Bydgoscy lekarze zatrudnieni w placówkach podstawowej opieki zdrowotnej na razie nie przyłączyli się do ogólnopolskiego protestu lekarzy.
„Receptowy” protest rozpoczął się w niedzielę. Wczoraj w bydgoskich przychodniach pojawiło się nieco mniej pacjentów niż zwykle.
Paniki nie widać
Pusto było w aptekach położonych w Śródmieściu - na przykład. na ulicy Śniadeckich i Gdańskiej. Klienci najczęściej kupowali leki nierefundowane lub realizowali recepty refundowane, które zostały wystawione w ostatnich dniach czerwca.
<!** reklama>
- Oficjalnie nic nie wiemy - twierdzi bydgoska lekarka. - To denerwujące, że potrzebnych mi informacji musiałam szukać w Internecie. Nie należę do związków zawodowych, ale muszę respektować opinię Naczelnej Izby Lekarskiej. Na razie ani ja, ani moi koledzy nie włączają się do akcji.
Podobnie było wczoraj w poradniach specjalistycznych dwóch szpitali uniwersyteckich, w których wystawiano recepty z refundacją.
- Lekarze muszą dostosować się do decyzji dyrektora - mówi Kamila Wiecińska, rzeczniczka szpitala im. Jana Biziela. - Placówka podpisała przecież kontrakt z NFZ.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w jednym ze szpitali w regionie wystawiano recepty pełnopłatne. Niestety, nie udało się nam tej informacji potwierdzić, zwłaszcza że do bydgoskiego oddziału NFZ wczoraj żadna skarga w tej sprawie nie wpłynęła.
Lekarze, którzy się nie przyłączą
- Wypisujemy recepty na normalnych drukach. Ani ja, ani moi koledzy nie wezmą udziału w tej akcji - mówi Włodzisław Giziński, bydgoski radny i współwłaściciel prywatnego centrum medycznego. - Akcja lekarzy jest społecznie szkodliwa, ponieważ budzi powszechny lęk. Uważam, że nie jest to protest lekarzy tylko organizacji: związków zawodowych oraz naczelnej izby. Kompromituje on całe nasze środowisko. Nawet w najgorszych czasach lekarze i pielęgniarki nie działali na szkodę pacjentów. Hasła, którymi się dziś protestujący posługują, są propagandowe. Jeśli ktoś chce upodobnić się do najgorszego gatunku kibica, niech rzuca jajami, niech pali opony.
Instrukcje z internetu
Trudno było wczoraj określić zasięg protestu „receptowego”. W warszawskiej siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej powiedziano „Expressowi”, że wstępne szacunki poznamy dopiero dziś. Wieczorem na stronach NIL pojawił się materiał instruktażowy, w którym omówione zostały formy wypełniania recept. Jest ich kilka, między innymi wypełnienie druków opracowanych i rozprowadzanych przez NIL, zapisywanie leków nierefundowanych, wypisywanie recept zgodnych z rozporządzeniem ministra zdrowia ale bez podania stopnia refundacji. Ponadto Porozumienie Organizacji Lekarskich wydało specjalne oświadczenie.
- Nie jest prawdziwa teza że lekarze eskalują swoje żądania - czytamy w tym dokumencie. - Przyczyna obecnego protestu jest dokładnie taka sama, jak przyczyna „protestu pieczątkowego” ze stycznia. Lekarze protestują ponownie, bo rządzący złamali publicznie złożone przyrzeczenie i zlekceważyli prawo. Poprzedni prezes NFZ zrobił to w sposób demonstracyjny, gdy lekceważąc postanowienia Sejmu wprowadził do umowy upoważniającej lekarzy do wypisywania recept refundowanych zapisy uchylone wcześniej przez Sejm. Nowa prezes NFZ zrobiła to samo.