Czy zamiast „Ireny” będzie osiedle mieszkaniowe albo market? Takie wizje snują już niektórzy politycy, komentując kolejne zmiany w inowrocławskiej spółce.<!** Image 2 align=none alt="Image 155275" sub="Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że inowrocławska huta wyjdzie na prostą. Ostatnie roszady na najwyższych stanowiskach w firmie nie napawają jednak optymizmem">
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że będzie dobrze. Zadłużona huta zawarła ugodę w sprawie 7,5-milionowych zaległości za gaz. Także ZUS obiecał nie wszczynać postępowania w związku z niepłaceniem składek na ubezpieczenia społeczne.
Jednak się nie udało
- W drugim kwartale sprzedaż powinna wzrosnąć o dwadzieścia procent. Nabywców na nasze wyroby chcemy szukać głównie w kraju - prognozował optymistycznie w maju prezes „Ireny”, Jacek Sołtys.
Wskazywano go jako męża opatrznościowego, któremu może udać się wyciągnąć jeden z największych zakładów w mieście z dołka. Nawet pracownicy przestali narzekać, bo pensje były wypłacane szybciej niż półtora roku temu, gdy rozpoczęły się protesty wśród załogi.
Dziś prezes gasi lampę na biurku i pakuje laptop. Złożył rezygnację, a ogólnopolskie pisma gospodarcze komentują, że wpływ na decyzję miał brak zgody właścicieli firmy, rodziny Kwietniów, na połączenie huty z zarządzanymi przez nich fabrykami porcelany w Łubianie i Chodzieży.
Nowego prezesa na razie nie ma, a kolejne zmiany kadrowe wzbudzają spekulacje.
Market czy osiedle?
Zła kondycja dużego zakładu od długiego czasu interesuje polityków. Dotąd deklarowali oni głównie troskę.
Prawdziwą bombą mogą jednak okazać się słowa jednego z liderów lewicy, Zdzisława Tyburka. - Mam obawy, że zacznie się ponowne wygaszanie produkcji, a teren zostanie przeznaczony pod inną budowę. Była koncepcja osiedla mieszkaniowego, marketu albo galerii handlowej - ujawnił szef powiatowego SLD bojąc się, że zakład zostanie z czasem zlikwidowany.
W spółce kłopotliwe było zdobycie jakichkolwiek informacji, a co dopiero komentarza do takich rewelacji. Udało się nam jednak dotrzeć do dyrektora finansowego spółki, Jana Mokrzyńskiego.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo. Ani właściciele firmy, ani członkowie zarządu nigdy o tym nie wspominali - stwierdził on w rozmowie z „Expressem”.
Inowrocławska huta szkła powstała w 1924 roku. Na giełdę weszła 18 lat temu. Od pięciu lat należy do rodziny Mariana Kwietnia. Zakład zatrudnia około 400 osób.
