Kujawsko-pomorska służba zdrowia znalazła się nieoczekiwanie w centrum przedwyborczych dyskusji w całym kraju. Wszystko przez to, że prawie połowa szpitali w regionie jest sprywatyzowana.
Podczas kampanii jednak słowo „prywatyzacja” stało się obelgą, więc nikt właściwie jej nie chce, choć w całym kraju ta idzie na całego. - W żadnej prywatyzacji szpitala nie brali udziału członkowie PiS - zapewnia poseł Tomasz Latos. - Od początku przeciwni byliśmy prywatyzacji szpitali w Nakle i Szubinie. Najpierw całość ich udziałów przejął powiat, a później część sprzedano prywatnemu konsorcjum. Przecież to oczywiste, że taki właściciel będzie dbał tylko o zysk, a dzielił się nim będzie w formie dywidendy z udziałowcami. A te pieniądze powinny trafić do lecznicy i zapewnić jej rozwój - mówi poseł. - Nie chcemy też prywatyzacji szpitala miejskiego w Bydgoszczy. Chcemy usłyszeć od PO - jesteście za tym, czy nie - wzywa Tomasz Latos.
<!** reklama>Zaniepokojony jest również Tomasz Rega, radny miejski. - Zwłaszcza teraz, po tym, co się okazało z posłanką Sawicką, musimy zwiększyć czujność w sprawie szpitala, nie o 100, ale o 200 procent - mówi Tomasz Rega, radny PiS.
Jeszcze wczoraj z ripostą wystąpiła Platforma Obywatelska.
- Nie chcemy prywatyzacji szpitala miejskiego w Bydgoszczy – deklaruje Paweł Olszewski, poseł PO. - Chcemy za to przekształcić go w spółkę prawa handlowego ze 100-procentowym udziałem miasta. Poseł Latos widać nie rozróżnia tych dwóch pojęć.
- Według ustawy, przekształcenia własnościowe w szpitalach mogą się odbyć tylko poprzez ogłoszenie ich upadłości - uważa Zbigniew Pawłowicz, dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy i kandydat na senatora z listy PO. - Co więc robią podmioty je prowadzące? Zadłużają, a masę upadłościową prywatyzują. Płacimy za to wszyscy, bo dług zostaje w samorządzie. Tak zostało sprywatyzowanych w Polsce ponad 100 szpitali. Jeśli „moje” Centrum Onkologii, należące do Zarządu Województwa, przekształcimy w spółkę prawa handlowego ze 100-procentowym udziałem województwa, to przecież nadal będzie należało do Zarządu Województwa. Pozwoli to jednak lepiej zarządzać takimi placówkami - uważa dyrektor. - Bo czy brak pieniędzy powoduje, że na kosztującą zaledwie 1000 złotych operację zaćmy czeka się trzy lata, czy też zła organizacja? – pyta Zbigniew Pawłowicz.