Czy historyjki mrożące krew w żyłach można nazwać legendami? To raczej miejskie mity, sensacja, straszaki, które niczym epidemia przenoszą się z miejsca na miejsce...
<!** Image 3 align=right alt="Image 137249" sub="Łuczniczka, schodząca z postumentu przy okazji rozmaitych miejskich imprez, także owiana jest legendą. Do dziś nie wiadomo, kim była kobieta, która zainspirowała autora rzeźby Fot.Dariusz Bloch">Mowa jednak nie tylko o sensacjach. Ucho cieszą przecież opowiastki natury obyczajowej, a nawet politycznej. Co z tego, że większość z nich okazuje się wierutnymi bzdurami...
Podobno na toruńskich Wrzosach ma swoją willę aktor Bogusław Linda. Wskazuje się na jeden z najelegantszych domów w tej okolicy. Prawda to czy fałsz? Mówi się też na mieście o prezydencie Bydgoszczy Konstantym Dombrowiczu, a mianowicie, że od dawna... nie mieszka w mieście. Ponoć ma domek w jednej w podbydgoskich gmin. To ci dopiero plotka. Tak, plotka, bo nikt oficjalnie wieści tej nie potwierdził.
Od „obyczajówek” niedaleko do kryminału. - Uwaga rodzice! W hipermarketach porywają dzieci!!! - tak przerażone matki alarmowały się niedawno na forach. Informacje podchwyciła prasa, choć do żadnego porwania w sklepie wtedy nie doszło...Tradycyjnie zaczęło się od internetowej pogłoski, a skończyło na ogólnopolskiej, masowej panice, którą próbowała gasić policja.
Co z czarną wołgą, którą nie dalej, jak pół roku temu widziano w Bydgoszczy przy ulicy Gdańskiej? Widziano po tym, jak jedna z gazet przypomniała mit samochodu czyhającego w pierwotnej wersji na wrogów systemu (czarną wołgą jeździły KGB, UB, ale ponoć także: Żydzi, sataniści, a nawet sam szatan, który miał zwyczaj zatrzymywać się po to, aby zapytać przechodniów o godzinę. Według niektórych, jeśli zapytany odpowiedział - umierał później o tej właśnie godzinie).
<!** reklama>- Dzieci bawiące się na podwórku przy ulicy Gdańskiej nagle zaczęły uciekać w kierunku swoich domów - relacjonuje pan Maciej. - Co się dzieje? - krzyknąłem za nimi. - Usłyszałem, że ludzie z jakiegoś czarnego samochodu porywają dzieci. Słyszałem o takich historiach. Potem znajduje się ludzi z wyciętymi narządami, choćby bez nerek...
Motyw podejrzanego samochodu związany jest także z ulicą Konarskiego w Bydgoszczy. Dobre 10, 15 lat temu miało tam dojść do porwania. - Słyszałam, że szła tamtędy młoda kobieta - zdradza szczegóły pani Maria. - Według świadków, nawet nie doszła do połowy ulicy, gdy niespodziewanie zniknęła. Mówi się, że została porwana, podobno wciągnięto ją do jakiegoś samochodu. Opowiedziała mi o tym mama. Ile razy idę tą ulicą, rozglądam się ze strachu...
I jeszcze raz o samochodzie, tym razem z przymrużeniem oka. Pewnie wiele osób rozczarujemy w tym momencie, ale chyba tylko między legendy miejskie włożyć można toruńską historyjkę, jakoby ojciec Tadeusz Rydzyk posiadał słynnego maybacha...
<!** Image 4 align=right alt="Image 137252" sub="Krzyżacy podobno wykopali pod Wisłą tajemnicze przejście, żeby przedostać się z katedry Świetych Janów na drugą stronę rzeki Fot. Adam Zakrzewski">Wróćmy na ziemię. Do rangi miejskiej legendy urosła sprawa piwa, o której wspomina na trasie swoich niesamowitych wycieczek Daria Brodziak, założycielka słynnego w Bydgoszczy biura turystycznego Visite!. - W tej opowieści jest ziarno prawdy, ale postanowiliśmy włączyć je do naszych legend. W latach 70. przez jeden dzień z kranów mieszkań przy ulicy Toruńskiej zamiast wody, leciało... piwo. Tak, piwo. Prawdopodobnie jedną z browarowych rur podłączono w wyniku awarii, czy pomyłki do sieci kanalizacyjnej. Ludziom naczyń nie starczało, każdy chwytał, co miał pod ręką, żeby nalać jak najwięcej piwa...
I pomniki mają swoje legendy.Wciąż nie wiemy, kim była pani pozująca autorowi Łuczniczki? Mówi się, że ów autor, czyli Ferdinand Lepcke, goszcząc w Bydgoszczy podczas prac nad fontanną Potop zakochał się bez pamięci w tancerce bydgoskiego teatru i to właśnie jej postać odlana w spiżu trafiła na cokół. A może rzeźba przedstawia jednak córkę fundatora Łuczniczki, Aronsona? Wiadomo, że wykorzystano strzałę Łuczniczki, jako pomost do współczesności. Otóż strzałę nagiej damy trzyma słynny Przechodzący przez Rzekę nad bydgoską Brdą.
Teraz zejdźmy pod ziemię. Najpierw w Toruniu. Co jakiś czas różnej maści pasjonaci, a nawet co bardziej zapaleni archeologowie odgrzebują tajemnicze przejście pod dnem Wisły. Mieli je rzekomo wykopać Krzyżacy. W ten sposób rycerze mogli bezpiecznie i suchą nogą przedostać się z katedry Świętych Janów na druga stronę rzeki. Że jest to prawda zaklinali się świadkowie, którzy widzieli Krzyżaków atakujących zamek dybowski po drugiej stronie Wisły, nie widzieli natomiast momentu, gdy Krzyżacy przeprawiali się przez rzekę... Cóż, jest to jakiś dowód. W latach 30. ubiegłego stulecia budowniczy mostu drogowego naruszyli ponoć fragmenty sklepienia, być może owych korytarzy... Podobne krużganki wieść mają z bydgoskiej fary aż do kościoła klarysek, a kto wie, może nawet do Jezuitów. Ludzie mówią, że urzędnicy i kościelni dostojnicy na pewno mają dostęp do tych krużganków...
Sporo materiałów poświęcono legendzie krwawej ręki z bydgoskiego Starego Rynku. Najstarsi bydgoszczanie przekazywali informację, że ślad odbity na murze w 1939 roku widzieli na własne oczy. Trudno dziś zweryfikować, czy widzieli, czy też zadziałała wyobraźnia podsycona niezwyklą opowieścią, która w połączeniu z tragicznymi zajściami, musiała niejednej osobie na trwałe zapisać się w świadomości, po latach stać się pewnikiem.
Nad sąsiadującym z rynkiem placem Teatralnym wisi podobno klątwa. Kiedyś w tym miejscu stały klasztor i kościół Najświętszej Marii Panny z Góry Karmel. W 1816 roku klasztor uległ kasacji. W 1820 roku ziemie sprzedano, na działce wybudowano wówczas teatr i wtedy się zaczęło... - Jeden z karmelitów miał sen - mówi Jerzy Derenda, prezes Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy. - Usłyszał, że za postawienie na poświęconej ziemi teatru, miasto czeka surowa kara. Otóż od tego momentu każdy postawiony na tej ziemi budynek miał płonąć. Co tu dużo mówić. Tak też się działo. Plac Teatralny nie ma szczęścia do inwestycji. Pierwszy teatr spłonął w 1834 roku, kolejny pożar odnotowano w 1890 roku. Nowy teatr przetrwał od 1896 roku aż do II wojny światowej, gdy jego wnętrze doszczętnie spłonęło...(szs)