Wczoraj rozpoczął się proces oskarżonego o zabójstwo w podbydgoskich Strzelcach 40-letniego Władysława P. Mężczyzna, jeden z członków licznej, mieszkającej po sąsiedzku z 77-letnią Heleną Ś., rodziny, miał ją zamordować i okraść z renty - około tysiąca złotych.
Prokuratura zarzuciła mu po 18 latach, że działał ze szczególnym okrucieństwem: wrzucił kobietę do przydomowej studni, przysypując kamieniami i kłodami. Mężczyzna nie przyznaje się do winy, grozi mu nawet dożywocie...
Trudne zadanie
Wczoraj sędziowie Anna Warakomska i Sławomir Ciężki najpierw musieli długo tłumaczyć oskarżonemu, który skończył jedynie trzy klasy podstawówki, co oznacza sformułowanie „podtrzymywać zeznania”...
Skoro podał tyle szczegółów, to może on to zrobił. Wiesław chce się zemścić, bo Władysław wszystko dostał. - Henryk P., ojciec oskarżonego
Potem przez ponad dwie godziny zadawali pytania pierwszemu świadkowi, ponad siedemdziesięcioletniemu Henrykowi P., rolnikowi ze Strzelec i ojcu oskarżonego.
Z jego zeznań wynikało, że wszystkiemu winien jest drugi syn - Wiesław. To on twierdzi, że oskarżony przyznał mu się do zabicia Heleny Ś. podczas naprawy traktora. Tyle że powiedział o tym dopiero po nieudanej ubiegłorocznej próbie wyłudzenia od P. 20 tys. zł za milczenie.
W ramach zemsty
Ojciec oskarżonego zeznawał, że w ubiegłym roku cała rodzina doszła do wniosku, że to właśnie Władysław, oskarżony, ma odziedziczyć znaczną część gospodarstwa w Strzelcach. - Po co dawać coś Wiesławowi, skoro i tak mu to zaraz za długi zabierze komornik - wyjaśniał Henryk P. - Od tego czasy bracia byli mocno skonfliktowani.
- Skoro Wiesław podał tyle szczegółów zabójstwa, to może on to zrobił - mówił ojciec oskarżonego. - Wiesław chce się zemścić za to, że Władysław wszystko dostał, a on nic.