Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent na... służbie

Renata Napierkowska
Gdy po stanie wojennym zwolnili go z pracy wyjechał do USA, by nauczyć się prowadzenia własnego biznesu. Po powrocie do kraju otworzył własną firmę. Teraz jako rotarianin pomaga innym.

Gdy po stanie wojennym zwolnili go z pracy wyjechał do USA, by nauczyć się prowadzenia własnego biznesu. Po powrocie do kraju otworzył własną firmę. Teraz jako rotarianin pomaga innym. <!** Image 2 align=none alt="Image 194253" sub="Fot. Nadesłane">

Jak Pan ocenia rok swojej prezydentury w Rotary Club?

Najtrudniej oceniać samego siebie. Myślę jednak, że moja prezydentura przyniosła parę ciekawych rzeczy. Zacznę może od tego, że przejąłem prezydenturę od Bogdana Grzelaka. Pamiętam, jak w nocy 8 czerwca przekazał mi służbę, a następnego dnia rano otrzymałem telefon z informacją, że nie żyje. To był wspaniały kompan i porządny człowiek. Podobnie, jak w czasie, gdy prezydentem był mój poprzednik, pomagaliśmy dzieciom z domu dziecka. Czynimy to zresztą od lat. Wcześniej dzieciaki dostały od nas ożeglowanie i olinowanie do łodzi, która stacjonuje w Kruszwicy, a w tym roku zafundowaliśmy im silnik do łodzi żaglowej i kupiliśmy nowy piękny telewizor z wypasionym półtorarocznym pakietem programów. Nasza działalność to właśnie świadczenie pomocy potrzebującym. Teraz przejął prezydenturę Maciej Kaczalski prezes z Intermetalu.

Od kiedy w Inowrocławiu istnieje Rotary Club i czym się jeszcze zajmuje?

W tym roku obchodziliśmy 15-lecie. Jeden z kolegów Bernard Wyderka otrzymał odznakę imieniem założyciela Rotary International Paula Harrisa. Jest to uhonorowanie długoletniej działalności w Rotary Club, a odznakę przyznaje gubernator danego dystryktu. Organizujemy rajdy, spotkania integracyjne, jak co roku będziemy mieli Ogólnopolski Rotariański Turniej Tenisowy, bal andrzejkowy czy wieczór wigilijny. Podarowaliśmy miastu obraz olejny autorstwa profesora Andrzeja Strumiłły „Bitwa pod Mątwami”. Wspieramy również ludzi chorych, finansując zakup sprzętu do rehabilitacji. Szpital dostał od nas, m.in., ultrasonograf i histeroskop. Nagrodziliśmy ostatnio za wieloletnią działalność kapelmistrza orkiestry IKS Solino, Zbigniewa Raczkowskiego i młodych artystów startujących w „Must be the Music”, Jakuba Szperskiego i Jowitę Łasecką. Struktury w klubie wyglądają następująco: gubernia obejmuje trzy regiony: Białoruś, Polskę i Ukrainę. Nasza dewiza brzmi: „Służba na rzecz innych ponad własną korzyść”.

Jakimi cechami trzeba się odznaczać, by do Was dołączyć? I jak się odbywa taka rekrutacja?

Podstawowy warunek jest taki, by w klubie byli ludzie o nieposzlakowanej opinii. Nowego członka wprowadza któryś z rotarian. Podczas wspólnej kolacji przedstawia nam kandydata. Po poczęstunku kandydat wraca do domu, a wszyscy nasi członkowie się naradzają nad tym, czy go przyjąć. Wystarczy sprzeciw jednego z kolegów i wtedy, niestety, nie możemy takiej osoby zaprosić do naszego grona. Obecnie nasz klub liczy 18 członków. Są tu przedsiębiorcy, lekarze, bankierzy, prawnicy. Spotykamy się co tydzień. Wcześniej w sanatorium Oaza u pani Urszuli Iwickiej, której za udostępnianie do tej pory sali chciałbym serdecznie za pośrednictwem Waszej gazety podziękować, bo mieliśmy tam kilka pięknych imprez. Teraz rotujemy i mamy spotkania w uzdrowisku Solanki w Medical SPA u Tadeusza Chęsego, który jest naszym sympatykiem. Jeśli chodzi o cechy rotarian, to podstawą jest nieskazitelna opinia, nie możemy przyjąć do naszego grona na przykład osoby karanej. Celem naszej działalności jest chęć niesienia pomocy i służenia innym. Wspomagamy wiele osób i odprowadzamy składki, do regionalnego biura Rotary Club, które się mieści w Zurychu oraz do światowej siedziby w Chicago.

Czym się Pan zajmuje zawodowo?

Jestem właścicielem hurtowni elektrycznej. Jest to firma rodzinna. Pracują w niej moi dwaj synowie Mikołaj i Mirosław, a żona Danuta zawiaduje kasą. Synowie pokończyli studia i teraz pomagają mi w zarządzaniu firmą. Zatrudniamy też 10 pracowników i wielu z nich pracuje u nas od kilkunastu lat.

Czy zawsze zajmował się Pan prowadzeniem własnej działalności gospodarczej? Jakie ma Pan jeszcze zainteresowania?

Długo, bo aż pół wieku działałem w harcerstwie i jeździłem z młodzieżą na rajdy i obozy. Uprawiałem trochę sportów: latałem na szybowcach, pływałem i skakałem na spadochronach. Bardzo lubię podróżować. Wypoczywać staram się z dala od domu, by ktoś czasem nie zadzwonił i nie kazał mi z urlopu wracać. Przez cztery ostatnie lata jeździliśmy z żoną na Wyspy Kanaryjskie, ale teraz małżonka zdecydowała, że trzeba zmienić otoczenie, więc pewnie wybierzemy się w inny rejon we wrześniu. Jestem również dziadkiem dwóch uroczych wnuczek i staram się poświęcać dla nich swój czas. A jeśli chodzi o prowadzenie firmy, to o tym, że zostałem przedsiębiorcą, zdecydował przypadek. Tuż po ogłoszeniu stanu wojennego zostałem zwolniony z pracy w jednostce wojskowej, gdzie byłem zatrudniony jako główny energetyk. Żeby było zabawniej, to wcześniej Wojciech Jaruzelski nagrodził mnie za osiągnięcia techniczne. Nie czuję się jednak kombatantem czasów PRL-u. W końcu to zwolnienie sprawiło, że założyłem własną firmę.<!** reklama>

Czy łatwo było tak nagle zmienić profesję?

Po utracie pracy pojechałem do Stanów Zjednoczonych do brata. W czasie rocznego pobytu, tam właśnie uczyłem się, jak prowadzić własny biznes i podglądałem Amerykanów. Od nich też nauczyłem się dystansu do tego, co robię. W USA ludzi ceni się za to, co potrafią. Tam też zrozumiałem, że aby do czegoś w życiu dojść, to trzeba ciężko i długo pracować. Samo nic nie przyjdzie, chyba, że ktoś ma szczęście i trafi główną wygraną w totolotka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!