Bronisław M. oraz Mirosław P. nie przyznają się do winy. Przed Sądem Rejonowym w Nakle odbyła się wczoraj kolejna rozprawa przeciwko byłym prezesom nakielskich „Wodociągów”.
<!** Image 2 align=right alt="Image 33785" sub="Na wczorajszej rozprawie w Sądzie Rejonowym w Nakle głos zabierali przede wszystkim oskarżeni">Akt oskarżenia wpłynął do sądu w grudniu 2004 roku. Zarzuty obejmują działania na szkodę spółki oraz niedopełnienie obowiązków służbowych. Dotyczą, między innymi, zawarcia niekorzystnego kontraktu z firmą „Krevox” z Mazowsza na budowę stacji uzdatniania wody, który nie uwzględniał interesów Komunalnego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Nakle. Zdaniem prokuratora, spowodowało to łączne straty w wysokości ponad 1218 tysięcy złotych.
Bronisław M., były prezes KPWiK, przedstawił obszerne wyjaśnienia 29 grudnia 2004 roku. Wczoraj je podtrzymał i uzupełnił. W całości nie zgodził się z opinią biegłych. Jeden z nich ograniczył się do przepisania tego, co napisał jego poprzednik. Ma to kluczowe znaczenie, gdyż na podstawie opinii biegłego sporządzono akt oskarżenia. Powielono „niepoważne” argumenty, na przykład wyceniając wartość czterech filtrów na kwotę około pół miliona złotych.
<!** reklama left>- Chcę wyjaśnić, że filtry dostarczono do KPWiK zgodnie z harmonogramem - mówił Bronisław M. - Spółka dokonywała co kwartał przedpłat na rzecz „Krevoksu” za dostarczone filtry. Nie mogły być zakupione jednorazowo pod koniec procesu technologicznego. Uniemożliwiała to ich duża wartość. Nie rozumiem, dlaczego biegli zaliczyli to w straty firmy. Do dziś filtry stoją i nikt się nimi nie interesuje. Powinny być zamontowane w stacji.
Oskarżony odpowiadał też na wiele pytań obecnego prezesa KPWiK, Adama Szumlasa, występującego w roli oskarżyciela posiłkowego. Pytał on, czy Bronisław M. przed rozstrzygnięciem przetargu kontaktował się z „Krevoksem”. Okazało się, że firma ta badała odpłatnie wodę dla nakielskiej spółki.
Do winy nie przyznaje się również Mirosław P. Uważa, że nie działał na szkodę spółki. Stwierdził, że ustawa o zamówieniach publicznych zaczęła obowiązywać KPWiK w roku 1997, tymczasem przetarg przeprowadzono rok wcześniej.
- Ustawa - mówił - nie obligowała spółki do stosowania formy przetargu na wyłonienie wykonawcy budowy stacji uzdatniania wody. Kontrakt był korzystny dla KPWiK. Zastosowanie przelicznika dolarowego przyniosło oszczędności wielkości 550 tysięcy złotych. Ułatwiało też rozliczenia, bo pozwalało uniknąć problemów związanych z inflacją.
Sąd dociekał też spraw związanych z zabezpieczeniem materiałów na placu budowy. Dochodziło do kradzieży. Zdaniem oskarżonych, obowiązek ten spoczywał przede wszystkim na wykonawcy inwestycji. Poza tym kwota strat, zdaniem Mirosława P., została zawyżona.
