowało kilka dni temu np. Centrum Rozrywki Laser Factory z Zamościa - ten przypadek opisał portal Money.pl.

- Rodzina jest dla mnie ważniejsza. Otwieramy, by żyć - powiedział temu portalowi właściciel centrum.

Swoją decyzję wyjaśnił, że na podstawie rządowego zakazu zamknął biznes, ale nie otrzymał rządowej pomocy finansowej umożliwiające mu przerwanie i utrzymanie pracowników. Dlatego postanowił zignorować rozporządzenie premiera. Lokal, zapraszający między innymi na laserowy paintball, został otwarty 6 stycznia 2021 roku.

Właściciel centrum z Zamościa liczy się z tym, że służby zainteresują się jego przypadkiem i zaczną interweniować. - Będziemy się odwoływać. Jesteśmy przygotowani, że ktoś przyjedzie. Musimy się z tym liczyć, że podejmując takie kroki służby będą działać - mówi Money.pl.

Tłumaczy jednak, że jeśli nie wznowiłby działalności, to biznes będzie musiał zwinąć.

Coraz częściej słyszymy o próbach obchodzenia przepisów.

Radio Zet podaje przykłady, jak hotelarze oferowali miejsca parkingowe z dostępem do apartamentów, lodowisko zmieniło się w kwiaciarnię, a restauracja oferowała szkolenia z używania sztućców dla osób, które zakupiły na miejscu posiłek, czyli materiały dydaktyczne.

Odwagi dodaje przedsiębiorcom orzeczenie WSA: sąd stwierdził, że wprowadzone ograniczenia gospodarcze nie mają umocowania prawnego i naruszają konstytucję.

"Nie dostaliśmy pomocy z tarczy antykryzysowej"

Wszyscy przedsiębiorcy tłumaczą zgodnie, że swoje decyzje konsultowali z radcami prawnymi, a do ich podjęcia skłoniła właścicieli firm odmowa pomocy i odrzucenie wniosków o środki z tarcz.

Wygląda na to, że z rządowego zakazu niewiele sobie robią także m.in. spacerujący tłumnie po górach turyści, czym chwalą się na swoich profilach społecznościowych lub na specjalnych grupach dedykowanym miłośnikom takich wędrówek.

Polecamy także: Restauracja w Cieszynie wznowiła działalność i zaprosiła klientów. Wkroczyła policja i sanepid

Dla bezpieczeństwa swoje zdjęcia podpisują np.:"Taki mam piękny widok na Tatry z okna brata", "Przyjechałem tylko na jeden dzień", "Śpię u rodziny". Zdradzają ich więc nie tyle zdjęcia pięknych górskich widoków, co... zakorkowane parkingi i informacje w stylu, że pod turystami z Morskiego Oka załamał się lód.

Nie inaczej jest nad morzem. Tydzień temu na Facebooku żalili się właściciele sanatorium "Dukat" dla dzieci w Dąbkach: "Od rana mieliśmy dwie kontrole policji, a na prywatnych kwaterach pełno turystów, ale podobno wszyscy mają tutaj "rodziny".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przedsiębiorca ze Ślesina chciał otworzyć swoją restaurację wbrew zakazom, bo nie ma na kredyt i życie. Przestraszył się kary... - Gazeta Pomorska