Tylko w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku firmy z całego kraju zapowiedziały zwolnienie ponad 52 tys. osób. Nie wiadomo jeszcze, ile osób straci pracę do końca 2011 r.
Rosnące bezrobocie może zepsuć opinię Polski, jako „zielonej wyspy”, kraju o najszybszym rozwoju gospodarczym w całej Unii Europejskiej, który najlepiej radzi sobie z kryzysem.
Eksperci zajmujący się naszym rynkiem pracy prognozują, że skala grupowych zwolnień może być porównywalna z rokiem 2009, kiedy na świecie wybuchł kryzys finansowy. Wówczas dotknęły one blisko 70 tys. osób. Z jednej strony zwolnienia są efektem restrukturyzacji wielkich firm, z drugiej jednak również oznaką nadchodzącej drugiej fali kryzysu. Jak pisze „Rzeczpospolita”, stopa bezrobocia w Polsce do końca roku wzrośnie do 11,8. W naszym województwie wynieść ono może 15,9 proc. Więcej osób bez pracy niż u nas będzie tylko w woj. warmińsko-mazurskim i zachodniopomorskim. Najwięcej osób zamierzają zwolnić firmy, mające swoje siedziby na Mazowszu i Śląsku.
Cytowany przez gazetę główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, Janusz Jankowiak, zwraca uwagę, że wielu przedsiębiorców zamierza pozbywać się pracowników, choć ich sytuacja nie jest wcale zła.
- Przygotowują się jednak na gorszy przyszły rok - mówi.
- W ciągu dziesięciu miesięcy 2011 r. do powiatowych urzędów pracy w naszym województwie wpłynęły 83 zgłoszenia, dotyczące przewidywanego zwolnienia 2414 pracowników - informuje Mariola Wilmanowicz, kierownik Wydziału Badań i Analiz w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Toruniu. Jesienią jednak nie obserwuje się zwiększonej fali redukcji w firmach. - We wrześniu 9 firm poinformowało o zamiarze zwolnienia 201 osób, a w październiku kolejnych 7, które chcą zwolnić 130 osób - dodaje Mariola Wilmanowicz. - Skala zwolnień jest na poziomie porównywalnym z poprzednimi miesiącami. Natomiast w ubiegłym roku takich zgłoszeń było mniej - 90 i dotyczyło 2046 osób.
- Mamy bardzo ogólne zapowiedzi firm, działających na terenie całego kraju - stwierdza Tomasz Zawiszewski, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Bydgoszczy. - Nie wiem jeszcze, jak to się przełoży na Bydgoszcz, ile osób dotkną te planowane zwolnienia. Czy za miesiąc lub dwa grupę bezrobotnych zasili 100, 200 czy 10 osób.
Podobnie jest w Toruniu. Adam Horbulewicz, dyrektor PUP w Toruniu, nie wie jeszcze, w jakim stopniu zapowiedzi ogólnopolskich firm dotkną jego terenu działania. - Bo jeżeli Telekomunikacja Polska czy Poczta Polska zamierzają zwolnić pracowników, to rozsyłają zawiadomienia do wszystkich powiatowych urzędów pracy - mówi Adama Horbulewicz. - Dopiero po jakimś czasie okazuje się, że u nas dotyka to np. 5 osób. Zapowiedź zwolnień grupowych nigdy nie równa się rzeczywistym zwolnieniom. Część tych ludzi idzie na emerytury, część znajduje sobie pracę i do nas nie trafia. Natomiast lokalne firmy nie przewidują na razie większych zwolnień.
<!** reklama>
Wyjątkiem jest włocławski „Drumet”. - Zakres zwolnień grupowych na naszym terenie porównywalny jest do 2010 r. - mówi Małgorzata Izdebska, dyrektor PUP we Włocławku. - Obecnie wszyscy interesują się zwolnieniami w „Drumecie”. W tej ważnej dla Włocławka firmie straci pracę 105 osób. Zwolnienia będą również na Poczcie Polskiej, natomiast Telekomunikacja przesunęła ewentualne redukcje na przyszły rok.
